Sopocianie bardzo dobrze rozpoczęli to spotkanie i dzięki szybkim efektownym akcjom objęli kilkupunktowe prowadzenie. Bardzo dobrze w pierwszych minutach spisywali się Adam Waczyński i Dragan Ceranić, którzy bezbłędnie wykorzystywali wszelkie szanse na zdobywanie punktów.
Przez długi czas nasi gracze kontrolowali to spotkanie i wynik na tablicy. Kotwica pierwszy szturm przeprowadziła w drugiej kwarcie, kiedy dwa kontrataki wykończyła rzutem za trzy punkty, zanim jeszcze większość graczy zdążyła przejść na połowę Trefla. Po trafieniach Bręka i Scotta dało im to prowadzenie 33:29. Do przerwy nasi gracze potrafili jednak wyjść z opresji i odzyskać prowadzenie, ponownie dzięki skutecznej grze Ceranicia i Waczyńskiego, do których przyłączył się Filip Dylewicz.
Problemy Trefla zaczęły się po powrocie z szatni. Gospodarze rzucili dziewięć punktów z rzędu i trener Muiznieks musiał prosić o czas. Niewiele to jednak zmieniło w obrazie gry naszego zespołu. O ile w obronie sopocianie radzili sobie całkiem dobrze, o tyle w ataku seryjnie nie wykorzystywali szans na punkty. Przez dziesięć minut nasz zespół zdołał zdobyć zaledwie osiem punktów i oddał prowadzenie, które gospodarze potrafili utrzymać już do końca spotkania.
W czwartej kwarcie nasz zespół desperacko próbował odrabiać straty, ale świetnie dysponowany Scott i Marko Djurić, który dodał dwie trójki, nie pozwoli sopocianom na zbyt wiele, choć dzięki niektórym świetnym zagraniom Filipa Dylewicza i Dragana Ceranicia pod koszem, sopoccy kibice mieli nadzieję na sukces do ostatnich minut. Ostatecznie Trefl musiał jednak uznać wyższość gospodarzy i przegrał 68:74.
Przyczyną porażki była niska skuteczność w rzutach z dystansu i przegrana walka o zbiórki. Po raz kolejny nasi gracze mieli duże problemy z umieszczeniem piłki zza linii 6,75 m. Udało się to tylko trzy razy na 21 prób. Zwracał na to uwagę także trener Muiznieks na pomeczowej konferencji prasowej. Jest to element, który zdecydowanie trzeba poprawić przed kolejnym spotkaniem w Ergo Arenie z Polpharmą Starogard Gdański.
Pod tablicami z kolei nasi zawodnicy pozwolili rywalom zebrać aż 13 zbiórek ofensywnych. To zdecydowanie za dużo jeśli chce się myśleć o zwycięstwie, a w ataku drużynie nie wiedzie się najlepiej. Sam Darrell Harris zbierał piłkę 11 razy, choć na parkiecie spędził zaledwie 23 minuty z powodu problemów z faulami. Ogólnie nasz zespół przegrał walkę o zbiórki aż 30:40.
Najwięcej problemów Treflowi sprawił jednak Ted Scott. Amerykanin był nie do zatrzymania dla naszych obrońców. Trener Muiznieks co chwili zmieniał przy nim obrońcę, ale nie przynosiło to skutku. Zawodnik Kotwicy nic nie robił sobie z wszelkich prób powstrzymania go i zdobył w meczu aż 28 punktów na bardzo dobrej skuteczności.
Jasnym punktem w zespole Trefla był za to Dragan Ceranić. Wygląda na to, że dobry występ z zeszłego tygodnia z AZS Koszalin nie był jednorazowym, a raczej sygnałem, że środkowy Trefla wraca powoli do formy. W Kołobrzegu Ceranić zanotował 15 punktów, miał 4 zbiórki oraz aż dziewięć wymuszonych fauli. Już w pierwszej połowie Harris złapał na nim większość ze swoich czterech przewinień.
Solidny występ zaliczyli także Filip Dylewicz i Giedrius Gustas. Obaj starali się wziąć ciężar zdobywania punktów na siebie, ale mimo skutecznych minięć i wejść pod kosz, piłka tylko czasami znajdowała drogę do kosza. W swoich wysiłkach byli jednak osamotnieni. Bardzo dobrze w pierwszej połowie spotkania grał Adam Waczyński. Niestety po przerwie, tak jak i jego koledzy miał problemy ze skutecznością.
Już za tydzień, w niedzielę, sopocianie zmierzą się z Polpharmą Starogard Gdański. Zapraszamy do Ergo Areny.
Kotwica Kołobrzeg - Trefl Sopot 74:68 (20:23, 15:17, 17:8, 22:20)
Trefl: Ceranić 15, Dylewicz 15, Gustas 12, Stefański 8, Waczyński 7, Kinnard 4, Kikowski 3, Buskevics 2, Hlebowicki 2.