Nasza Redakcja nie dostąpiła jeszcze zaszczytu otrzymania pisma, mimo że rozmawialiśmy z jednym z redaktorów, że chcemy zrecenzować drugi numer. Ot pewnie wydawca ma tyle zamówień, że nie może im sprostać, wszak wiadomo, że w tak kulturalnym mieście jak Gdynia są setki niezależnych pism, które czekają na "Blizę", jak my na wiosnę. Spokojnie czekamy więc na przesyłkę, by napisać recenzję. W międzyczasie wydawnictwo wpadło w ręce Zbigniewa Szymańskiego, który przesłał nam refleksję na temat drugiego numeru.
„Bliza”, czyli ryba po grecku
Zbigniew "200" gram Szymański
Po raz kolejny zaświeciło nam światełko „Blizy”. Już nie taką iluminacją, jak podczas grudniowej premiery, lecz wręcz nieśmiało, jakby wstydliwie, fakt promocji drugiego numeru gdyńskiego kwartalnika towarzysko-artystycznego starając się przed wieloma osobami zainteresowanymi ukryć (piszącego te słowa skutecznie wyeliminowano z e-mailowego powiadamiania o imprezach organizowanych przez „Blizę”).
Moje zastrzeżenia wobec kwartalnika, a może bardziej wobec konspiracyjnego sposobu jego powołania, już wielokrotnie na łamach „Gazety Świętojańskiej” wyjaśniałem. Inaczej wyobrażam sobie funkcjonowanie społeczeństwa obywatelskiego i relacje Urząd- Obywatel. Dziwi mnie, że Wydział Kultury(chyba taki w Urzędzie istnieje?) ma tak ograniczone rozeznanie o tym, czego potrzebuje i chce środowisko artystyczne Gdyni. Zdaje się, że Urząd takiego środowiska wcale nie zauważa i dlatego może sięgnął, tworząc sobie kolejny pijar, po pomoc twórców gdańskich. Jak słabe jest rozeznanie urzędników odpowiedzialnych za potrzeby gdyńskiej kultury świadczy fakt poszukiwania pewnego zasłużonego i wiekowego już poety, mieszkającego w Gdyni nieprzerwanie od lat sześćdziesięciu i to pod tym samym niezmiennie adresem, dzwoniąc do literatów gdańskich i pytając rozpaczliwie o adres lub numer telefonu owego poety. Szczęściem po tygodniach poszukiwań poeta został odnaleziony a jubileuszowa nagroda czeka w Urzędzie na odbiór. Kompetencje gdyńskich urzędników od kultury stają się powoli znane wśród twórców. Właśnie w „Blizie” znalazłem smakowity fragment pióra Anny Janko w jej wspomnieniach z rocznego zamieszkiwania w tym mieście z marzeń: „...wysoki urzędnik od kultury, któremu przedstawiłam swoje pomysły, dorobek i entuzjazm, konsekwentnie nie reagował” Wybitna poetka postąpiła dokładnie wbrew hasłu „Wiej do Gdyni”. Po roku sprzedała mieszkanie i wybrała bardziej przyjazne do życia miejsce.
Dzisiaj widzę, że moje zastrzeżenia do trybu powołania kwartalnika były niezasadne. Czyż nie jest właśnie czynem obywatelskim i samorządowym, gdy obywatel A.K. wraz z obywatelem L. K. przychodzi do obywatela W. Sz. z propozycją uszczknięcia z budżetu, czyli obywatelskiej kieszeni, pewnej niemałej kwoty na obywatelski projekt powołania do życia kwartalnika artystycznego? Okazuje się, że to ja nie rozumiem zachodzących wokół zmian. To przecież na naszych oczach tworzy się społeczeństwo obywatelskie w myśl hasła „bierzta, co chceta”. Oczywiście metody mogą budzić sprzeciw, ale jedyny sposób załatwiania takich spraw, jakiego obywatele zdołali się nauczyć to tradycyjna koperta ( od czasów min. Ziobry rzadki), wzajemnie świadczone uprzejmości (dziś ty mnie, jutro ja tobie), kumoterstwo, nepotyzm, a być może i szantaż. Te obywatelskie metody cieszą się w społeczeństwie coraz większym poparciem, o czym świadczą rosnące notowania pewnej przedsiębiorczej partii. Budujmy więc dalej obywatelskie społeczeństwo, obywatela Rycha, Zbycha, Mira i Donka. Czy można czynić zarzut twórcom „Blizy”, że są dziećmi swojego czasu?
Napisałem na początku, że „Bliza” jest kwartalnikiem towarzysko-artystycznym. Tak sądziłem po przeczytaniu pierwszego numeru pisma. Po drugim jednak nabrałem stuprocentowej pewności.. Na szczęście Redaktorzy zacni, towarzystwo liczne i różnorodne, więc nie czynię z tego zarzutu. Pewnie wielu twórców, którzy z powstaniem „Blizy” wiązali jakieś nadzieje na możliwość zaistnienia na łamach nowego kwartalnika, poczuje zawód. Koledzy poeci, trzeba umieć liczyć. Wy, piszący wierszem białym, jeśli cokolwiek liczycie, to jedynie marne grosze, które wam czasem za waszą twórczość wpadają. Ja, piszący wierszem klasycznym, muszę codziennie liczyć metrum każdego wersu, w rachunkach jestem więc biegły i obliczyłem, że przyjmując ogólną ilość poetów trójmiejskich na pięciuset twórców(dane wiarygodne , bo od samego A. Waśkiewicza), każdy z was będzie mógł znaleźć miejsce w „Blize” na swoje dwa, trzy wierszyki, raz na 50 lat. Zresztą większość z was nie przejdzie przez gęste sito gustów Redaktorów, którzy założyli sobie, że poziom pisma będzie co najmniej tak wysoki jak Sea Towers lub ich własna twórczość. „Tak, tak, - podsłuchałem rozmowę redaktora „Blizy” z jednym z poetów-przyślij nam swoje wiersze, tylko wiesz, wybierz te najlepsze, przynajmniej tak dobre jak moja „.......”(tu pada tytuł wiekopomnego dzieła owego redaktora).
Nie zamierzam recenzować drugiego numeru „Blizy”, bo zamieszczony tu materiał bardzo różnorodny i często wykracza poza zakres moich zainteresowań. To co piszę jest raczej informacją o zawartości pisma, tak by czytelnik „Gazety Świętojańskiej” sam mógł sobie wyrobić pogląd, czy warto wysupłać 12 zł, na zakup tego ponoć gdyńskiego kwartalnika.
Tym razem zamiast rozmowy Redaktorów ( jeśli miałaby to być tak megalomańska i pełna wazeliniarstwa rozmowa jak w pierwszym numerze, to dobrze, że z niej zrezygnowano), mamy krótki wstęp Pawła Huelle, a w nim zapowiedź numeru trzeciego poświęconego dyskusji o Polsce i Polakach w oparciu o twórczość Witolda Gombrowicza. Redaktor Naczelny jest przewrażliwiony na punkcie tego, jak nas postrzegają za granicą. Dlatego może dobrze, że zamieścił rozmowę z Masą Gustin, Słowenką, która wytyka nam, że „niesprawiedliwe stereotypy krążące o was na Zachodzie, traktujecie jako prawdę objawioną”. Te stereotypy, byłe pewnie w niedawnej przeszłości przyczyną rozterek Redaktora, czy nie uciec z kraju przed ksenofobią i antysemityzmem. Oczywiście działo się to za poprzedniego, niewłaściwego rządu. Teraz mamy przecież szeroką platformę obywatelskiego porozumienia, jak tę marną resztkę pozostałości po PRL-u rozgrabić i uciekać szkoda.
Powiem szczerze, mnie ta radosna paplanina, którą Redaktorzy zatytułowali „Współczesna Polska Tożsamość” niewiele obchodzi, bo wiem, że tu miejsca na prawdziwą polaryzację poglądów nie będzie. To będzie rozmowa pięknoduchów o czymś, co oglądają wyłącznie przez szybę utworów Gombrowicza, lub z hotelowego pokoju. Bliskich mi poglądów moherowych tutaj nie znajdę. Niestety, ta tematyka zajmuje prawie 20 procent zawartości pisma. Z przyjemnością przeczytałem drugi odcinek rozmowy Zbigniewa Gacha z Przemysławem Dyakowskim . Jeśli kupię trzeci numer „Blizy” to z pewnością właśnie dla dalszego ciągu tej rozmowy.
Prozę, przyznaję, przekartkowałem, chociaż pewnie do niej wrócę, bo autorzy: Włodzimierz Kowalewski, kilkakrotnie nominowany do nagrody Nike, oraz Krzysztof Lipowski gwarantują wysoki poziom. Zauważyłem recenzję filmu „ Rewers” oraz kolejne gdyniana Joanny Cieplińskiej, czyli „Filmową Gdynię”, oraz ciekawe przemyślenia Sławomira Kitowskiego „Miejski Pejzaż Nadmorski”. Prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego redaktorzy „Blizy” są aż tak skromni. Dlaczego zamiast zapisków Adama Wiedemanna, który ma w kwartalniku już chyba stałą rubrykę, nie publikują swoich zapisków. Chyba, że to taka transakcja wiązana. Dzisiaj my ciebie, jutro ty opublikujesz nas. Warto mieć w Warszawie czy Krakowie znajomości. Tak jak i w poprzednim numerze mocną stroną „Blizy” są przekłady poezji. Tym razem zaprezentowano nam poetkę Renate Schimidgall oraz poetę słoweńskiego Jure Detela. Na koniec zostawiłem sobie to, czego szukam w każdym piśmie artystycznym, czyli poezję.
Dobrym zwyczajem jest dołączenie płytki z wierszami czytanymi przez autora. Szkoda może, że te wiersze nie są nagrywane w naturalnej scenerii klubu lub kawiarni, tak by słuchacz mógł odczuć niepowtarzalną atmosferę takich poetyckich spotkań. W tym numerze kwartalnika swoje wiersze czyta Anna Wieser, młoda, lecz już szeroko znana poetka z Gdyni. Dobrze, że doczekał się swojej prezentacji Paweł Baranowski, zasłużony dla życia artystycznego Gdyni przez fakt zainicjowania comiesięcznych spotkań poetyckich w kawiarni Cafe Strych. Jest szeroko ostatnio lansowany przez media gdański poeta Grzegorz Kwiatkowski, niezwykle obiecujący młody twórca, którego wiersze odróżniają się od młodo-poetyckiej stylistyki rówieśników. Z wielką przyjemnością, jak zawsze przeczytałem wiersze Filipa Ludwika Czecha a jego „Diagnoza” idealnie oddaje stan mojego ducha i ciała. Tylko dlaczego twórca wciąż jeszcze młody, jak widziałem niedawno w pełni sił, nie podłączony do żadnej kroplówki i nie owinięty w pampersy martwi się o dolegliwości wieku starczego? Chociaż to bardzo nowoczesne myślenie, bo nie można teraz żyć jak za komuny z dnia na dzień , tylko zawczasu trzeba sobie tę starość przygotować i odpowiednio się zaopatrzyć w odpowiednie polisy. Z twórców związanych z „Blizą” towarzysko, są wiersze Janusza Szubera, uznanego sanockiego poety średniego pokolenia. To wiersze które wymagają uważnej lektury, ale daję słowo, warto się nad nimi pochylić. Tak jak i nad wszystkimi zamieszczonymi w kwartalniku utworami innych poetów, bo jeśli „Bliza” świeci w miarę jasno, to właśnie dzięki poezji.
Czy do zakupu i lektury „Blizy” zachęcam? Odpowiedziałbym twierdząco, gdyby tylko Redaktorzy nie wprowadzali nas w błąd. Nazwali „Blizę” gdyńskim kwartalnikiem artystycznym. Otóż, gdy sięgam po pismo artystyczne, takie jak np. sopocki „Topos” , były „Autograf”, czy bydgoski „Kwartalnik Artystyczny”, to wiem, że otrzymam potężną dawkę literatury na wysokim poziomie. Tutaj literatury i sztuki znajduję co najwyżej z dwadzieścia procent objętości pisma. Reszta to materiały, które powinny się znaleźć raczej w kwartalniku społeczno – kulturalnym. Co do gdyńskości, nie będę się upierał. Jest wydawany w Gdyni dzięki mecenatowi jego mieszkańców (tak, tak, panowie Redaktorzy, nie dzięki mecenatowi miasta, a właśnie jego mieszkańców, to my Was utrzymujemy), więc jest gdyński.
Krótko mówiąc, kto chce, niech czyta. Z pewnością nie straci. Tyle, że niech nie robi sobie nadziei, że ma przed sobą kwartalnik artystyczny. Tego, co mogłoby się wiązać z tym przymiotnikiem, znajdzie tyle, ile Grecji w rybie po grecku.
Powiązane artykuły
- 07.11.2009 Z „Blizą” bliżej - relacja z promocji
- 12.11.2009 Czy "Bliza" jest plagiatem ? 1-2-3 granta dostaniesz Ty:Kultura.