ORP „Kaszub" powstał razem z trzema bliźniaczymi torpedowcami w latach 1914-1915 w słynnej wówczas niemieckiej stoczni Stettiner Maschinenbau AG „Vulcan", Stettin, czyli w dzisiejszym Szczecinie. Wspomniane okręty budowano dla holenderskiej floty wojennej, jednakże nie dane im było wejść w jej skład. W 1914 roku wybuchła bowiem I wojna światowa i w sierpniu tegoż roku znajdujące się w budowie torpedowce zostały zarekwirowane przez niemiecką marynarkę wojenną. Po ukończeniu w roku następnym służyły pod banderą Kaiserliche Marine, nosząc oznaczenia w postaci litery „V" (pochodzącej od nazwy stoczni) oraz kolejnych numerów (od 105 do 108). Podczas operacji prowadzonych u wschodnich wybrzeży Bałtyku torpedowiec V 107 zginął pod Lipawą na skutek wejścia na postawioną tam rosyjską minę, jednak trzy pozostałe okręty szczęśliwie przetrwały wojnę. W wyniku działań wojennych okręt V 106 okazał się niestety zużyty w tak poważnym stopniu, że zdecydowano się pociąć go na złom. Dwa pozostałe trafiły natomiast w charakterze łupu wojennego do bazy brytyjskiej floty wojennej w Rosyth. W ramach prowadzonego przez zwycięskie mocarstwa podziału ocalałych okrętów pokonanej floty niemieckiej obydwa torpedowce, wraz z czterema innymi, zdecydowano się przekazać nowo powstałej niepodległej Polsce.
Sylwetka ORP „Kaszub”, służącego jeszcze jako V 108 pod niemiecką banderą.
Stało się to zresztą w wyniku odpowiednich działań prowadzonych przez ówczesne polskie władze. Dnia 9 grudnia 1919 roku Rada Ambasadorów przydzieliła Polsce wyżej wspomniane okręty. Torpedowce weszły w skład świeżo odtwarzanej po okresie rozbiorów polskiej floty wojennej pod nazwami OORP „Góral" (późniejszy „Podhalanin"), „Ślązak", „Kujawiak", „Krakowiak" a dawne V 105 i V 108 przemianowano na OORP „Mazur" oraz „Kaszub". Jako pewną ciekawostkę należy dodać, że ORP „Kaszub", po dokonaniu prowizorycznego remontu, popłynął do Polski o własnych siłach, lecz bliźniaczy ORP „Mazur" był tak zużyty, że wymagał przeholowania. Omawiane okręty stały się pierwszymi bojowymi jednostkami odradzanej polskiej floty wojennej - utworzono z nich Dywizjon Torpedowców. Spełniały one także niemniej istotną rolę okrętów szkolnych. Uczono na nich morskiego fachu nawigatorów i mechaników, jak również szkolono innych specjalistów, takich jak artylerzyści czy torpedyści. Torpedowce służyły także celom reprezentacyjnym, składając oficjalne wizyty w bałtyckich portach państw sąsiednich oraz biorąc udział w rozmaitych świętach państwowych i innych uroczystościach. Okręty miały swą bazę początkowo w Pucku, później zaś w świeżo zbudowanym porcie w Gdyni oraz w porcie gdańskim, który jednakże polska flota wojenna miała prawo wykorzystywać tylko i wyłącznie sporadycznie. Właśnie w tym ostatnim doszło niestety do powyżej wspomnianej tragicznej katastrofy oraz straty torpedowca ORP „Kaszub".
ORP „Kaszub” w całej okazałości.
Na początku 1925 roku na ORP „Kaszub" wybuchł pożar w maszynowni. Ponieważ wydawał się on niegroźny oraz został sprawnie ugaszony przez załogę okrętu, ówczesny dowódca torpedowca, kmdr ppor. Bohdan Brodowski, zbagatelizował go, nie informując o nim zwierzchników i nie dokonując w związku z nim żadnej kontroli technicznej. Niestety, ogień spowodował jednak pewne uszkodzenia jednego z kotłów, którego ściany na skutek gorąca poluzowały się oraz stały nieco cieńsze. Nie wiedząc o tym fakcie okręt eksploatowano nadal; w dalszym ciągu używano go również do celów reprezentacyjnych. W czerwcu 1925 roku na pokładzie ORP „Kaszub" pojawił się goszczący z kolejną oficjalną wizytą w Gdyni ówczesny Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Stanisław Wojciechowski. Dostojny gość odbył rejs holownikiem portowym, w trakcie którego dokładnie zwiedził świeżo wybudowany gdyński port handlowy, wojenny i rybacki. Później zwiedził także ORP „Kaszub" oraz właśnie na nim popłynął z wizytą na Hel, zresztą w towarzystwie nowo mianowanego Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej komandora Jerzego Świrskiego. W następnym miesiącu na okręcie wykonano rutynowy, okresowy remont, nadal jednak nie dokonując niestety przeglądu oraz naprawy uszkodzonego pożarem kotła. Po zakończeniu remontu torpedowiec miał udać się, razem z OORP „Podhalanin" oraz „Mazur", z wizytą do szwedzkiego portu Karlshamn. Powyżej wspomniane torpedowce wyszły w morze dnia 18 lipca, natomiast ORP „Kaszub" miał wyruszyć w dwa dni później wskutek niewielkiego przeciągnięcia się wspomnianego remontu. Wyjście w rejs z gdańskiej stoczni zaplanowano punktualnie na godzinę 8.00 rano 20 lipca. Niestety, okrętowi już nigdy nie było dane po raz kolejny ruszyć w morze. Podczas rozpalania uszkodzony powyżej wspomnianym pożarem parowy kocioł eksplodował, rozsadzając okręt. Pomost bojowy wraz z pomostem namiarowym i przednim kominem wyleciał w powietrze, zaś rozszarpany wybuchem torpedowiec częściowo przełamał się, przewrócił oraz zatonął w stoczniowym basenie. Na powierzchni pozostała jedynie plama ropy, w której znaleźli się członkowie załogi okrętu. Większość z nich została natychmiast uratowana, lecz trzy osoby niestety zginęły. Pośród ofiar znaleźli się również palacze, którzy w chwili eksplozji zajmowali się rozpalaniem feralnego kotła (zostali oni później pochowani na cmentarzu w Pucku).
Podnoszenie z dna wraka ORP „Kaszub” zatopionego na skutek eksplozji kotła.
Wrak ORP „Kaszub" został następnie podniesiony, jednakże okazał się on tak poważnie uszkodzony, że nie nadawał się już do remontu i w tej sytuacji zdecydowano się pociąć go na złom. Podczas jego szczegółowego badania specjaliści przedstawili także kilka różnych hipotez dotyczących przyczyn katastrofy. Miedzy innymi twierdzono, że wybuch spowodowało wadliwe wykonanie kotła jeszcze podczas budowy okrętu. Pojawiła się również nawet pewna nigdy nie potwierdzona „teoria spiskowa" - o sabotaż w postaci celowego uszkodzenia kotła podejrzewano prowadzących remont gdańskich stoczniowców. Inną przyczynę wypadku wskazał jednak dowódca bliźniaczego torpedowca ORP „Mazur" komandor Michał Borowski. Stwierdził on, że wybuch kotła mógł być spowodowany uszkodzeniami, których doznał on kilka miesięcy wcześniej w czasie powyżej omówionego pożaru. Przedstawione wyjaśnienie do dzisiaj uważane jest za najbardziej prawdopodobne a awaria ORP „Kaszub" stanowi, jak zresztą powiedziano na wstępie, jedyny w długiej, fascynującej historii polskiej floty wojennej przypadek całkowitej utraty okrętu w okresie pokoju.
Wrak ORP „Kaszub” po podniesieniu – na pierwszym planie częściowo odłamana i przewrócona część dziobowa okrętu, dalej widoczne rozerwane wybuchem kotła śródokręcie oraz nieomalże nienaruszona część rufowa z drugim kominem.
Bibliografia:
Kaczmarek Z., Trzej prezydenci II Rzeczypospolitej, Warszawa 1988,
Kitowski S., Gdynia - miasto z morza i marzeń, Gdynia 1997,
Małkowski K., Bedeker gdyński, Gdańsk 1995,
Pertek J., Wielkie dni małej floty, Poznań 1959,
Pestka H., „Biała jak mewa". ORP „Iskra" (1926-1948), Łomża 2006,
Piwowoński J., Flota spod biało-czerwonej, Warszawa 1989,
Pławski E., Fala za falą... Wspomnienia dowódcy ORP „Piorun", Gdańsk 2003.