Lód, zamarznięte drzewa, gałęzie, kałuże, czyli obrazy statyczne, mające swój „dziadkomrozowy” urok, mogą być z powodzeniem oddane w formie tańca, a właściwie ruchu. Interpretacja takich zjawisk atmosferycznych, jaką zaproponował widzom „Żaka” Rafał Dziemidok, była poruszająca. Widzowie (w sumie ok. 20 osób) na początku zdecydowanie bardziej współczuli tancerzowi, niż go oklaskiwali. Pot lał się z niego rzęsiście, a temat zimy i lodu mało współgrał z wyglądem tancerza. Bardziej nasuwała się myśl, że Dziemidok wyrwał się na chwilę z gorącej dyskoteki na Ibizie i, mając dosyć upałów, postanowił swój zamysł ruchu inspirowanego zimowo-lodową stagnacją przedstawić w Gdańsku. Mimo tych dość nieestetycznych doznań , można śmiało stwierdzić, że pomysł był interesujący, a tancerz uzdolniony. Jego ruchy były przemyślane, a on sam skoncentrowany. Oddech, który był ważnym elementem tańca, a właściwie specyficzne „sapanie” do taktu, wygrywane kolejno przez jego stopy, ręce a w końcu całe ciało, a także w połączeniu z dźwiękami świszczącego wiatru, wypadło intrygująco.
„Kochałam ja Mateusa i kochać go bede” śpiewała niegdyś „Kapela ze wsi Warszawa”. Rafał Dziemidok tak mocno pokochał piosenkę „Tell him” zespołu „Quentin and Ash”, że juz postanowił użyć jej kiedyś w którymś ze swoich „spektakli”. Dziemidok, uzasadniając wybór takiej muzyki, wcale nie krył, że nie jest to szczyt światowych dokonań muzycznych z gatunku pop. Wyznanie to, tak szczere, nasycone autoironią i dystansem do opinii widza, sprawiło, że cały performance nabrał pewnej klarowności i autentyczności.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Quentin & Ash, Tell Him . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Dowcip zmieszał się tu z doznaniami estetyczno-przyrodniczymi , a całość wypadła dzięki temu naprawdę nieźle. Okazuje się bowiem, że tańcem można oddać niemal wszystko, nawet wtedy, gdy już mamy pewność, że przecież nie da się tańczyć czegoś, co z samej natury jest nieruchome. W pewnym sensie Rafał Dziemidok poszerza horyzonty, pozwala zastanawiać się nad sprawami mało absorbującymi zabieganego człowieka XXI wieku. I chociaż sam twierdzi, że jego uczucia i ich wyrażanie się tu nie liczą i że głównym zamierzeniem „Kry” było oddanie samych form i kształtów, to jednak zaskakuje widza a nawet trochę rozśmiesza, a to już niezaprzeczalnie sprawia, że obecne są tu pewne emocje. Nie powodując zagłębiania się w poważniejsze rozmyślania nad sensem egzystencji, „Krze” nie można jednak odmówić uroku. 50 minut spędzone z Rafałem Dziemidokiem, jego świszczącym wiatrem (a także oddechem) plus ruch formą przypominający trochę ćwiczenia jogi i tai-chi z pewnością nie będzie czasem straconym.
Foto: Marta Ankiersztejn za: http://koncentrat.com/gallery/index.html
A na koniec, ku przestrodze dla tych, co nie lubią pocić się razem z aktorami. Na kolejne widowiska w klubie „Żak”, co przezorniejszym polecam uzbroić się w wachlarz, a co bogatszym w wentylatorek. Jeśli sami nie użyją, to może pożyczą chociaż aktorom...
Więcej o „Krze”: http://www.top.wielkiemiasto.pl/index.php?id=2&t=1&page=11727
Kra
Choreografia i taniec Rafał Dziemidok
Światło Ewa Garniec
Przestrzeń, muzyka Koncentrat
Współpraca artystyczna i koncepcyjna Nicole Seiler
Produkcja Stowarzyszenie Praktyków Kultury Centralny Basen Artystyczny Ciało/Umysł
Kierownictwo produkcji Krystyna Kozioł
Dofinansowanie Szwajcarska Fundacja dla Kultury Pro Helvetia, zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Czas trwania 50 minut .
Scena teatralna „Żak”, 17 stycznia 2010.
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl