Dzięcioł
Janusz Pierzak
Człowiek z żelaza siedział na ławce. Dotkliwy ziąb obmywał jego ciało. Wiatr hulał po parku, roznosząc melodię przemijania. Targał białymi włosami mężczyzny, które tańczyły w jesiennej scenografii. Słońce oświetlało twarz pooraną bruzdami zmartwień.
Już nie ma stoczni, której poświęcił całe życie. Rosnące bezrobocie nie dawało szans na pracę, a pieniądze z zasiłku właśnie się skończyły. Nic, tylko powiesić się na suchej gałęzi. Rozpaczliwie powiódł po bezlistnych konarach i wtedy zobaczył dzięcioła. Wczepiony szponami w korę szukał pożywienia. Turkot roznosił się zmiennym echem.
Człowiek doznał olśnienia. Rozumiał ptaka. Zróżnicowane rytmem sygnały odpowiadały literom, wyrazom i zdaniom. W wojsku podczas stanu wojennego był radiotelegrafistą i nie przypuszczał, że zdobyta umiejętność kiedykolwiek mu się przyda. Wsłuchując się w przekaz, jego oblicze powoli nabierało radosnej barwy. Wiedział, co ma zrobić, aby nie utonąć w oceanie biedy.
Zostanie drwalem swojego losu.
***
Niecodzienność tego tekstu wzrasta, gdy dowiemy się, że powstał lata temu. Był już publikowany w "Gazecie Świętojańskiej" w roku... 2003 !
Zobacz Gazeta Świętojańska, Numer 3/2003 (4), 23 czerwca 2003
Więcej o humorze i satyrze