Dodatkową okazją do świętowania były zbliżające się 30 urodziny pomysłodawcy, z okazji których odśpiewano 100 lat. Poza niewątpliwymi wrażeniami estetycznymi wysłuchać można było Deathcamp Project na żywo oraz zobaczyć wernisaż zdjęć fotografa Piotra Kempy (który robi zdjęcia na TOG już od 5 lat). Trzeba przyznać, że ma bardzo wprawne oko i widzi w ponurej ciemności rzeczy zadziwiająco kolorowe i żywe. Dzięki niemu spektakl szalonego i spontanicznego tańca w rytm elektro i muzyki industrialnej można zobaczyć na tej stronie.
fot.: Piotr Kempa
Poza występem Deathcamp usłyszeć można na imprezach tego typu dj’ów, którzy nakręcają zabawę - H_12 (since 1999), 666V (since 2003) i Sthilmann. Mimo tego, że na imprezę stawiło się ponad 100 osób (tego jestem pewien bo mam bilet nr 106), to smuci fakt, że scena gotycka w Trójmieście (Gdańsku i Gdyni) istnieje i ma się dobrze, ale na koncert japońskiej Gotiki (nowej fali dark elektro) – przyszła 1/10 osób zgromadzonych w Uchu. Imprezy tego typu powinny być lepiej nagłaśniane, bo jak widać nie stanowi problemu dla tych, którzy naprawdę chcą się bawić przyjazd z najodleglejszych krańców naszej aglomeracji.
Deathcamp Project
fot.: Piotr Kempa
Wspomnę tylko, że poza Uchem liczne imprezy tego typu odbywają się w gdyńskiej Anawie. Gdańsk ma niesamowite jak na Europę zabytki z epoki gotyku, Gdynia ma świetne perspektywy rozwojowe jeśli chodzi o imprezy muzyczne. Tradycja imprez kojarzonych z gdańską Forteczną sięga już kilkunastu lat. Sprzyja to dobrej zabawie, bo praktycznie nigdy nie wychodzi się niezadowolonym. Jak powiedział sam solenizant-organizator bez publiczności nie było by tej TOG – i muzyka grana jest przede wszystkim dla dobrej zabawy ku uciesze zgromadzonych. Rytmy psychodeliczne mieszają się z gotyckimi dając miksturę, przy której nie można nie włączyć w rytm tańca.
fot.: Piotr Kempa
fot.: Piotr Kempa
Więcej zdjęć z koncertu
Castle Party z 2006