W lipcu 2009 r. sąd niższej instancji skazał Marka Mielewczika (oskarżony zgodził się na podawanie nazwiska) na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Dodatkowo, miał on także zapłacić 10 tys. zł grzywny oraz taką samą kwotę na rzecz odbudowy kościoła.
Mężczyzna odwołał się od tego wyroku - domagał się uniewinnienia lub uchylenia kary. Twierdzi bowiem, że szlifierka kątowa, której używał podczas prac dekarskich, była sprawna i na gwarancji. Sąd niższej instancji uznał, że kabel podłączony do urządzenia był wcześniej w sposób niefabryczny reperowany. I to właśnie ten przewód miał wywołać zwarcie instalacji elektrycznej, a w następstwie pożar.
Podtrzymując wysokość kary wymierzonej Mielewczikowi Sąd Okręgowy w Gdańsku zmienił poprzedni wyrok wykreślając z niego zarzut, iż naraził on wiele osób na utratę życia. W ocenie sądu wyższej instancji w kościele św. Katarzyny w chwili pojawienia się ognia było tylko kilku pracowników muzeum zegarów wieżowych.
W uzasadnieniu wyroku Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że Mielewczik niesłusznie oskarża prokuraturę o stronniczość. - Zarzuty wobec oskarżonego zostały sformułowane w kwietniu 2007 r., tj. 11 miesięcy od wypadku. W tym czasie wykonano wiele czynności dowodowych i przeprowadzono dokładne oględziny miejsca pożaru - powiedział sędzia Marek Skwarcow.
Sędzia dodał, że sam oskarżony podczas procesu nie zaprzeczał, że kiedy na półtorej godziny przed wybuchem pożaru opuścił poddasze kościoła zostawił tam będącą pod napięciem szlifierkę.
- Spodziewałem się uniewinnienia. Nie mogę się z tym pogodzić. Prokuratura nie zabezpieczyła dobrze pogorzeliska. Przez miesiąc nie zaplombowano drzwi. Można było wtedy zniszczyć lub wynieść różne dowody - powiedział po ogłoszeniu wyroku Mielewczik.
Pójdą do Strasburga?
Wyrok jest prawomocny. Z powodu tego, że orzeczenie jest w zawieszeniu nie przysługuje od niego kasacja do Sądu Najwyższego. Obrońca dekarza Bartłomiej Wodyński nie wykluczył, że wniesiona zostanie skarga do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Apelację od wyroku z lipca 2009 r. wniósł także oskarżyciel posiłkowy, którym jest PZU. Ubezpieczyciel żąda od mężczyzny roszczenia finansowego w wysokości ponad 700 tys. zł. W tej sprawie Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał we wtorek, że PZU może domagać się pieniędzy od Mielewczika w procesie cywilnym.
Wielki pożar kościoła
Pożar kościoła św. Katarzyny w Gdańsku wybuchł 22 maja 2006 r. W ciągu kilkunastu minut zawaliła się konstrukcja czterech dachów: trzech mniejszych nad prezbiterium świątyni i dużego - nad korpusem głównym. W ogniu ucierpiała też wieża kościoła wraz z wieńczącym ją hełmem i znajdującym się w niej zabytkowym carillonem.
Kościół św. Katarzyny jest najstarszym kościołem parafialnym gdańskiego Starego Miasta. Dokładne daty nie są znane, ale przyjmuje się, że jego historia sięga lat 30. XIII wieku. W XIV wieku świątynia została znacznie rozbudowana. W 1945 roku uległa zniszczeniu, po którym ją odbudowano. Wewnątrz znajduje się m.in. pochodząca z 1659 r. płyta nagrobna słynnego astronoma Jana Heweliusza.
Przywracanie świątyni do stanu sprzed pożaru trwa do dziś. Wydano na to do tej pory prawie 10 mln zł.