Awizowane składy wskazywały, że zarówno gospodarze jak i goście skorzystają z przepisu o zastępstwie zawodnika. Ostatecznie jednak kierownictwo PGE Marmy postanowiło zastąpić wpisanego do programu Fina Joonasa Kylmaekorpi Maciejem Kuciapą. Występ tego drugiego nad polskim morzem był niestety fatalny, choć trudno o ocenę racjonalności omawianej zmiany, gdyż trzeba pamiętać, że w związku z tym, że Kylmaekorpi legitymował się dopiero czwartą średnią biegową w drużynie (trzeci był tylko pod względem KSM), oraz w świetle obowiązujących przepisów, zastępować nie mogliby go najsilniejsi zawodnicy z Rzeszowa: Jason Crump i Grzegorz Walasek.
Mimo to przed meczem nic nie zapowiadało pewnego zwycięstwa gdańszczan. Większość osób zgodnie typowała wyrównany i zacięty bój o dwa punkty. Tymczasem rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Po czterech wyścigach czerwono-biało-niebiescy prowadzili w niemal największych możliwych rozmiarach - 19:5. Licznie zgromadzeni na trybunach obiektu im. Zbigniewa Podleckiego przecierali oczy ze zdumienia, kiedy Krystian Pieszczek w drugim biegu po ostrej walce przeszedł na dystansie Grzegorza Walaska. W biegu czwartym miało dojść do pierwszego pojedynku na linii Nicki Pedersen - Jason Crump, jednak ze spodziewanych emocji niewiele wyszło, bo kłopoty sprzętowe Australijczyka uniemożliwiły mu równą walkę tuż po starcie.
Pierwsze indywidualne zwycięstwo rzeszowianie odnieśli w biegu piątym, w którym trzy "oczka" padły łupem Walaska. "Greg" nie miał jednak łatwego zadania i musiał zaciekle walczyć zTomaszem Chrzanowskim, który najpierw minął prowadzącego od startu rzeszowianina, by następnie ustąpić mu pola po skutecznym ataku Walaska po zewnętrznej. Po chwili pech dopadłKrystiana Pieszczka, który w kolejnym biegu, znajdując się za plecami Nicki Pedersena, zanotował defekt motocykla. Jako, że w pierwszym podejściu do tego wyścigu wykluczony za upadek został Lee Richardson, "Krycha" przy aplauzie publiczności dalszą część dystansu pokonał pchając motocykl do mety, co warte było jeden punkt.
Mimo, że w dalszej części meczu "trójki" bezdyskusyjnie kolekcjonował Crump, to gdańszczanie wciąż powiększali przewagę. Po podwójnym zwycięstwie w wyścigu dziewiątym pary Jonasson - Bogdanovs na tablicy ukazał się rezultat 36:18, a kiedy dwa biegi później wyczyn ten skopiowaliNicki Pedersen i ponownie Jonasson, przewaga gospodarzy urosła do rekordowego poziomu 22 punktów (44:22). W tym wyścigu wielki hart ducha pokazał "THJ". Szwed, który w trakcie zawodów musiał przyjąć aż dwa zastrzyki-blokady w kontuzjowaną niedawno rękę czuł się na tyle źle, że musiał w parku maszyn zmagać się z odruchami wymiotnymi. Kiedy jednak Jonasson podjeżdża pod taśmę nic innego nie ma znaczenia i zawodnik udowodnił to w biegach jedenastym oraz trzynastym. W pierwszym przypadku atakami po "szerokiej" przedarł się z miejsca ostatniego na drugie, a dwa wyścigi później ułańską szarżą przy samej bandzie przeszedł Lee Richardsona.
Ostatnie biegi należały niestety do rzeszowian, którzy od gonitwy dwunastej do zakończenia meczu zniwelowali straty aż o dziesięć "oczek", wobec czego mecz zakończył się rezultatem 51:39 dla LOTOS Wybrzeża. Oznacza to, że o punkt bonusowy oba zespoły stoczą zacięty pojedynek w sierpniowym rewanżu w Rzeszowie.
Ekipa przyjezdna zaprezentowała się nad morzem jako drużyna nierówna. Walkę z naszymi żużlowcami podjęli jedynie Jason Crump oraz Grzegorz Walasek, ponadto w niektórych biegach "szarpał" Łukasz Sówka. Występ pozostałych zawodników formacji seniorskiej był zdecydowanie poniżej oczekiwań, wobec czego trener Dariusz Śledź nie miał zbyt dużego pola manewru jeśli chodzi o wprowadzanie rezerw taktycznych.
Na abitną jazdę naszych zawodników aż miło było patrzeć. Pozostaje mieć nadzieję, że werwy gdańszczanom nie zabraknie w niedzielę podczas pojedynku na Motoarenie z jednym z faworytów do medali DMP - Unibaksem Toruń. Już za dwa tygodnie na naszym torze zjawi się natomiast drużyna Polonii Bydgoszcz, która dzisiaj niespodziewanie pokonała Falubaz Zielona Góra 52:38.