Termin: 7.11.2015, godz. 17.00
Miejsce: Plama GAK, ul. Pilotów 11
Bilety: 10 zł
Scenariusz: Piotr Wyszomirski
Reżyseria: Mateusz Deskiewicz, Piotr Wyszomirski
Opr. muzyczne: Artur Guza
Wideo: Łukasz Czerwiński
Wykonanie: Mateusz Deskiewicz
Premiera: 9.12.2014. Czas trwania: ok. 70 minut
Strona spektaklu: www.charlie.pomyslodalnia.pl
Program VI Festiwalu Monodramu MONOBLOK
„Być jak Charlie Chaplin” to brawurowa próba zmierzenia się z legendą. Najsłynniejszy komik kina niemego stał się ikoną popkultury już bardzo dawno temu. Jego znakiem rozpoznawczym były melonik, laseczka oraz charakterystyczny wąsik i to jest pewne. Potem pojawiają się już tylko pytania i wątpliwości. Nieprzypadkowo w konkursie na sobowtórów Charlie Chaplina sam Charlie Chaplin zajął… 3 miejsce, jak mówi jedna z najsłynniejszych anegdot związanych z reżyserem filmu „Dyktator”. Do dziś nie wiemy, kim był z pochodzenia i gdzie się urodził ten genialny aktor, scenarzysta i reżyser.
Oryginalny scenariusz Piotra Wyszomirskiego napisany współczesnym językiem, konfrontuje osobę i twórczość Chaplina z kondycją dzisiejszego aktora. Porusza nieoczywiste tematy, nie stroniąc od krytycznego spojrzenia na rzeczywistość. Tekst w formie monodramu przygotowany został pod konkretnego aktora i daje szerokie pole do ukazania jego scenicznych możliwości. Autor za medium i partnera nieprzypadkowo wybrał aktora teatru muzycznego.
„Być jak Charlie Chaplin” to wulkan energii, w którym Mateusz Deskiewicz z Teatru Muzycznego w Gdyni pokazuje pełen wachlarz swych umiejętności: tańczy, śpiewa, wzrusza, rozśmiesza i prowokuje do refleksji. Na scenie towarzyszy mu przy pianinie Artur Guza – muzyk, kompozytor i także aktor Teatru Muzycznego w Gdyni.
Nagrody:
- nagroda indywidualna oraz honorowa na III Olsztyńskich Spotkaniach Teatralnych (marzec 2015)
- „Strzała Północy” na 3. Koszalińskich Dniach Monodramu – Debiuty (wrzesień 2015)
Fragmenty recenzji:
W Gdyni się udało! Mateusz Deskiewicz nawiązuje z Charliem na scenie piękny, ożywiający dialog. Prowadzi z nim rozmowy intymne. Wybornie naśladuje aktora w rolach włóczęgi i dozorcy, piekarczyka i marynarza, niańki i boksera, a po zapuszczeniu wąsika rozlicza wielkiego komika z licznego potomstwa i familijnych perypetii. Konfrontuje status materialny tamtej wielkiej legendy światowego ekranu z warunkami własnej egzystencji tu i teraz.
Dyskretnie też przypomina epokową pomyłkę Chaplina, kiedy wielki filmowiec nie rokował dźwiękowi w kinie długiej przyszłości. Trąca na stronie Bustera Keatona, wielkiego rywala Charliego. Nawiązuje także do znanej piosenki Mariana Hemara, która rozwścieczyła Adolfa Hitlera, po czym kapitalnie parodiuje pamiętną kreację Ludwika Sempolińskiego („Titina, ach, Titina”). Jest w tym spektaklu gryząca ironia, jest refleksja autoironiczna. Artysta dzisiejszy, w przeciwieństwie do Chaplina – „za dużo myśli, za mało czuje”. Respektując konwencję gagów Chaplina, twórcy gdyńskiego monodramu drwią z dziesiątków głośnych naszych absurdów i afer (wraz ze „wszystkimi tymi pierdołami naszego czasu”). Na osobną pochwałę zasługują wariacje Mateusza Deskiewicza na motywach „Hamleta”. Chwilami twórcy spektaklu ocierają się jakby o nowy „Paradoks o aktorze”. Henryk Tronowicz, Polska Dziennik Bałtycki
Mateusz Deskiewicz, trójmiejskiej publiczności znany najbardziej z ról w gdyńskim Teatrze Muzycznym, nie odtwarza w spektaklu postaci Chaplina. Jest tu przede wszystkim Aktorem, który w trakcie swojego monologu odgrywa własne reinterpretacje najsłynniejszych wcieleń komika. Jego Charlie Chaplin przepuszczony jest przez filtr pamięci, kultury; przywoływany za pomocą charakterystycznych gestów, które przesiąknięte są zarówno komizmem, jak i lirycznością. Aktor przypomina najsłynniejsze role Chaplina, lecz nie próbuje ich naśladować. W gdyńskim spektaklu otrzymujemy je w formie wspomnienia, wspomaganego charakterystycznymi dla komika kostiumowymi atrybutami – laską, melonikiem, lumpowatymi spodniami i historycznym już wąsikiem. Anna Jazgarska, teatralny.pl
Zwłaszcza pląsik, zwłaszcza lekkie ruchy, taniec, który cudem tylko może zmieścić się w maleńkiej przestrzeni sali Teatru Gdynia Główna oraz piosenki są biciem serca tego przedstawienia. Tak je zdominowały, że chwilami, w sytuacjach wymagających bardziej sprostania zadaniom pantomimicznym niż wymagającym tańca, bardziej z ducha kina niemego niż z estrad musicalowych, ruchy Deskiewicza bywały aż nadto „baletowe”. Aktor i Artur Guza, ukryty za pianinem autor oprawy muzycznej spektaklu, zgrali się jednak zadziwiająco dobrze. Lekkość, z jaką śpiewał i tańczył Deskiewicz, szła w pięknej parze z lekkością, swobodą, śmiałością i pomysłowością Guzy. Gdy do tego dodamy pomysłowe zaaranżowanie przestrzeni, mały performance rozpoczynający spektakl, połączenie tego autotematycznego teatru z żywymi obrazami – filmem Łukasza Czerwińskiego – otrzymujemy wciągającą, dobrą rozrywkę, dającą do myślenia i przekraczającą ciasny światek niedofinansowania i innych odwiecznych narzekań. Małgorzata Bierejszyk, Gazeta Świętojańska
Fot. B. Demska