Do tego meczu gdański obóz przystępował bardzo zmobilizowany, ale też z dużymi obawami o rezultat spotkania. Nic w tym dziwnego - w kończącym się sezonie czerwono-biało-niebiescy przeżywali bowiem chwile niespodziewanych sukcesów, jak i gorycz bardzo wysokich porażek. Trudno było zatem wyrokować w kwestii szans zespołu prowadzonego przez Stanisława Chomskiego z częstochowskimi, ekstraligowymi "Lwami".
Mecz świetnie rozpoczęli miejscowi. W pierwszym, młodzieżowym biegu ze startu "uciekł" wszystkim Damian Sperz, ale jego kolega Matej Kus zamykał stawkę. Czech świetnym atakiem wyprzedził jednak na jednym wirażu obydwu częstochowian, wprawiając w wielką radość liczną gdańską publiczność. Wyścig drugi zwycięstwem 4:2 zakończyli częstochowianie, ale nie wpłynęło to demobilizująco na zespół LOTOS Wybrzeża. Najskuteczniejsza para naszej drużyny w osobach Renata Gafurova i Dawida Stachyry pokonała dubletem Rafała Szombierskiego i Jonasa Davidssona, zapewniając już sześciopunktową przewagę czerwono-biało-niebieskim. Kilka minut później to jednak ponownie goście mieli powody do radości, bo w maksymalnych rozmiarach bieg czwarty na swoją korzyść rozstrzygnęła para Holta - Woffinden. Dwaj uczestnicy cyklu Grand Prix wyczyn swój powtórzyli w wyścigu siódmym, czym wyprowadzili "Lwy" na dwupunktowe prowadzenie.
W pięciu kolejnych, następujących po sobie biegach LOTOS Wybrzeże zaprezentowało iście szwajcarską precyzję. Wyścigi od ósmego do dwunastego kończyły się zwycięstwami gospodarzy 4:2, dzięki czemu gdańszczanie wyszli na najwyższe w tym meczu, ośmiopunktowe prowadzenie. Taka różnica między zespołami utrzymywała się do drugiego z biegów nominowanych, który musiał zostać powtórzony po upadku Renata Gafurova. Drugie podejście do wyścigu piętnastego nie przyniosło jednak zmian w stosunku do pierwszej odsłony - podobnie jak wtedy, szybsi na starcie byli Holta i Drabik, którzy nie pozwolili zrobić sobie krzywdy przez ambitnie goniącego częstochowian Dawida Stachyrę. Ostatecznie LOTOS Wybrzeże pokonało więc Włókniarza 47:43. Zaliczka to niewielka, ale jest jeszcze bez wątpienia zbyt wcześnie, aby częstochowianie mogli świętować pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Za tydzień pod Jasną Górą gdańscy żużlowcy na pewno broni nie złożą i będą walczyli o jak najlepszy rezultat, dający miejsce w CenterNet Mobile Speedway Ekstralidze w sezonie 2011.
Po zawodach kierownictwo gdańskiej ekipy złożyło protest na pojemność silnika Sławomira Drabika. Pomiary dokonane przez sędziego Demskiego nie wykazały jednak nieprawidłowości. Jednostka napędowa z motocykla "Slammera" miała pojemność dokładnie 499,09 centymetrów sześciennych, nie przekroczyła więc dopuszczalnej przepisami normy 500 cm3.