Od pierwszych minut widać było, że sopocianie będą starali się wygrać to spotkanie w defensywie. Świetnie w niej radził sobie zwłaszcza Frank Turner, który bardzo agresywnym naciskiem na Roberta Skibniewskiego całkowicie rozbijał ataki pozycyjne rywali. Rozgrywający AZS był bezradny i rozegrał zdecydowanie najgorszy mecz w tym sezonie, kończąc mecz z bez zdobytych punktów i z zaledwie jedną asystą.
Jak ciężko gra się, gdy wyłączony jest rozgrywający, szybko przekonali się jego koledzy. Koszalinianie w całym meczu zanotowali jedynie 10 asyst, a żaden z liderów w zespole trenera Cizmicia, nie był w stanie zdobyć w tym spotkaniu więcej niż wynosi jego średnia. Jedynym graczem, który regularnie dziurawił sopocki kosz, okazał się Michael Kuebler, który zdobył 16 punktów.
- Zrealizowaliśmy dzisiaj większość założeń w defensywie i chciałbym za to podziękować swoim graczom. Cieszę się, że gra w defensywie sprawia naszym zawodnikom nie mniejszą radość, niż gra w ataku – mówił po spotkaniu trener Mariusz Niedbalski.
Pomimo gry w obronie na bardzo wysokim poziomie i zatrzymaniu rywali na 57 punktach, Trefl bardzo długo nie mógł zbudować bezpiecznej przewagi. W pierwszej połowie na drodze stanęła niska skuteczność w rzutach z dystansu. Po 20 minutach sopocianie mieli zaledwie dwa takie trafienia i głównie dlatego do szatni schodzili z zaledwie siedmiopunktową przewagą.
Kluczowy dla losu spotkania był fragment na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, wygrany przez Trefl 16:2. Przy stanie 50:44, sopocianie zdobyli siedem punktów z rzędu do końca kwarty, a następnie wykorzystali moment nieuwagi rywali na początku czwartej części gry, aby zbudować bezpieczną przewagę.
Bardzo dobrze Trefl radził sobie blisko kosza, gdzie ponownie w roli głównej wystąpił Frank Turner. Amerykanin zdążył już przyzwyczaić kibiców, że po minięciu swojego obrońcy ma szeroki repertuar zagrań, przynoszących drużynie punkty. Rozgrywający naszej drużyny po indywidualnych, lub dwójkowych akcjach uzbierał w tym spotkaniu 18 punktów i 8 asyst.
Niewiele gorszy okazał się Filip Dylewicz. Kapitan Trefla w wielu akcjach był podwajany i odcinany od piłki, ale gdy tylko udało się ją dostarczyć do rąk naszego gracza, kończyło się to zazwyczaj łatwymi punktami. Dylu spotkanie zakończył z 17 punktami i 5 zbiórkami, a cały zespół Trefla w rzutach za 2 punkty osiągnął skuteczność prawie 70%.
W drugiej połowie bardzo aktywny w ataku był Lorinza Harrington, a jego dwa rzuty z dystansu, ostatecznie odebrały rywalom chęć do gry. Amerykanin przez długi czas występował na pozycji rzucającego i doskonale wcielił się w rolę strzelca. Z 11 punktami i 4 zbiórkami na koncie mecz zakończył Sime Spralja, a bardzo wszechstronnie zagrał Adam Waczyński, który uzbierał 8 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty.
Sopocianie w bardzo dobrych humorach kończą więc 2012 rok. Bilans 10 zwycięstw i 4 porażek pozwala naszej drużynie zajmować miejsce w czołówce tabeli, a jeśli w niedzielnym meczu Anwil wygra z PGE Turowem, to nawet pozycję lidera. Oby kolejne mecze, rozegrane już po Nowym Roku, przyniosły kibicom kolejne zwycięstwa i powody do radości.
Trefl Sopot – AZS Koszalin 80:57 (20:14, 18:17 19:13, 23:13)
Trefl: Turner 18, Dylewicz 17, Harrington 12, Spralja 11, Waczyński 8, Stefański 6, Michalak 4, Looby 4,Dąbrowski 0, Brembly 0, Lebiedziński 0, Jarmakowicz 0;
AZS: Kuebler 16, Leończyk 11, Harris 11, Wiśniewski 11, Robinson 6, Mielczarek 2, Milicić 0, Skibniewski 0, Spica 0, Bigus 0, Gibaszek 0;