W 82 dni dookoła jazzu : JaZzGdyni hitem maja w Gdyni
Cykl koncertów JaZzGdyni, zakończony 25 maja występem „Pokładowego” tria RGG, zakończył zdarzenie, które nie miało precedensu w historii wybrzeżowego życia koncertowego. Oto jedno środowisko, skupione wokół jednego człowieka, zorganizowało 32 koncerty w 82 dni - tego jeszcze nikt nie odważył się uczynić.
Tomasz Stańko na JaZzGdyni, 25 kwietnia 2008.Foto: Piotr Wyszomirski (powiększ)
Nieprzypadkowo w kategoriach odwagi trzeba patrzeć na projekt Sławomira Łuby, właściciela „Pokładu”. Wielu z niedowierzaniem patrzyło przed rozpoczęciem cyklu na ilość wykonawców: przecież nie ma aż takiego rynku na jazzowe koncerty w Gdyni, ludzie tego nie wytrzymają - ot, takie typowe polskie narzekania. Z czasem zaczęto odkrywać bogactwo i różnorodność propozycji, wzajemne powiązania i logikę zestawu.
Właśnie różnorodność była największą wartością JaZzGdyni. Mieliśmy przyjemność wysłuchać wielu barw jazzu: od swingu po free jazz, od uznanych gwiazd polskich po wschodzące i uznane gwiazdy amerykańskie. Grali dla nas młodzi jazzmani z USA, Europy i Polski. Co ważne, nie zabrakło wśród wykonawców ogromnej reprezentacji muzyków z Wybrzeża.
Tomasz Stańko na JaZzGdyni, Kołysanka Krzysztofa Komedy z „Dziecka Rosemary” Romana Polańskiego
Z pewnością największą, komercyjną gwiazdą był Chris Botti, ale najbardziej „gorącym” nazwiskiem był jednak Brad Mehladu. Nie zawiódł z pewnością Al Foster, ale dla mnie największym wzruszeniem były koncerty naszych Mistrzów: romantycznego Włodzimierza Nahornego i i lakonicznego Tomasza Stańki
Włodzimierz Nahorny Trio Bogdanowicz Biskupski JaZzGdyni Gdynia Gazeta Świętojańska
Włodzimierz Nahorny Trio, Jej portret, 25 kwietnia 2008
Koncerty odbywały się na „Pokładzie” i Jazz Cafe Scenie. Podczas wiosennej edycji został wprowadzony nowy zwyczaj-podczas koncertów (prawie wszystkich) nie sprzedawano piwa! Z pewnością gdyby muzyka Brada Mehldaua miała się przebijać przez dźwięki dochodzące z baru, byłoby wręcz bluźnierstwem. Ale czy wszystkie koncerty powinny być obłożone prohibicją? Rzecz do dyskusji – wszak dla wielu jazz kojarzy się z określoną atmosferą klubową, w której piwo odgrywa niepoślednią rolę. Skoro jesteśmy już przy zwyczajach „jazzowych” to namawiamy pana Sławomira na wyrażenie zgody chociażby na robienie zdjęć przez fotografów z naszych mediów. I tak „wszyscy” pstrykają, a z fleszem nawet „VIPy”. Mile widziane jest też „uprzyjaźnienie” wykonawców – marzy mi się sesja dla mediów czy konferencje prasowe wszystkich gwiazd.
Trio Włodzimierza Nahornego na JaZzGdyni, 25 kwietnia 2008, Foto:Piotr Wyszomirski (powiększ)
JaZzGdyni był też bezprecedensowym zdarzeniem w dziedzinie marketingu i PR-u . Każdy widział, że miasto „żyło” jazzem: błękitne flagi, tablice, banery z charakterystycznym logotypem – wszystko to bardzo starannie przygotowane i przemyślane. Imprezie towarzyszył pięknie przygotowany, wielostronicowy folder, znak JaZzGdyni konsekwentnie multiplikował się w różnych materiałach, poligrafii, gadżetach. Oczywiście osobna, profesjonalna strona internetowa - ale to już chyba standard, choć obserwując niektóre prezentacje klubowe chyba niekoniecznie. Ponadto wyczerpujące, profesjonalne info dla mediów – cenne i pomocne nie tylko w trudnych chwilach. Bez wątpienia „opakowanie promocyjne” było dziełem samym w sobie – godnym artystycznej rangi całego zdarzenia.
„Pokładowcy” nie próżnują i przygotowują jesienną edycję JaZzGdyni. Jazzfani zacierają dłonie w oczekiwaniu na kolejne gwiazdy. Miejmy nadzieję, że JaZzGdyni pogłębi rynek odbiorców imprez jazzowych w mieście, tym bardziej, że wiosną miało miejsce wiele ciekawych koncertów jazzowych w „Uchu” oraz „Bohemie”, która dzielnie wysforowała się na trzecią siłę jazzową w mieście. A może by tak do Gdyni wrócił koedukacyjny festiwal jazzowy? Wspólne dzieło połączonych sił klubowych?
JaZzGdyni w Gazecie Świętojańskiej
Nominacje do gdyńskiego hitu/hita kwietnia:
JaZzGdyni
III Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@port