Kinoteatr Diany Krall
Diana Krall, wokalistka utalentowana, charakterystyczna, klimatyczna, klubowa i sesyjna bardziej niż koncertowa czy wielkohalowa. Mając 48 lat, wciąż wygląda i zachowuje się jak nastolatka. Swoboda, pewna nonszalancja sceniczna, wynikająca ze zmysłowego odbierania świata dźwięków, barwa głosu, otwarta postawa wobec słuchacza, kontrolowana prowokacja stanowiły jej atuty podczas koncertu w hali widowiskowo-sportowej w Gdyni. Można się spierać co do osiągniętego efektu końcowego, czyli zarówno najnowszej płyty „Glad Rag Doll”, która prawie w całości została zaprezentowana w Gdyni, jak również energii, jaką udało się wygenerować podczas koncertu, ale ostatecznie spotkanie przyjęte zostało przez publiczność przyjaźnie, a fani nie kryli radości z powodu usłyszenia wokalistki na jednym z trzech koncertów w kraju, co kontrastuje z odbiorem widzów np. w USA, którzy byli mocno podzieleni w ocenie najnowszej trasy damskiej odpowiedniczki chrypki Toma Waitsa (więcej).
Foto. Paweł Jóźwiak
Diana Krall wpisała się z najnowszą płytą w kolejny renesans zainteresowania retro. „Artysta” i „Hugo i jego wynalazek” zebrały w tym roku większość Oscarów, vintage króluje w sklepach w kraju i zagranicą, nieprzypadkowo też Teatr ROMA sięgnął po „Deszczową piosenkę”, przykłady można by mnożyć. Płyta nie zaskakuje ani pod względem koncepcyjnym (covery utworów Woodsa, Millera, Dixona czy Fishera) ani aranżacyjnym. Jest bezpieczna, stonowana, przyjemna do słuchania w domowych pieleszach, starannie zagrana, choć po trzecim przesłuchaniu, zwyczajnie nuży. Brak rozbudowanych propozycji instrumentalnych, chyba nawet niechęć do poszukiwań aranżacyjnych. Zbyt oczywista stylizacja muzyczna lat 20. i 30. ubiegłego wieku w gatunkach swingu, ragtime'u, klubowego jazzu, bluesa czy country tłumaczy bardziej zainteresowania wokalistki niż angażuje słuchacza do skupienia i odbioru płyty jako propozycji nowej jakości. Najbardziej topornie, bo w zbytnim uproszczeniu, wypadła sekcja rytmiczna. Leniwie toczące się rytmy, nie prowokują, tworząc klimat kołysankowy. Podczas koncertu rytm tylko dwukrotnie został urozmaicony dzięki dwóm aranżacjom, utworowi Toma Waitsa „Temptation" i Raya Charlesa „Lonely avenue”. Te dwie kompozycje pokazały, że Diana Krall ma również zacięcie rock’n'rollowe. Kilkukrotnie zaprezentowała również swoje wariacje na fortepian lub pianino, wchodzące w kontrę z pozostałymi instrumentalistami, zachowując jednak bezpieczny umiar.
http://www.youtube.com/watch?v=Tg9Kzqg2Txs
Diana Krall - Temptation en live sur RTL Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Scenografia podczas koncertu przypominała stary kinoteatr i nawiązywała rekwizytami (księżyc, gwiazdki, lampki, udrapowana, burgundowa kurtyna) do słynnego filmu Georgesa Meliesa „Podróż na księżyc”. Do większości utworów wyświetlane były fragmenty filmów niemych i stare zdjęcia (m.in. dwukrotnie „Metropolis” Fritza Langa, Buster Keaton czy właśnie „Podróż na księżyc”), a w pierwszym klipie do „When the Curtain Comes Down”(na płycie jest to ostatnia piosenka) wystąpił Steve Buscemi (ulubiony aktor Quentina Tarantino w rolach paranoików), oczywiście w stroju i charakteryzacji z epoki. W seansie w stylu retro wystąpili: grający jednocześnie czterema pałeczkami na perkusji Jay Bellerose, na kontrabasie Dennis Crouch, grający na gitarze elektrycznej i skrzypcach bluegrassowy wirtuoz Stuart Dunkan, na klawiszach i akordeonie Keefus Ciancia.
Foto. Paweł Jóźwiak
Wiecej zdjęć w galerii.
Po raz pierwszy mogłam też zobaczyć w akcji słynną, gdyńską kotarę. Warta ponad dwa miliony złotych zamknęła przestrzeń gdyńskiej hali, tworząc bardziej kameralną atmosferę i chroniąc przed widokiem pustych miejsc, których było dość dużo (Sala Kongresowa w Warszawie była wypełniona po brzegi, w Gdyni było ok. 2 500 widzów). Organizacja koncertu nie pozostawiała większych zastrzeżeń, HSW Gdynia zyskuje styl. Rześki klimat na zewnątrz nie przełożył się na atmosferę koncertu, było jednak tylko ciepło i przewidywalnie. Urok i stylowość artystki to jedno, jej nadmierna gadatliwość powodująca, że koncert tracił na płynności, to co innego, a zupełnie innym wymiarem stała się życzliwość publiczności wobec jednej z ważniejszych wokalistek światowego formatu.
Diana Krall, Glad Rag Doll, Hala Widowiskowo-Sportowa w Gdyni, 15.11.2012