Eksperymentalnie i we mgle
Tomasz Wilary
W poprzednim artykule wspominałem, że w tym roku Festiwal pełen jest niespodzianek, nie tylko muzycznych ale także kulturalnych. Już pierwszy koncert Kapeli ze Wsi Warszawa, promujący najnowszą płytę „Nord" pokazał, że ten dzień Festiwalu (po burzliwym dniu pierwszym), będzie raczej odpoczynkiem przed kolejnymi dniami. Tak się na szczęście nie stało. Kapela zagrała energicznie i jak zwykle świetnie. Były m.in. nowe utwory „Bendzie wojna", „Ej ty, gburski synie" ale nie zabrakło utworu „Żurawie" na bisy. Trzeba przyznać, że to bardzo niecodzienne doznanie, gdy zespół folkowy, znany bardziej za granicą niż w Polsce, gra muzykę ludową na scenie głównej Open'era.
http://www.youtube.com/watch?v=zAOm6h6Mk2A
Kapela ze Wsi Warszawa - Bendzie wojna - live Sopot - 01-05-2012 part 2/3 Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Nie można nie wspomnieć o koncertach na scenie Młodych Talentów. Wszak to tam odbywają się pierwsze koncerty każdego dnia. Tutaj też były niespodzianki. Humor i dystans twórców emanował ze sceny. Zespół „Miąższ" w piosence o cebuli, dokonał prawdziwej rewolucji na scenie.
http://www.youtube.com/watch?v=dZa-CbLz3Ig
Miąższ.Gówno.Gówno i cebula. Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Inaczej do swojej obecności na tej najbardziej wymagającej scenie, podszedł zespół Pipes and Pints. Kapela postanowiła rozkręcić imprezę za pomocą dud i piszczałek. Ich występ to kolejny nasycony folkiem, odjechany, czesko-amerykański punk-rock. Można ich porównać tylko do Gogoli, którzy dzień wcześniej rozruszali kilkunastotysięczny tłum pod Sceną World.
http://www.youtube.com/watch?v=-SCMchfGQvs
Pipes and Pints - City By The Sea (official videoclip) Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Trochę później na scenę wkroczyli chłopcy z Major Lazer wraz z tancerkami. Już od pierwszej chwili, ten przepełniony seksem występ, spowodował istne szaleństwo tłumu. Muzyka dancehall nie należy do mojej ulubionej, aczkolwiek artyście należy się wielki dowód uznania za energię, jaką wkłada w każdy koncert. Już po 2 minutach latał uniesiony na rękach wśród publiczności i biegał pod sceną. Namawiał też do zdjęcia kurtek i tanecznego szaleństwa. Nic dziwnego, że wszyscy go posłuchali. W pewnym momencie wszyscy przykucnęli, aby za chwilę ponownie skakać w opętanym rytmie. Na scenie pojawiły się też najzagorzalsze fanki, które pokazywały swoje umiejętności taneczne na scenie. Ten występ na długo zapadnie festiwalowiczom w pamięci. Super zabawa to coś, w czym Major jest najlepszy.
http://www.youtube.com/watch?v=dKKdJoXF7PI
Major Lazer - Original Don ft. The Partysquad Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Zupełnie odmienna atmosfera panowała natomiast pod główną sceną, na której pojawiła się orkiestra symfoniczna pod batutami Krzysztofa Pendereckiego i Jonnego Greenwooda (gitarzysty Radiohead). Byłem zdziwiony postawą tłumu pod główną sceną, który raczej słuchał tych długich utworów, niż nerwowo rozglądał się poszukiwaniu wyjścia. O ile 10 minutowego kawałka „Threnody for the Victims of Hiroshima" słuchało się w miarę obojętnie, to kolejny utwór Pendereckiego wymagał niesamowitej wrażliwości słuchacza. Jak podkreślił Mikołaj Ziółkowski (organizator) - ten eksperyment niósł za sobą pewne ryzyko. Jednak koncert bardzo się podobał, być może z uwagi na obecność wielopokoleniowej publiczności oraz przez zróżnicowanie subkulturowe - pod sceną stali obok siebie wielbiciele talentu Pendereckiego, jak choćby aktorka Maja Komorowska, jak i amatorzy mocnych brzmień i fani muzyki Radiohead. Muszę jednak przyznać, że w niesamowitych warunkach atmosferycznych (mgła), był to jeden z koncertów, których pamięć tak łatwo nie zdoła zatrzeć. Na brawa zasługuje też Aukso Orchestra, która w ostatnich dwóch utworach pokazała pełen wachlarz swoich możliwości.
Podsumowując uważam, że w drugim dniu Festiwalu nie zabrakło ciekawych artystów folkowych. Wystąpili też Paula i Karol, którzy dwa lata temu debiutowali na tej scenie. W tym roku zagrali bogaty set. Ponownie bohaterem sceny zostały skrzypce. Skoczne kawałki i zaraźliwa pogoda ducha, przyciągały ludzi aż do końca. Paula i Karol promowali swój drugi krążek „Whole Again" ale zagrali też starsze kawałki. Paula, poza śpiewem, grała też na akordeonie.
http://www.youtube.com/watch?v=Sj8YKzYBaM4
Paula & Karol - Calling (Official Video) Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Jednak ten koncert musiał się dla mnie zakończyć tuż przed bisem, gdyż na scenie w dużym namiocie pojawiła się Jessie Ware. Jej debiutancki album "Devotion" ukaże się już 20 sierpnia. Jessie Ware zmyślnie porusza się na styku elektroniki, r'n'b i nowoczesnego popu. Ta młoda brytyjka zmierza powoli do panteonu gwiazd Openera i niewykluczone, że za parę lat zagra na dużej scenie. Artystka ma niewątpliwie olbrzymie zdolności wokalne i nie waha się ich używać! Znawcy muzyki twierdzą, że niebawem Ware może zająć miejsce Florence and The Machine. Szkoda tylko, że nie doczekaliśmy się bisów.
http://www.youtube.com/watch?v=tQ1-EAZ2eYA
Jessie Ware - Strangest Feeling Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Należy wspomnieć o jeszcze jednym zespole, czyli o grupie Drive The River. Niestety ich koncert pokrył się częściowo z koncertami na dużej scenie i nie sposób było przemieścić się przez cały teren Festiwalu w krótkim czasie. Jednak w opiniach słuchaczy, jak i samego artysty koncert był bardzo udany.
http://www.youtube.com/watch?v=3iUHfAChgBA&list=PL12D61D88D56291F0&index=4&feature=plcp
Dry the River - No Rest Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Zapraszam na kolejne relacje z Festiwalu Heineken Open'er.