Afera Ratuszowa, czyli o zuchwałej kradzieży logotypu
Zbigniew 200 gram Szymański
Miał nasz Urząd logotyp,
Aż tu nagle on mu znikł.
I pojawił się bezprawnie,
Bezczelnie i całkiem jawnie
W mieście, które nie chce z marzeń
Urzędników być, a ludzi.
Znów nas będą armie wraże
Policyjne ze snu budzić.
Nareszcie w mieście afera,
Nie ta błaha , wycinkowa,
Ktoś za Urząd głos zabiera,
Poleci niejedna głowa.
Podobno chce policyjną
Godzinę Urząd ogłosić,
By wyłapać tych co nocą,
Będą bibułę roznosić.
A w bibule tej? - O zgrozo!
Wywiad z prezydentem Szczurkiem.
Nie tym, co codzienną prozą,
Wali w nas niczym obuchem,
Lecz jakim go chcemy widzieć,
Ojcem-MY Obywatele.
Ech, nieraz nam jeszcze przyjdzie
Razy jego czuć na ciele.
Widząc słowa swe, aż wargę
Zagryzł, w kąt cisnął „Ratuszem”,
Do prokuratury skargę
Złożyć ruszył z animuszem:
„Niechaj prokurator każe
Sprawić, by więcej nie było,
Tych obywatelskich marzeń.
Wolność w Gdyni? Coś się piło?
Czytam kłamstwa te ze złością.
Izby Wytrzeźwień nie będzie,
Lecz zrobię z Samorządnością,
To miasto Izbą Otrzeźwień”
Na Wojtusia z łże-Ratusza,
Prawdy iskiereczka mruga,
Lecz prawda jest wtedy słuszna,
Gdy prezydent ją wystruga.
Ta od której dziś Wojtusia,
Już od rana boli głowa,
Chociaż do refleksji zmusza
Jest prima-aprilisowa.
Miał nasz Urząd logotyp,
Aż tu nagle on mu znikł.
Miał Nasz Urząd także rozum,
Lecz świętojański robaczek,
Wyjadł mu rozum , o zgrozo!
Cała Gdynia po nim płacze.
Cnota krytyk się nie boi,
Bo krytyków zamknąć każe,
Wszak Temida za nim stoi
Ślepa. W Gdyni, „mieście z marzeń”.