Specjalistyczny Ośrodek Wsparcia Dla Ofiar Przemocy w Gdyni – wnioski
Bogdan Krzyżankowski*
Były przynajmniej dwie przyczyny, które wywołały aktualną sytuację w Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia Dla Ofiar Przemocy w Gdyni (potocznie nazywanym "Poradnią dzieci krzywdzonych").
Pierwsza wynika z faktu, że Gdynia tworząc tego typu poradnię była prekursorem. W Polsce brakowało wzorców, schematów organizacyjnych, dobrych rozwiązań ustawowo-prawnych. Placówka, która jest ośrodkiem terapeutycznym -nie opiekuńczym, została niefortunnie upozycjonowana w strukturze organizacyjnej MOPS (Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej). Wywołało to liczne spory kompetencyjne. Badając dzieci z placówek podległych MOPS wykazano błędy, zaniedbania i nieprawidłowości, zalecając działania naprawcze swojej jednostce nadrzędnej. Nie zawsze było to dobrze przyjmowane, szczególne że bezpośredni nadzór nad ośrodkiem ze strony MOPS sprawuje były dyrektor Domu Dziecka. Jednocześnie pracownicy MOPS twierdzili, że nie mogą w pełni ocenić efektywności pracy ośrodka, nie mając pełnego wglądu w dokumentację. Zgodnie z prawem i zasadami etyki dokumentacji terapeutycznej i danych osobowych pacjentów psycholodzy wydać nie mogą. Sytuacja ta wywoływała wiele konfliktów, tworzyła atmosferę wzajemnych podejrzeń i braku zaufania. Kulminacyjnym punktem konfliktu było zwolnienie dyrektora ośrodka, które przypieczętowało destrukcję zespołu i rozpoczęło masowe odchodzenie z pracy psychoterapeutów, a także innych pracowników poradni.
Drugi aspekt ma charakter psychologiczny. Powstanie ośrodka dało możliwości diagnostyczne, jakich do tej pory nie było i nagle okazało się, że zjawiska, które wydawały się być wyjątkową kazuistyką, są wszechobecne, nie omijają nawet dzieci znajdujących się pod opieką MOPS. Znany niemiecki specjalista medycyny psychosomatycznej i psychoterapii Dr med Helga Sthröhle tak pisała : „jest zrozumiałe, że w pierwszej chwili uruchamiane są wszelkie mechanizmy obronne odrzucające prawdę, bo przecież niemożliwe jest, by istniało coś, co nie ma prawa istnieć”. Jednocześnie pojawia się lęk, że dzięki skutecznej diagnozie będzie mogło powstać złudne wrażenie, że w Gdyni tego typu patologii jest więcej, niż gdzie indziej. Zdefiniowanie zjawiska wymusza podejmowanie działań adekwatnych do jego skali, co nie zawsze jest łatwe. Zdecydowanie łatwiej jest „wykłóć oko, która za dużo widzi”. Tak zachował się pan prezydent Guć, i tak zachowało się wiele osób w Niemczech, Szwajcarii, czy innych krajach, kiedy rozpoczynano tam walkę z tym problemem.
Sytuacja ta jest dla mnie również osobistą klęską, gdyż poradnia dzieci krzywdzonych powstała z inicjatywy Komisji Zdrowia poprzedniej kadencji, przy moim istotnym udziale i uznaliśmy to za jeden z największych naszych sukcesów. Destrukcja tego świetnego zespołu odbyła się na naszych oczach i mimo usilnych starań Komisji, nie byliśmy w stanie jej zapobiec.
Szkoda młodych ludzi, którzy jak w piosence Lady Pank uwierzyli, że w życiu coś znaczą, bo wytrwale pieli się na wyżyny doskonałości zawodowej, pracę traktowali jak misję, zajęli się jednym z najtrudniejszych działów psychologii świadomi, jak praca z najciężej doświadczonymi dziećmi może zaważyć o ich przyszłym życiu, a również na jakości społeczeństwa, gdyż większość patologii ma korzenie w dzieciństwie . Nie mogli pogodzić się z faktem, że mniej lub bardziej uzasadnione lęki i urażone ambicje decydentów spowodują, że znaczyć to będzie mniej niż zero. Nic nie dzieje się jednak w próżni, wyszkoleni przez Gdynię terapeuci pomagają teraz dzieciom w innych miejscach np. zwolniona pani dyrektor z częścią byłych pracowników tworzy Wojewódzkie Centrum Traumatologii w Gdańsku. Gdynia bogatsza o smutne doświadczenia powinna zabrać się za odbudowę zespołu już nie w strukturze MOPS, ale podległego wydziałowi zdrowia, przynajmniej za takim rozwiązaniem optuje Komisja Zdrowia.
*Bogdan Krzyżankowski, Przewodniczący Komisji Zdrowia w Radzie Miasta Gdyni, radny PO
(pogrubienia od Redakcji)
Bogdan Krzyżankowski. Foto: Piotr Wyszomirski
--------------------------------------
Oto „(...) dwa alternatywne formularze oświadczenia, których nie zechciały podpisać zatrudnione w ośrodku terapeutki - na potwierdzenie lub zaprzeczenie faktu zdiagnozowanego przypadku molestowania dzieci w gdyńskich placówkach opiekuńczych. Jest też w załączniku tekst oświadczenia, które zdecydowały się one (odręcznie) napisać i podpisać (4 osoby).
Poniżej zaś treść listu skierowanego przez dyrektor Domu Dziecka w Gdyni -Demptowie, do redaktora naczelnego gazety Echo Miasta, w której ukazał sie w miniony czwartek artykuł szkalujący tę placówkę. Są w nim zawarte bardzo istotne informacje, które nie pozostawiają cienia wątpliwości, kto mówi prawdę, a kto kłamie w tej sprawie.
Joanna Grajter
rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni
Gdynia, dnia 03 października 2008 r.
Dom Dziecka
ul. Demptowska 46
81 - 094 Gdynia
Redaktor Naczelny
Echo Miasta
ul. Świętojańska 38/4
81 - 372 Gdynia
W związku z opublikowanym w Echo miasta w dniu 02 października 2008 r. artykułem "Gdy dotyk boli", z uwagi na nieprawdziwe informacje w nim zawarte, zgodnie z art. 31 i następne ustawy Prawo prasowe (Dz. U. z 1984 r., Nr 5, poz. 24 z zm.), zwracam się o zamieszczenie, w terminie przewidzianym art. 32 ustawy Prawo prasowe, poniższego sprostowania:
" Na terenie Domu Dziecka w Demptowie nie mają miejsca żadne przypadki seksualnego wykorzystywania wychowanków. Zamieszczone w artykule "Gdy dotyk boli" stwierdzenie, iż w Domu Dziecka dochodzi do nadużyć seksualnych jest nieprawdziwe i rzutuje na dobre imię naszej placówki. Odpierając zarzuty wskazujemy, iż w okresie od czerwca 2006 r. do maja 2008 r. diagnozowanych było w Zespole Placówek Specjalistycznych 33 naszych wychowanków. W żadnej z 33 opinii w tej kwestii nie znalazła się informacja jakoby którekolwiek z dzieci mogło paść ofiarą wykorzystywania seksualnego w Domu Dziecka. Mając pełną świadomość, że przebywanie w placówce dzieci tworzy podwyższoną możliwość występowania wspomnianych zagrożeń, podkreślamy, iż zatrudnieni u nas wychowawcy są szczególnie wyczuleni aby przeciwdziałać seksualnemu wykorzystywaniu dzieci na terenie placówki jak i poza nią.
Zamieszczenie przez Echo miasta niesprawdzonej i kłamliwej informacji uznać należy za niezwykle szkodliwe dla naszych wychowanków, którym z uwagi na treść artykułu, grozi napiętnowanie ze strony tych z ich rówieśników, którzy ewentualne molestowanie seksualne traktują jako powód do wstydu i wyśmiania.
Z poważaniem,
Elżbieta Żynda
Dyrektor Domu Dziecka
Powiązane artykuły
- 02.10.2008 Wielka afera w Gdyni? Molestowanie dzieci w gdyńskich domach dziecka