Oto nieubłagane cyfry, z którymi wszelka dyskusja jest jałowa. Możemy je interpretować, dorabiać do nich ideologie, ekonomiczne uzasadnienia, ubolewania, ale zmienić się ich i podważyć nie da.
Co miesiąc otrzymuję dane o zarobkach wszystkich pracowników. Interesuje mnie w tych danych najbardziej suma netto, jaką po potrąceniach i podatkach przesyłamy każdemu na konto. Pomijam „zusy”, dopłaty teatru do podatków, chorobowe, emerytalne składki itp. Patrzę przede wszystkim na kwoty, jakie moi ludzie dostają za swoją pracę i próbują z nich wyżyć wraz z rodzinami. Pisałem już, że cieszy mnie, jak te kwoty powoli, ale systematycznie rosną. Tak być powinno i to jest oczywiste. Dostaję też wykaz wypłat za rok i mogę sprawdzić ile każdy dostał „na rękę” za cały rok pracy. Widzę ile pieniędzy netto zarobił każdy zespół. Wiem również ile godzin każdy zespół spędził w ciągu roku w teatrze na próbach i spektaklach. Uwzględniając ilość osób w każdym zespole łatwo jest policzyć średni statystyczny zarobek na człowieka za każdą godzinę pracy. Wyniki tych obliczeń mogą być zaskakujące dla wielu spośród pracowników, ale można je powtórzyć jeszcze raz i jeszcze raz, a rezultat zawsze będzie ten sam.
Otóż w roku 2009 w chórze średni zarobek netto za godzinę wyniósł 21, w balecie 27, a w orkiestrze 30 złotych. Widać z tego wyraźnie, że chór jest z tych trzech zespołów wynagradzany najskromniej, ale różnica pomiędzy nim a baletem nie bierze się z jakichś moich preferencji, tylko z dwóch powodów. Po pierwsze średnią baletową zawyża kilku solistów, którzy zarabiają jak soliści śpiewacy i nie widzę powodu, by mogło być inaczej, a po drugie do wykonania każdego spektaklu balet potrzebuje dwa razy tyle prób, co chór i dlatego tydzień w tydzień pracuje na sali baletowej w pocie czoła z wieczorami sobotnimi włącznie. To sprawia, że artyści baletu nie mają szans zarobić cokolwiek poza teatrem i są niejako skazani na to jedno źródło środków do życia.
Orkiestra ma średnią najwyższą, bo, tak jak zawsze podkreślam, jest fundamentem teatru i bez znakomitej jakościowo orkiestry nie ma mowy o dobrej instytucji muzycznej, a zarobki konkurencyjnej wobec nas filharmonii są wciąż nieco wyższe przy jednocześnie mniejszym obciążeniu zajęciami. Wszystko to są ”godzinówki” nikczemnie niskie biorąc pod uwagę, że muzyki i tańca trzeba się uczyć od dziecka i porównując tę średnią za godzinę ze średnią zatrudnianych u nas na przykład lekarzy, którym też bym dodał, gdybym tylko miał cokolwiek do dodania komukolwiek. Ale namawiam do optymizmu, bo im więcej gramy, tym więcej zarobimy. Żeby więcej grać, musimy być tak dobrzy, by ludzie chcieli nas słuchać i oglądać. Oto nasza prosta strategia, której stałem się zakładnikiem.
Za: http://www.operabaltycka.pl/blog/
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
"Money" - Liza Minnelli, Joel Grey . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl