Podczas zgrupowania w szwajcarskim Sankt Moritz 26-letni lekkoatleta gdyńskiej Floty nabawił się kontuzji kolana.
- Po trzech tygodniach treningów zaczęło mnie boleć kolano. Na początku myślałem, że to zwykłe przeciążenie i dlatego postanowiłem zrobić przerwę. Przez 10 dni brałem różnego rodzaju zabiegi, ale dolegliwość nie ustępowała. Przed zakończeniem obozu zdecydowałem się wrócić do Polski, aby dokładnie zdiagnozować ten uraz - powiedział PAP Chabowski.
Po badaniach okazało się, że zawodnik Floty doznał naderwania i zapalenia więzadła właściwego rzepki.
- W obawie, że mój wieloletni wysiłek może pójść na marne, spróbowałem wyleczyć tę kontuzję w dość radykalny sposób, specjalnym zastrzykiem w kolano, ale noga cały czas mnie bolała. Nie byłem w stanie trenować i na pewno nie przebiegłbym maratonu. Dlatego podjąłem męską decyzję i zrezygnowałem z wyjazdu do Londynu. Mogłem co prawda stanąć na starcie i po kilometrze się wycofać, ale chciałem być uczciwy wobec siebie i kibiców - wyjaśnił.
Chabowski ma żal do działaczy PZLA. Na igrzyska pojechali bowiem lekkoatleci, którzy nie znajdowali się w najwyższej formie i mieli kontuzje.
- Dyrektor sportowy PZLA Piotr Haczek przekazał mi przez lekarza długodystansowców informację, że z urazem do Londynu nie pojadę. Sam podjąłem decyzję o rezygnacji ze startu, natomiast w igrzyskach wystąpili zawodnicy, którzy przetruchtali swój dystans, albo stanęli tylko w blokach startowych. Wydaje mi się, że zasady powinny być identyczne dla wszystkich, a tymczasem wygląda na to, że są równi i równiejsi. Co prawda prezes Skucha przyznał, że pewne osoby wprowadziły go w błąd, niemniej chciałbym wyjaśnić tę sytuację - zapowiedział 26-letni maratończyk.
Chabowski zamierza teraz wyleczyć kontuzję i na pięć tygodni musi zrezygnować z treningów. Później rozpocznie przygotowania do startu w lutowym maratonie w Tokio.
- Bardzo żałuję, że nie dane mi było zobaczyć wioski olimpijskiej, złożyć ślubowania i otrzymać piąte kółko. Mam jednak dopiero 26 lat i jak na maratończyka jestem młodym zawodnikiem. Do tej pory zaliczyłem tylko dwa takie dystanse i już mogę pochwalić się wynikiem 2:10.07. W Tokio zamierzam uzyskać rezultat w granicach dwóch godzin i ośmiu minut. Przede mną 8-9 lat biegania na najwyższym poziomie, czyli mam jeszcze szansę pojechać dwukrotnie na igrzyska - podsumował Marcin Chabowski.