Antyromans rumuński, ale uniwersalny
Małgorzata Bierejszyk
"Zic Zac" to rumuński taneczny spektakl "obyczajowy", w którym Zachód może przejrzeć się jak w lustrze. Po rumuńsku? To nic. Ten naładowany treścią spektakl dyplomowy (2013) Andrei Gavriliu przemawia językiem tańca, gestów i kodów językowych w sposób tak współczesny, że nawet kwestie wypowiadane w nieznanym widzowi języku wydają się zrozumiałe. Gavriliu – autorka scenariusza, reżyserka, choreografka i tańcząca aktorka stworzyła dzieło bardzo spójne i perfekcyjne w formie. Związek Rumuńskich Artystów Teatralnych uznał to wejrzenie w obyczaje erotyczne generacji Y za najlepszy spektakl teatru tańca w 2014 roku. "Zic Zac" spotkał się z uznaniem na targach widowisk teatralnych w Szwajcarii, a ostatnio był prezentowany w Londynie.
Imponuje synchronizacja ruchów tancerzy, i to zarówno tych wykonywanych w rytm głośnej muzyki, jak i tych w ciszy. Wrażenie robiły zwłaszcza te ruchy, które zgodnie z wydźwiękiem spektaklu postacie wykonywały pod dyktando didżeja. Nie autonomiczne decyzje, ale odruchy – ten mechanizm został pokazany piorunująco konsekwentnie.
https://www.youtube.com/watch?v=srSzCMIP8AI
Zic Zac Trailer Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Całość jest logiczna, nieuśliczniona i dynamiczna. Śledzimy konkretną fabułę: ona i on poznają się, a potem to już jak w życiu - upadki i wzloty. Raz bardziej zależy jej, raz jemu; to próbują z jakąś zaciętością działać samodzielnie, to znów podrygują jak lalki animowane w rytm muzyki. Świat bohaterów jest przedstawiony bardzo starannie i szczegółowo. Każdy dźwięk idealnie słyszalny, każdy detal doskonale widoczny. W tej pieczołowitości wyczuwa się ogromny szacunek dla widza. Efekt znacząco podbijają pomysłowe rozwiązania scenograficzne, ze smacznymi niespodziankami. Nieokreślony niepokój budzi dobór barw i krojów kostiumów, do bólu nawiązujących do mody "po domu" i do kolorystyki akcesoriów gospodarstwa domowego. Wszystko, co pojawia się na scenie, już na niej zostaje, użyte, niepotrzebne, rzucone w kąt. Sceneria robi się tak groteskowa, że widz może powątpiewać w swoją trzeźwość.
Sporo w tym spektaklu poczucia absurdalnego humoru. Mamy tu jeża, nie dość że stepującego, to na dodatek w miękkich kapciach, przelatują niewidzialne nietoperze. Dobrze się rzecz ogląda, bo przede wszystkim jest świetnie zatańczona i zagrana. Brawurowe solowe popisy Stefana Lupu i Andrei Gavriliu, w których każdy mięsień swojego ciała podporządkowali przedstawianym sensom, gdańska publiczność nagrodziła brawami. W spektaklu nie ma ani jednego zbędnego elementu, a u odtwórców ról ani grama zmanierowania czy samozachwytu. Sama treść żadnym nowatorskim objawieniem nie jest, bo zapewne nie miała być. Wręcz przeciwnie, treść jest zrozumiała, gdyż aż za dobrze znamy podobne damsko-męskie sytuacje.
Przy tak rzetelnym odwzorowaniu współczesnego świata tym bardziej niepokoi główne przesłanie: Spróbuj, tylko spróbuj podskoczyć didżejowi! Owszem, możesz się wyszaleć w klubie, ale ani kroku dalej, ani skoku wyżej, bo za sterami maszyny, która gra, wyświetla telewizyjne programy, a nawet upiecze kurczaka, siedzi On – Didżej Wszechmogący. Nie podskakuj, bo oślepi cię blask, Jego aureola nad łbem w kształcie dyskotekowej kuli.
Foto za: stroną Facebooka
Zic Zac na Facebooku (mnóstwo zdjęć, kilka filmów)
Zic Zac na Tygodniu Rumuńskim w Teatrze Szekspirowskim. Scenariusz, reżyseria, choreografia: Andrea Gavriliu, Scenografia: Andreea Sandulescu. Występują: Andrea Gavriliu, Stefan Lupu, Gabriel Costin. Czas trwania: 65 minut