Przesłanie "Wroga ludu"
Nie chcę wdawać się w rozważania na temat co jest, a co nie jest prawdą. Faktem naukowym w spektaklu jest skażenie wody, natomiast politycy, do spółki z mediami, dyskusję na temat tej prawdy kierują na inny poziom. Na poziom, na którym dokonuje się rozróżnienia na prawdę obiektywną i prawdę subiektywną. Najważniejszą kwestią w spektaklu jest manipulowanie opinią publiczną dokonywane przez władzę. W wyniku tej manipulacji prawda obiektywna jest kwestionowana i przedstawiona jako coś subiektywnego. Skażona jest nie tylko woda - skażona jest nasza demokracja, skażony jest nasz ustrój. Media i polityka filtrują prawdę, manipulując ją, zanieczyszczając. Chcieliśmy mówić w tym spektaklu o tym, jak funkcjonuje prawda w społeczeństwie, jak dokonuje się jej unieważnienie na użytek opinii publicznej. O tym była też dzisiejsza dyskusja z publicznością w trakcie spektaklu. Bardzo się cieszę, że do niej doszło.
Dyskusja aktorów z publicznością jest w spektaklu manipulowana. Prowadzi ją przedstawiciel władzy, postać negatywna, która prezentuje konserwatywne poglądy, co powoduje protest publiczności. Gdyby prowadził ją dr Stockmann, czyli postać, która cieszy się naszą sympatią, byłoby na pewno inaczej, dyskusja mogłaby się nie udać. Była to sytuacja trochę "pokręcona", bo aktor bronił poglądów, które my wyznajemy i tego, w co wierzy, jak sądzę, większość publiczności.
Przygnębiające jest to, że sztuka, która powstała 134 lata temu, ciągle jest aktualna, nadal odnosi się do warunków, w których żyjemy. Wystarczy wprowadzić drobne zmiany, by do nas bezpośrednio przemawiała, a przecież powinno być inaczej, ponieważ Ibsen przedstawia społeczeństwo ery wczesnego kapitalizmu, który przeżywał swój pierwszy kryzys w latach 70. XIX wieku a my ciągle mamy do czynienia z kwestią "zysk kontra prawda". Mamy też media, które są podatne na manipulacje i wpływ władzy, mamy sytuację sygnalisty – osoby zgłaszającej nieprawidłowości, która jest marginalizowana i której grożą konsekwencje karne – z tym wszystkim mamy do czynienia także dzisiaj. (zobacz)
Jedną z głębszych warstw spektaklu jest radykalizacja, fanatyzacja Stockmanna i to mnie zaniepokoiło, ale i zainteresowało. Stockmann zostaje fanatykiem i radykalizuje się, bo żyje w społeczeństwie, które go marginalizuje i nie chce go wysłuchać. Wierzę bowiem, że ludzie, bez względu na to, jaką klasę reprezentują, jeśli mają poczucie wykluczenia z życia społecznego i politycznego, mogą popaść w fanatyzm. Tak się dzieje na całym świecie.
https://www.youtube.com/watch?v=vRnrhqGYTTo
»An Enemy of the People« Trailer Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
O postdemokracji
Nie mamy do czynienia z kryzysem finansowym czy uchodźczym, mamy do czynienia z kryzysem humanitarnym. Żyjemy w czasach postdemokratycznych, wyborcy nie wierzą, że politycy reprezentują ich interesy, nie mówią o tym, co dla ludzi jest ważne, o czym mówi m.in. Colin Crouch w "Postdemokracji" (warto przy okazji wrócić do kapitalnego tekstu Pawła Wodzińskiego, niesłyszanego sygnalisty, pt. "Teatr postdemokratyczny" - przypis redakcji), który twierdzi, że udajemy, iż żyjemy w demokracji, podczas gdy jest to puste słowo, ponieważ nie rządzi lud (demos), lecz mała garstka, która trzyma władzę i czerpie korzyści z gospodarki, co prowadzi do radykalizacji. W Saksonii radykalna prawica zdobyła 24% głosów, śledzę sytuację w Austrii (spektakl był pokazany w niedzielę, w którą Austriacy wybierali prezydenta. Ostatecznie wygrał Alexander Van der Bellen, kandydat niezależny, wspierany przez Zielonych, uzyskując 50,35 proc. głosów. Minimalnie pokonał Norberta Hofera z prawicowo-populistycznej Austriackiej Partii Wolności (49,65 proc.) – przyp. redakcji), Skandynawii i na Węgrzech, grozi nam Brexit. O sytuacji w Polsce państwo możecie powiedzieć więcej niż ja. Problem polega m.in. na tym, że kiedy nikt nie chce słuchać tego, co mamy do powiedzenia, usiłujemy to wyrazić w inny sposób. Może to przyjąć postać neokonserwatyzmu, nacjonalizmu czy rozmaitych form prawicy. Chodzi o to, by dopiec skompromitowanym elitom, czy to chadeckim czy socjaldemokratycznym. "Wróg ludu", ta dość prosta sztuka, usiłuje wyrazić frustrację ludzi, którzy czują, że ich głosu nikt nie słucha. Tekst, który dopisaliśmy Stockmannowi, jest lewacki, anarchistyczny, ale jest to moment, w którym radykalna lewica spotyka się z radykalną prawicą w antymodernistycznym impulsie, kierującym się wyższością wobec innych. Na zakończenie dodam, że "Wróg ludu" Hansa Ibsena był ulubioną sztuką Adolfa Hitlera.
Dlaczego zrobił "Bella Figura"?
Pamiętajmy, że teatr narodził się z dwóch nurtów: tragicznego i komicznego. Dlatego co jakiś czas należy, choćby dla higieny psychicznej, wystawiać komedie. Inaczej, jeśli będziemy cały czas wystawiać tragedie, możemy właśnie popaść w fanatyzm.
O zakończeniu "Wroga ludu" i hipsterach
Wiele rozmawialiśmy na próbach o zakończeniu naszej sztuki. Nikt nie chciał, by Stockmann skończył jako bohater, m.in. dlatego, że na bohaterów popyt już minął, przynajmniej jeśli ci bohaterowie są hipsterami mieszkającymi w modnych, berlińskich dzielnicach typu Mitte czy Neukoeln. Oczywiście można mówić o innych rodzajach bohaterów typu Julian Lassange czy Eric Snowden, ale ponieważ staramy się coś powiedzieć o sobie, uznaliśmy, że bardziej prawdopodobne czy wiarygodne będzie, jeśli przynajmniej rzucimy okiem na te akcje, zobaczymy te pieniądze, weźmiemy duży łyk piwa i wtedy zdecydujemy, czy weźmiemy te pieniądze, czy nie. Opowiadam się za teatrem realistycznym a nie idealistycznym.
Pokazy w innych krajach
Pokazywaliśmy "Wroga ludu" w wielu krajach. Wszędzie jest podobnie: ludzie nie dowierzają politykom, nie wierzą w system polityczny, czują się sfrustrowani i smutni. W Nowym Jorku jeden z widzów przez 10 minut mówił o tym, jak bardzo skorumpowany jest system polityczny i media, że dotyczy to także New York Timesa i może to udowodnić, bo pracował jako dziennikarz w tej gazecie. Siedząca za nim kobieta zaczęła płakać, bo poczuła, że nie jest odosobniona w tym poczuciu przygnębienia. Jedyny kraj, w którym byliśmy, gdzie ludzie wciąż wierzą w możliwość zmiany i lepszą przyszłość, są Indie. Z Torunia zapamiętam to, że nie mówiliście o sytuacji w Polsce.
Po co jest teatr
Mam nadzieję, że niemiecki teatr publiczny nie zamierza zmieniać świata, bo byłbym głupi, gdybym sądził, że można zmieniać świat za pomocą teatru. Gdyby teatr mógł zmieniać świat… Weźmy Niemcy: mieliśmy Goethego, Schillera, Lenza, Buchnera i wielu innych. I mieliśmy też Buchenwald. Jak po tym wszystkim można wierzyć, że teatr jest w stanie zmienić świat? I mogę to swobodnie powiedzieć w katolickim kraju, bo sam odebrałem katolickie wychowanie, podzielę się z Państwem tajemnicą: mój teatr to teatr spowiedzi. Wyznaję, że jestem równie głupi, jak ci hipsterzy we "Wrogu ludu". I tego można oczekiwać od poważnego artysty: że w szczery sposób będzie mówić, jakie jest jego miejsce na świecie. Woody Allen powiedział, że jeśli masz przesłanie, wyślij list. Cieszy mnie, gdy widzowie moich spektakli zaczynają je kojarzyć ze swoim życiem, jednak nie sądzę, żeby udało się zdobyć zainteresowanie publiczności, gdybyśmy wygłaszali przesłania, jak partie polityczne. Teatr to coś większego niż polityka. Najważniejszym pytaniem, jakie stawia teatr jest: Dlaczego mamy umrzeć? Żadna partia polityczna nie będzie w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie. Teatr jest większy niż polityka. Oczywiście polityka może być częścią teatru, ale miłość i śmierć… o to chodzi w teatrze.
Chętnie wpisałbym się w taki teatr, gdybym stwierdził istnienie prawdziwego, takiego partyzanckiego ruchu, ale jak dotąd niczego takiego nie widzę (w odpowiedzi na pytanie o teatr guerilla – przyp. redakcja).
Całe spotkanie na filmie:
https://www.youtube.com/watch?v=ZC_1Jm_wfQQ
Thomas Ostermeier @ Kontakt Toruń Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Festiwal Kontakt, 22 maja 2016.