Urząd konserwatora nie zareagował, bo był to anonim, a także - jak twierdzi rzecznik Marcin Tymiński - e-mail nie dawał podstaw do interwencji. Za oficjalne zgłoszenie została dopiero uznana interwencja dzienikarzy 3 sierpnia, którzy informację o rozbiórce otrzymali od tego samego nadawcy - jego imię i nazwisko widniało w adresie mailowym.
- Takie tłumaczenie pozbawione jest logiki. To tak, jakby policja nie reagowała na anonimowe informacje o podłożeniu bomby - tłumaczy swoją decyzję o poinformowaniu prokuratury Dariusz Słodkowski. - Absolutnie niedopuszczalne jest ignorowanie takich zgłoszeń. - twierdzi radny.