Prosimy nie wchodzić w butach
Marta Sarnowska
"Michał Łagowski. Różne prace" – po tytule można by spodziewać się dużej wystawy, niemal retrospektywnej, mieszczącej prace z różnych etapów twórczości, nie dających się zamknąć jednym, wspólnym mianownikiem. Tymczasem po wejściu do wydzielonej na wystawę przestrzeni Klubu Żak, wkraczamy w niewielką, wydawałoby się, półprywatną strefę, mieszczącą znacznie mniej niż domniemana retrospekcja nawet tak młodego artysty. Jest za to coś, co z odległości przypomina kącik zabaw dla dzieci. Kolorowe koce, na nich porozrzucane fotografie, wokół których w beztroskiej, prawie rodzinnej atmosferze przysiadło kilkoro dorosłych. Nad nimi zaś zamiast orła w koronie czy drewnianego krzyża, charakterystycznego dla wielu tradycyjnych polskich domów, na grubych, metalowych linkach zawisła ciężka rzeźba – napis "Toleranz". Tyle z zewnątrz.
Wkraczając głębiej w przestrzeń wystawy, natykamy się najpierw na kartkę leżącą na ziemi tuż przed kocami, na której drukowanymi literami napisano: "Prosimy nie wchodzić w butach". To pierwszy znak stop. Następnie z kartki na ścianie po prawej stronie możemy odczytać wypowiedź na temat problemu polskiej wsi. Szczególnie uderza w nim jedno z końcowych zdań: "Trzeba być pracowitym i wiadomo, gdzie się tego nauczyłem, przecież nie wśród humanistów" – drugi znak stop. Humaniści, znakomita większość odwiedzających wystawę, "dostają w twarz". Trzeci to sama rzeźba, której forma nawiązująca do napisu "Arbeit macht frei" znad bramy obozu pracy, wywołuje niekontrolowany odruch wycofywania się. I gdy wydawało się, że to już koniec toru przeszkód, widz otrzymał kolejne czerwone światło. Tym razem bezpośrednio od autora prac, który rozpoczął swoją wypowiedź na wernisażu od słów, że jest to wystawa "antypartycypacyjna". I już. Drzwi zamknięte, a za nimi widz.
Co teraz? Uczestniczyć czy nie? I do czego, tak naprawdę, (nie) zaprasza nas artysta? Same fotografie to z pozoru banał: wakacje, dziecięce twarze, uśmiechnięte i zapłakane, zdjęcia z kolacji, z chrztu, sytuacje codzienne, uchwycone znienacka. Prywatność rozrzucona bezładnie, narażona na śmiech, krytykę, wścibskie pytania i przeciągłe ziewnięcia dezaprobaty. Beztroska rodzina, mini-społeczność, która według twórców wystawy ma potencjał, by stać się siedliskiem zła. Może właśnie ze względu na to zło wcześniej poustawiane zostały symboliczne znaki stop. Żeby decyzję o przekroczeniu zarysowanej granicy przemyśleć dwa razy, zanim się ją podejmie. Te nieciekawe, powtarzalne zdjęcia, ani ładne, ani brzydkie, dokumentujące codzienność, to coś, co większość z nas trzyma w rodzinnych albumach lub na dyskach komputerów. To także coś, co przypomina o tym, co niewygodne - o nieuniknionych podobieństwach między wszystkimi małymi społecznościami oraz o tym, co może się w ich wnętrzu kryć. Można wejść na własną odpowiedzialność, ale bez butów, bez możliwości nagłej ucieczki. Jednak istnieje też wersja dla mniej odważnych, przyglądających się z bezpiecznej odległości gapiów: można zrezygnować z uczestnictwa, nie godzić się na narzucone reguły i pozostać z boku, a mimo to wszystko widzieć.
Jednak nie tylko odwiedzający wystawę zostali postawieni w opresyjnej, niewygodnej sytuacji. Łagowski zdawał się sprawdzać nie tylko to, jak zachowa się widz, ale również badał swoje własne granice. Prezentowana w Żaku wystawa to między innymi próba rozgrzeszenia się z pracy "Toleranz", którą podczas wernisażu artysta określił jako "głupią, szkodliwą, antydemokratyczną i wstrętną". To praca z czasów "konserwatywnego zwrotu" artysty, podszyta "strachem przed przekroczeniem status quo", jak mówił. Łagowski nie wahał się także stawiać niewygodnych pytań widzom: czego bali się ci, którzy pozostali milczący wobec tej pracy?
Trzy elementy, tworzące wystawę "Różne prace": fotografie, rzeźba oraz tekst wywołują refleksję na temat wkraczania w obszary niebezpieczne lub niekomfortowe - przekraczania ich oraz/lub odmowy tego rodzaju uczestnictwa. To także, jak mówił autor, pytanie o sens pracy artystycznej. Próba zmierzenia się z pytaniem, czy twórczość może mieć wpływ na rzeczywistość, na widza. To prowokowanie do komentarza, którego do tej pory zabrakło. Zatem w pewnym sensie jest to także wystawa eksplorująca różne rodzaje uczestnictwa: od strachliwego wycofania, przez pozostawanie w roli gapia, po brawurowe i bezrefleksyjne wkraczanie w niebezpieczne sytuacje z jednej strony oraz świadome partycypowanie i równie świadomą odmowę uczestnictwa z drugiej.
"Różne prace" to raczej sytuacja niż wystawa, jak powiedziała kuratorka, Agata Nowosielska. Nie sposób się z nią nie zgodzić. Zaprezentowano bowiem nie-sztukę oraz świadomie złą sztukę w kombinacji, której efekt przerasta oczekiwania, jakie można by było mieć wobec tak niewielkiej i niepozornej wystawy. Autorzy stworzyli projekt o dużym ładunku intelektualnym, gdzie przy użyciu bardzo oszczędnych środków, udało im się nie tylko zamknąć określone refleksje, ale również uruchomić je u odbiorcy.
Michał Łagowski, Różne prace, Klub Żak, 11-29.02.2016