Jerzy Satanowski to współczesny człowiek renesansu, człowiek teatru, autor muzyki do filmów, ale także do piosenek najlepszych polskich tekściarzy, poetów, wykonywanych przez artystów formatu Krystyny Jandy, Hanny Banaszak czy Ewy Błaszczyk.
Atmosfera jubileuszowego spektaklu była wypadkową klimatu kuracyjnych miejscowości oraz inspiracji koncertem „Zielono mi" ku pamięci Agnieszki Osieckiej. Występujący na scenie artyści popijali z dzbanuszków rodem z sanatorium, siedząc na ławeczkach z rattanu w otoczeniu kwiatów. Cały spektakl miał charakter niezobowiązującego spotkania w gronie przyjaciół, leniwie przechadzających się po scenie przy okazji tylko wspominają swojego mistrza, który był jedynym kluczem łączącym piosenki wybrane do tego muzycznego spektaklu.
Koncert rozpoczął się utworami „Sanatorium" i „Recepta" (sł. Jan Wołek), entuzjastycznie przyjętymi przez publiczność. Szczególny aplauz wzbudziło wykonanie przez Stanisławę Celińską tekstu: „Pewien stary Mormon, miał schorzały hormon. Nie wiem, czemu miał schorzały, ale może od gorzały? Reszta w zgodzie z normą". Potem energia wytworzona na scenie odrobinę przygasła, zespół przedstawił utwory bardziej melancholijne, jak np. „Złote myśli kobiety" według słów Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej. Dopiero po świetnym wykonaniu piosenki „Ukradła cyganka kurę" (tekst A. Osiecka) przez żywiołową Justynę Szafran atmosfera w teatrze nieco się ożywiła. Zaraz po niej Celińska zaśpiewała piosenkę „Klorynda", humorystyczny tekst o diecie w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. Celińska na tle młodych piosenkarek wypadła bardzo żywiołowo, swoją ogromną energią mogła nawet zawstydzić młodsze koleżanki.
Potem nastąpiła cała seria piosenek z cyklu „Bajeczki Babci Pimpusiowej" (sł. Andrzej Waligórski), które również bardzo przypadły do gustu najwyraźniej łaknącej humoru i rozrywki widowni. Była więc udana „Marysia Sierotka" w wykonaniu Magdaleny Piotrowskiej, „Czerwony Kapturek" oraz „Jaś i Małgosia".
Świetny występ dali także panowie: Arkadiusz Brykalski z piosenką „Insekty" („Kochana żono -przechodzę męki, w domu zalęgły się nam panienki!") oraz Mirosław Czyżykiewicz z dramatycznie wykonanym (ale chyba tak trzeba ten tekst śpiewać?) utworem Stachury „Życie to nie teatr" na finał.
Na bis artyści wykonali wspólnie piosenkę „Ulica japońskiej wiśni" - jeden z moich ulubionych tekstów Agnieszki Osieckiej i chyba jeden z jej bardziej niepokojących utworów, do którego Jerzemu Satanowskiemu udało się stworzyć idealnie oddającą nastrój melodię. Publiczność jednak nie chciała tak szybko pożegnać się z piosenkami, ponownie wykonano więc „Receptę", wszak teatr powinien przede wszystkim edukować. Zadowolona publiczność wychodziła więc z Atelier z gotową receptą na zdrowe życie: „Chcesz być zdrowy, starań dołóż, nie pij, nie jedz, nie cudzołóż. Nie pożądaj, nie podglądaj, kochaj bliźnich i tak dalej"... ja bym jeszcze dodała: chodź do teatru.
Katarzyna Gajewska
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl