Grzebanie w pamięci.
Sonja Block
Niech czytelnik się odpręży, weźmie dwa głębokie oddechy, przypomni sobie jakieś miłe wspomnienie... Do zestawu takich wspomnień należy zaliczyć udany spektakl „Memo” kolektywu Polka Dot, który zagościł na Sopockiej scenie Off de BICZ. Autorzy spektaklu przybliżyli widzowi mechanikę tego, co zobaczył, w sposób zabawny i zaskakujący, pozostawiając go bez jasnych odpowiedzi i jednym pytaniem: czym był ten cały hipokamp?
„Memo” podejmuje problem pamięci, zapamiętywania i zapominania, mechanikę budowania skojarzeń. Punktem wyjścia i inspiracją dla tych rozważań były dzieła profesora neurologii i autora wielu książek popularnonaukowych, Oliviera Sacksa oraz specjalisty od historii psychologii, Douwe Draaismy, którzy w swoich pracach poruszali wiele aspektów funkcjonowania ludzkiego mózgu. Nic nie nadaje rozważaniom naukowym takiej świeżości jak sztuka. Zwłaszcza, jeśli podejdzie się do tematu z humorem. Różne w tempie sceny w „Memo”, zmieniają się jak w kalejdoskopie. Po krótkim zapoznaniu się z nietypowym otoczeniem (spektakl zostaje niespodziewanie przeniesiony do sali prób w budynku teatru Off de BICZ), zostajemy zachęceni do relaksu, potem brutalnie z niego wyrwani przez perkusistę Michała Gosa, którego instrument okazuje się odgrywać rolę najważniejszą w spektaklu. Choć zdawał się być tylko tłem, perkusista nawiązywał kontakt z aktorkami w najmniej oczekiwanych momentach i stawał się częścią akcji - przeszkadzał im, a czasem pomagał, ale zawsze wyznaczał rytm spektaklu. Widz nie zdążył „nacieszyć się” tajemniczym klimatem układów choreograficznych w wykonaniu tancerki i aktorki Uli Zerek, ponieważ nagle został przeniesiony do „kuchni” swojego umysłu. Proces zapamiętywania zostaje przed nim rozłożony na części pierwsze (jak na kuchennym stole) i sprowadzony do nieco dziwacznego przepisu na robienie dżemu truskawkowego, który można następnie przechowywać w bezpiecznym słoiku pamięci długotrwałej.
Justyna Bartoszewicz z niezłomnym spokojem profesjonalistki prowadzi widzów w podróż po swoim i naszym umyśle, fascynującym, lecz również często ułomnym i niedoskonałym. Potrafi nawet sceny całkowicie statyczne zamienić w interesujący fragment spektaklu, w których odsłania kolejne rzeczy, które chcielibyśmy zapamiętać, lecz niestety nam umykają. Rysuje przed widzem obraz kobiety, której rodzice są wzorcowym przykładem udanego małżeństwa, podczas gdy ona właśnie straciła mężczyznę, którego kochała. Bohaterka próbuje sobie przypomnieć dawno zapomnianą melodię o miłości. Umiejscawia w czasie i przestrzeni to, co za chwilę ponownie zostanie oderwane od świata rzeczywistego przez powolny, precyzyjny i szalony taniec Uli Zerek do rytmu wariacji na perkusji. Taniec, jak podejrzewam, przedstawia pracę naszej pamięci: powtarzalność, schematyczność, skojarzenia, mechaniczność.
Spektakl kilkakrotnie pozytywnie mnie zaskoczył ciekawymi, zabawnymi efektami. Zaangażowano widzów w częściowe stworzenie scenografii, poprzez nazywanie jej elementów, użyto dziecięcych zabawek, wprowadzono fragmenty wypowiedzi mieszkańców Sopotu na temat pamięci i wspomnień.
Spektakl „Memo” jest godną polecenia offową propozycją teatralną, jeśli pragniemy oderwać się nieco od rzeczywistości, „pogrzebać” w swojej pamięci, a przy okazji dobrze się bawić.
Memo, Polka Dot, dramaturgia: Szymon Wróblewski, muzyka: Michał Gos, design i kostiumy: Julia Cyrzan, Ula Wasilewska, obsada: Justyna Bartoszewicz, Ula Zerek. Premiera 10.04.2011r.
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl