Rozkład jazdy niepotrzebny. "Przystanek Wagabundy" w Etiopii
Kuba Majkowski
Foto: Tomek Wiśniewski
Foto: Tomek Wiśniewski
Na samym początku spotkania dowiedzieliśmy się, iż stolica Etiopii, Addis Abeba, nie należy do szczególnie interesujących miejsc. Dlatego nasi podróżnicy postanowili opuścić ją jak najszybciej. Chcąc wyruszyć dalej, musieli stawić się razem z tysiącem ludzi na dworcu o piątej rano, kiedy to rozpoczęła się sprzedaż biletów. Godzinę później setka autobusów opuściła stolicę. Jest to zwyczaj obowiązujący w całej Etiopii, rozkład jazdy nie jest w tej sytuacji nikomu potrzebny.
Foto: Tomek Wiśniewski
W drodze na północ, autobus, którym podróżowali bohaterowie prezentacji, potrącił krowę. Wydarzenie to wzbudziło niemałą sensację w okolicy. Zanim kierowca autobusu rozliczył się za wyrządzoną szkodę, Etiopczycy otoczyli Tomka i jego współtowarzyszy, a główną atrakcją była dla nich możliwość bycia sfotografowanym oraz zobaczenia swojej twarzy na wyświetlaczu aparatu. Niektórzy wręcz chcieli płacić za tę możliwość. Podobne reakcje miejscowych towarzyszyły im przez całą podróż.
Foto: Tomek Wiśniewski
Trekkingowa wyprawa w góry Simien okazała się dla podróżników o tyle zaskakująca, że oprócz uzbrojonego przewodnika towarzyszyła im kucharka, muły oraz ich poganiacze. W tych okolicznościach były to warunki wręcz luksusowe. Tę ośmiodniową wyprawę Tomek wspomina najlepiej z całego pobytu w Etiopii.
Foto: Tomek Wiśniewski
Wszyscy zebrani w Trzech Siostrach słuchali ze szczególną uwagą dynamicznie zaprezentowanego pokazu. Największe zaciekawienie wzbudziła historia, której sami podróżnicy z pewnością nie zapomną na długo. Mowa tu o górskiej jeździe serpentynami, przebytej na dachu ciężarówki z piwem, zakończonej spontanicznym noclegiem na środku pola. Z relacji Tomka wynika, że "szaleni" kierowcy, to chleb powszedni w tym ogólnie bezpiecznym kraju.
Foto: Tomek Wiśniewski
Ponadto, zdjęcia przedstawiające niezwykłe, wyryte w skałach kościoły w Lalibeli, miasteczko Shashemene, które rastafarianie traktują jako miejsce kultowe czy pochodzące z XV i XVI wieku klasztory położone nad jeziorem Tana, pozwoliły przybliżyć przybyłym na spotkanie, atmosferę tego fascynującego kraju.
Jeszcze 28 czerwca w Blues Clubie spotkanie pt. Podróż poślubna dookoła świata, a potem kolejne spotkania z cyklu Przystanek Wagabundy powrócą w gościnne progi sopockich Trzech Sióstr oraz gdyńskiego Blues Clubu po wakacyjnej przerwie.
Powiązane artykuły
- 07.06.2010 Europa ma zegarki, a Afryka ma czas... czyli Maroko kontrastów w Blues Clubie