Jerzy Snakowski: Pierwsze spontaniczne skojarzenie z Halką, to zazwyczaj niechęć i bunt „nie chce na to przyjść”. Publiczności kojarzy się ten utwór z cepeliadą, śmieszy, mimo, że w warstwie muzycznej nie różni się przecież od wybitnych dzieł włoskich czy francuskich tamtego okresu. Czy problem Halki nie leży w tym, że publiczność rozumie śpiewany tekst i słyszy kiczowatą poetykę operowego libretta?
Ewelina Pietrowiak: Moim zdaniem problem Halki polega głównie na nieprawdziwym stereotypie. Wczytując się w libretto, które i pewnie posiada swoje wady, można odnaleźć w nim jednak przejmującą historię. Pamiętam, że w liceum zorganizowałam dla mojej klasy wyjście do opery poznańskiej na Halkę. Tego samego dnia miałam wypadek samochodowy, na szczęście nic poważnego, zwichnęłam nogę, a potem moi koledzy z klasy oznajmili mi, że dobrze, że tak się stało, bo w przeciwnym wypadku zostałabym zlinczowana za tą straszliwość. Inscenizacja była okropna, w tle kartonowe góry, a Halka była starszą panią. Problem Halki polega na tym, że albo ktoś oglądał spektakl w dzieciństwie, zaprowadzony do opery przez szkolną wycieczkę i miał okazję widzieć źle zrealizowany spektakl albo zbudował swój obraz na niepochlebnych opiniach, sam nie oglądają dzieła.
Jest taki stereotyp: Halka - Moniuszko, kartonowe góry – kompletne drewno i cepeliada… Uważamy tak dlatego, że nie daliśmy jej szansy. Jeżeli podejdziemy do libretta serio, to zauważmy, że nie ma tam naiwności, postacie są autentyczne, przeżywają prawdziwe dramaty – czasami wyrażają je archaicznym językiem, sprzed 150 lat, ale wyrażają je prawdziwe. To jedno z lepszych librett operowych, tylko trzeba przejąć tą opowieść serio, bez uprzedzeń.
J.S. : Myślę, że nie tylko publiczność powinna traktować ją serio. Także realizatorzy muszą traktować to dzieło serio – nie obsadzając na przykład w głównej roli starszej, korpulentnej divy.
E.P. : Tak, to jest bardzo ważne.
J.S. : Zastanawia mnie jednak co dzisiejszego widza obchodzi dramat oparty na konflikcie społecznym, który obecnie jest już nieaktualny. To opera o mezaliansie. W latach 50. i 60. z lubością go eksponowano: zły panicz i dziewczyna z ludu.
E.P. : Szczerze mówiąc ten konflikt też nie jest dla mnie interesujący. Mnie interesuje miłość, która nie może być spełniona. To nie jest temat XIX- wiecznej miłości li i jedynie.
J.S. : A dlaczego ta miłość nie jest spełniona? Przecież Janusz mógłby powiedzieć: dziękuję ci Zofio, ale wybieram Halkę. Tak dzisiaj byśmy zapewne postąpili.
E.P. : Nie. Wydaje mi się, że dziś jest podobnie. Nadal zawierane są tzw. małżeństwa z rozsądku, dlatego, że ktoś tego oczekuje, małżeństwa dla pieniędzy. Dzisiaj Janusz miałby większą swobodę, ale czy odważyłby się odejść od Zofii? Ile dziś jest kobiet, które kochają mężczyzn niedostępnych dla nich? Trójkąt nie jest przeterminowaną konstelacją międzyludzką, jest wciąż aktualny.
J.S. : Nie pokusiła się jednak Pani przenieść akcji w XXI wiek. W swojej realizacji zatrzymała się Pani w latach 30. XX wieku.
E.P. : Nie zrobiłam tego z uwagi na cały kontekst dzieła, bo nie można wykreślić z libretta trzeciego aktu, w którym wieśniacy skarżą się na swój pańszczyźniany los, w którym określają stosunek do swojego pana – Stolnika. Nie da się wykreślić kornego witania arystokracji. Pomyślałam, że lata 30. XX wieku to ostatni czas kiedy jeszcze hasło warstwy społeczne coś znaczyło, a mezalians mógł być mezaliansem klas i szokował.
J.S. : Kolejne skojarzenie z „Halką” to góralszczyzna, której w tym dziele jest tak naprawdę niewiele. Jontek śpiewa o jodłach szumiących na gór szczycie, są tańce góralskie ale raczej w roli ozdobnika. Czym w Pani inscenizacji są góry?
E.P. : Zastanawiałam się, dlaczego Moniuszko umiejscowił akcję w górach. Podobno nigdy w życiu nie był nawet w Zakopanem ani w Tatrach. Nie istnieją też imiona „Halka” ani „Jontek” – to wymysł Moniuszki. Góry mają znaczenie dla Halki, ona o nich śpiewa, więc nie mogą nie mieć znaczenia dla mnie. Chciałam, żeby w scenografii były góry. Zachowuje więc niektóre górskie elementy, bo ten kontekst mi się podoba, nie blokuje mnie, a wręcz przeciwnie.
J.S. : Warto zauważyć, że w latach 50. XIX wieku Tatry były miejscem bardzo egzotycznym.
E.P. : Tak, to obszar niezbadany. Górali traktowano jak inny gatunek – tworzono wręcz na ich temat insynuacje antropologiczne, że posiadają na przykład inne nogi – coś jak dla nas Pigmeje.
J.S. : Kim są bohaterowie drugiego planu: Zofia i Jontek?
E.P. : Przyjrzałam się uważnie tym postaciom. Chciałabym dać Zofii w przedstawieniu szansę na chociaż trochę świadomości, a nie jak sugeruje libretto, wielką bezmyślność. Nie jest kobietą, która ma klapki na oczach. Przecież ona widzi to co się dzieje, że za ścianą domu w którym trwają jej zaręczyny, jej narzeczony Janusz spotyka się ze swoją kochanką. Janusz prowadzi podwójne życie i Zofia ma tego świadomość, a ślub kończący operę wcale nie jest happy endem. Z Jontkiem jest problem, bo on jest postacią „podaną na tacy”. Trudno mi u niego znaleźć drugie dno – to prosty chłopak, który jasno wyraża swoje uczucia. W mojej inscenizacji nie jest pasterzem, tylko przewodnikiem tatrzańskim. Jontka nie za bardzo lubię i nie dziwię się Halce, że jej spodobał się ktoś inny.
J.S. : Jontek jest jej przyjacielem.
E.P. : Właśnie, jest jej przyjacielem, a w przyjaciołach raczej się nie zakochujemy. Może to źle, że jest jej przyjacielem? Halka jest osobą wyjątkową we wsi, z której oboje pochodzą. Myślę, że ma o sobie wysokie mniemanie – Janusz nie wziął by sobie pierwszej lepszej.
J.S. : Janusz dostrzega w Halce jedynie walory zewnętrzne. Śpiewa arię o warkoczach, rzęsach, jej twarzy…
E.P. : Widocznie dla Janusza była wyjątkowo piękna. A może cenił w niej poczucie humoru, którego np. nie miała Zofia? Na pewno Halka oprócz inteligencji musiała mieć jakieś cechy wyjątkowe, które urzekły Janusza. On – główny bohater – ma tylko jedną dużą arię w całym spektaklu i poświęca ją Halce. Opowiada o jego wewnętrznej rozterce, o trudnym wyborze pomiędzy Zofią a Halką.
J.S. : Janusz okazuje się być operową szują…
E.P. : Nie, ja bym oddała mu trochę szlachetności. On się zakochał. Być może znajduje w swoim sercu miejsce dla Halki oraz dla Zofii? Wierzę, że Halka nie była jego miłostką na boku…
J.S. : Ale w trudnej sytuacji Janusz ucieka…
E.P. : On ucieka już na zaręczynach, kiedy wygania Halkę. Już jest za późno na wszystko… Zofia stoi w welonie…
J.S. : W pani interpretacji podoba mi się to obsadzenie w latach 30, bo w tłumie weselnych gości wyobrażam sobie gwiazdy tamtych lat: Witkacego, Smosarską, Makuszyńskiego…
E.P. : Serdecznie ich zapraszam!
Ewelina Pietrowiak, reżyserka.
Za: http://www.operabaltycka.pl/pl
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl