Z młodym, utalentowanym saksofonistą Maciejem Obarą Stańko spotkał się po raz pierwszy pod koniec 2007 roku i współpracował - przy nagraniu muzyki do spektaklu autorstwa Larsa Norena „Terminal 7” oraz w ramach projektu zaprezentowanego na festiwalu w Bielsku-Białej. Owocna współpraca z Maciejem Obarą znalazła swoją kontynuację właśnie zaproszeniem do projektu "New Balladyna Quartet", wraz z sekcją rytmiczną jego własnego zespołu: M.O. Trio, czyli - Maciejem Garbowskim (bas) oraz Krzysztofem Gradziukiem (perkusja). Właśnie ten projekt został zaprezentowany przy okazji występu na JaZzGdynia. Minęło ponad trzydzieści lat od nagrania płyty „Balladyna”. W tym czasie mistrz trąbki zagrał kilkaset koncertów w kraju i za granicą. Zdobył sobie sławę i uznanie jako jeden z najbardziej wpływowych trębaczy jazzowych wykonujących tzw. free jazz. Zanim nagrał Balladynę (1975), tworzył z Komedą ( zagrał na jego wszystkich 11. polskich płytach) oraz Adamem Makowiczem. Kolejna płyta była już pisana dla Komedy – zatytułowana Music for K (1970).
Sam o wspomnieniu Krzysztofa Komedy mówi, że własną muzykę zaczął grać dopiero po jego śmierci. Porównuje go do geniuszy, do Mozarta. Wspomina, że wcześniej komponował w zespole Jazz Darings, gdzie grał kompozycje Ornette'a Colemana. Dopiero po śmierci Komedy założył własny kwintet .
Tomasz Stańko na JaZzGdyni, 25 kwietnia 2008.Foto: Piotr Wyszomirski (powiększ)
Na pytania dotyczące, co czynią go wielkim artystą, odpowiada raczej niechętnie. Miles nie był ani wielkim kompozytorem, ani wielkim trębaczem – miał swój styl – w tym upatruje szansy dla siebie. Posiadając swój własny, wypracowany styl, przejawiający się w umiejętności przełożenia własnej osobowości na język muzyki, tkwi artyzm nie tylko polskiego trębacza. Według Stańki era wielkości jazzu trwa, ale jej moment kulminacyjny minął wraz z życiem Milesa.
Utwory Stańki odzwierciedlają nieco jego stany emocjonalne, nostalgię, tęsknotę – ten wspaniały trębacz prawdę muzyki widzi w przekazywaniu emocji. Emocji nie da się oszukać. Jazz zmienia się wraz z rozwojem własnej osobowości.
Granie z Mistrzem wymaga zdwojonej koncentracji: Tomasz Stańko na JaZzGdyni, 25 kwietnia 2008.Foto: Piotr Wyszomirski
Powracając do własnej legendy – „Balladyny” - twórca jest już dziś zupełnie inny – także muzyka, jaką wykonuje posiada inne walory – ale w dalszym ciągu jest to błyskotliwie zagrany jazz na najwyższym poziomie.
Stańko – katapulta do refleksji
Nieprzypadkowo chętnie współpracuje z muzykami skandynawskimi. Jest, podobnie jak oni, niezwykle precyzyjny i lakoniczny – zdecydowanie woli zagrać o dwie lub jedną nutę mniej, niż choćby ćwierć za dużo. Ponad 40 lat na scenie, tysiące koncertów i wciąż umacnia swą pozycję jednego z najciekawszych, współczesnych twórców jazzu. Dość typowy skład: Mistrz i młodzi, a On wcale nie na pierwszym planie na scenie bo... dźwięki i tak dojdą do każdego, kto chce je usłyszeć. Jak zawsze bardzo spokojny i oszczędny: jeden bis i do domu. Przy nim Garbarek to twórca przebojów, a Eddie Henderson powinien słuchać przez kilka dni bez przerwy... ciszy.
Tomasz Stańko na JaZzGdyni, 25 kwietnia 2008.Foto: Piotr Wyszomirski
Stańko jest już ikoną polskiej kultury i punktem odniesienia dla całego polskiego jazzu. Teraz wraca do swych korzeni i do swego Mistrza. Rozpoczął od „Litanii” a skończył na:
Tomasz Stańko na JaZzGdyni, Kołysanka Krzysztofa Komedy z „Dziecka Rosemary” Romana Polańskiego
Tomek Wilary
JaZzGdyni:Tomasz Stańko, Pokład, 26 kwietnia 2008
Więcej o koncertach i muzyce w Gdyni w dziale Gdynia muzyczna