GAFA. Gdyński Arbitralny Felieton Aktualny: Komunikacja, czyli paraliż
Trójmiasto – to z definicji Duże, jak i to Małe Trójmiasto Kaszubskie – zali oba nie posiadają arterii komunikacyjnych. Nie mają tętnic ani nośnych żył – jeno mizerne, zupełnie niewydolne, anachroniczne naczynia włosowate. I tymi nędznymi dróżkami, ścieżynkami szczególnie latem przepycha się cała „warsiawka” dążąca na ulubiony przez nią Hel, suną TIR-y na Berlin i jadą, klnąc, tubylcy, którzy aby wrócić z obrzeża Gdańska na peryferie Gdyni - smażą się blaszanych puszkach autek nierzadko po kilka godzin. Jednym słowem – horror! I od ilu już to lat?! I nic się nie zmieni w najbliższym czasie. Nie ma się co łudzić.
Skoro Gdynia chce „oddać” flagową Trasę Kwiatkowskiego, to trudno się spodziewać nacisków na uruchomienie budowy trasy z obwodnicy Trójmiasta via rondo Morska na północ. To perspektywa przyszłych dziesięcioleci. A przecież z ulicy Hutniczej przez Rumię Janowo i nikomu nie zawadzające, leżące odłogiem, Mostowe Błota – winna już dawno być poprowadzona alternatywna droga do tej „jedynej” na Berlin. Jazda do Pucka byłaby bajką, a dalej można by trasę wpiąć w główny ciąg komunikacyjny. Rozmawiałem kiedyś z byłym burmistrzem Rumi, ale on nie widział absolutnie takiej potrzeby. Nie widział też, i chyba nie wiedział, że poprawienie nawierzchni na rumskiej ulicy Cegielnianej, równoległej do Gdańskiej, część redzian zmotoryzowanych wykorzystałaby z powodzeniem, by ominąć obstrukcję codzienną na trasie głównej. Tu nasuwa się banalne pytanko – kto podpisał się pod lokalizacją handlowej Galerii Rumia w samym centrum komunikacyjnego mrowiska? Przecież teraz jeden pas ruchu w kierunku Gdyni obsługuje tylko to specyficzne targowisko. A co tu wyrabiają karetki pogotowia w tych korkach to już przypomina Rumunię. Rumia – Rumunia – wsio rawno...
No tak, idzie zawsze o pieniądze. Jak to lud mówi – Unia by dała, ale trzeba napisać precyzyjne wnioski o dofinansowanie. Jak wiem, tak w Redzie jak i w Rumi, panuje totalna niechęć do wyciągania rąk po ten unijny szmal. Bo napisze się wniosek, dadzą pieniądze, a potem kontrolują...jak to jest wydawane. A przy okazji takiej kontroli to i jakiś smród się pojawi...Więc za poprzedniej kadencji władz w Redzie wniosków np. nie było. Logiczne. I gdzie indziej też się boją kontroli. Lokalni władycy chętnie demonstrują swoją kaszubskość czy katolickość czy inne miłośći do małych ojczyzn i tu im lokalne media sekundują z rozmachem. Lokalne telewizornie umieją głaskać decydentów i kasjerów. Krytyki tu się nie uświadczy. Najwyżej nieśmiałe pouczenie i publicystyczna uszczypliwość. Za składanie rąk nikt paniska z jego terytorium nie wyrzuci, a za błędną decyzję – to już nie wiadomo. Więc najbezpieczniej ich nie podejmować.
Trochę rozumiem tę ostrożność decyzyjną. Lokalni władcy to pokolenie, które przesiadło się z ojcowej furmanki (obecny prezio przecie stwierdził – wszyscyśmy ze wsi...czyż nie?!...) do własnej beemwicy, ale podrasowanie świadomości w odróżnieniu od silnika, nie zachodzi jednak mechanicznie. Poza tym inne problemy leżą na tych samych drogach...Proszę zwrócić uwagę, że trwałość polskiego asfaltu = kadencji radnych. W najbardziej szczęśliwym przypadku. Bo niektóre drogi i ulice (sławetna Morska w Gdyni) to są doszlachetniane regularnie co pół roku. Radny nie zarejestruje spółki do naprawy dróg. No nie wypada. Jeszcze nie wypada... Ale jego szwagier już może i koło się zamyka jak rumskie legendarne rondo na trasie głównej. Zatrzymała mnie tam kiedyś drogówka i po chwili dyskutowaliśmy o kolejnej (czwartej czy piątej) przebudowie tego „cudu drogowego”. Nomen omen - definitywnie kolejny raz spartaczonej. Po co ten kamienny krąg wokół wsiowego klombu? Już jeden jest w Węsiorach i magicznie na tę okolicę wystarczy:). Rzecz w tym, że pewnie już powstaje koncepcja kolejnej przebudowy. I jak to na rondzie – na okrągło... A co?! A my za to płacimy. A może sam Donek Tusk przyjedzie na otwarcie po kolejnej rewalidacji ronda. W końcu – to nasz – Kaszub!