W wierszach Janusza poznaliśmy także Zenka Bembenka i jego rodzinę. Kim jest Zenek ?Jakie ma przygody? Pytajcie Janusza, słuchajcie śpiewów, opowieści o satyrycznej postaci, którą pobudził do istnienia.
Nie pozostało nic innego, jak zapytać Janusza Pierzaka. Oto odpowiedź:
Pierwowzorem Zenka Bembenka jest Bodzio Dreptak stworzony przez Andrzeja Waligórskiego. Ten wrocławski satyryk zainspirował mnie. Ponieważ w satyrze obyczajowej czuję się dobrze, wymyśliłem postać Bembenka.
Zenek urodził się dupkiem, rozwijając w tymże kierunku
Zawsze uprzejmy dla siebie, wredny dla innych w stosunku.
Bembenek posiada żonę Balbinę. Oboje nie dorobili się niczego, oprócz synka Alojzego. Rodzina ta stanowi modelowy przykład związku, który funkcjonuje, bo musi - - -
W załączniku trzy opowieści wyszeptane na Strychu.
8 MARCA WIOSNY NIE CZYNI
Piękna Żona Zenona pani Bembenek Balbina
Poszła rano do kiosku by kupić „Harlequina”.
Zenek siedział w fotelu i zawsze w takie ranki
Czekał by na śniadanie dostać porcję kaszanki.
Ponieważ wyszła bez słowa sięgnął zły po prasówkę,
Obiecując jak wróci urządzić żonie pyskówkę.
Głodny czytał gazetę, jak przyszła za pół godziny.
W dwóch napęczniałych siatkach dźwigała „Harlequiny”.
Zenek wrzasnął tubalnie – gdzie ty do diabła się szwendasz?
Dawaj kurne kaszankę, bo zaraz mnie popamiętasz!
I wstał z bujanego fotela i zrobił groźną minę.
Chciał w ten sposób nastraszyć niepokorną Balbinę.
A kobieta bez słowa walnęła Zenka w szczękę
I od tej chwili zaczęła okupować łazienkę.
Zamknęła się od środka, oddając się lekturze.
Zenek tymczasem w domu rozpętał istną burzę.
Wywalił z szafy ubrania, potłukł ostatnie talerze.
Zachował się skandalicznie, rycząc jak ranne zwierzę.
Pogryzł drzwi od łazienki, próbując wtargnąć do środka.
Zrobił siku do zlewu nie mogąc wejść do wychodka.
Rzucił kaszanką o ścianę, tworząc niezłą abstrakcję.
Nocą gdy głód mu doskwierał zdrapał spóźnioną kolację.
Kobieta jeszcze dwie doby z „Harlequinami” współżyła.
W końcu tuż przed południem jak zmora się pojawiła.
Zenek mówi do żony – wyszłaś w końcu cholero!!!
Roznamiętniona odrzekła – chodź do mnie mój Romeo.
ALOJZY BEMBENEK NA WAGARACH
Synek Bembenka – Alojzy wybrał się na wagary.
Niepomny wszystkich przykazań, które mu prawił stary.
Tornister – kulą u nogi, rzucił nim w gęste krzaki
I pognał do spożywczego by zakupić „buraki”.
Wyciągnął młodzian z kieszeni pieniądze z rozbitej świnki.
Sprzedawczyni z uśmiechem podała mu dwa „pershingi”
W parku słoneczko świeci, można wygrzewać kości.
Alojzy smakuje „bełty” i myśli o przyszłości.
Trzy lata już kibluję w tej samej piątej klasie.
Trzeba rzucić naukę, bo na co to mi zda się?
* * * *
Tymczasem w tym samym parku, Bembenek senior z kumplami
Pije „patykiem pisane” i zerka za dupami.
W tym miejscu mądrym przysłowiom trzeba pokłonić się nisko.
Jabłko od starej jabłoni upadło - blisko.
ZENEK BEMBENEK HAZARDZISTĄ,
czyli musi ktoś przegrać, by wygrać mógł ktoś.
Bebenek z bankomatu pobrał miesięczny dochód.
Zamierzał w tzw. leasing wziąć używany samochód.
Faktem złudnego bogactwa dziwnie był ucieszony.
Dawno nie miał przy sobie takiej ilości mamony.
Zżerała go wielka pasja pielęgnowana przez lata.
Często odwiedzał kasyno gdy wpłynęła wypłata.
Podobnie jak psom Pawłowa kapała na światło ślina,
Tak Bembenkowi płynęła na widok szyldu kasyna.
By podtrzymać tradycje zaczął specjalnie się ślinić
I po ulotnej chwili wszedł do hazardu jaskini.
A tam kanasta i poker, black Jack, ruletka, gra w kości.
Zenek wchodząc na salę nie taił wielkiej radości.
Już poczuł dreszczyk emocji, przyjemne w brzuchu mrowienie,
Rozkoszne ciarki na karku, ogólne podniecenie.
Na starcie, tak na rozgrzewkę, przysiadł się do ruletki.
Trzy razy obstawił czarne - stracił z miejsca dwie setki.
Z kamienną twarzą Sfinksa grał beznamiętnie w oko.
Uszczuplił znacznie zasoby, przegrywając wysoko.
Przerwał fatalną passę, mając fulla w pokerze.
Przeciwnik okazał się lepszy – sprzed nosa forsę bierze.
Rząd jednorękich bandytów przykuł uwagę Zenka.
Chociaż w kieszeniach pustki, jeszcze świerzbi go ręka.
Zastawił ślubną obrączkę, bilet miesięczny na trajtek,
Sygnet, rozrusznik serca - nie chciano przyjąć mu majtek.
Na próżno rezonował – Oszuści, bandyci, dranie!
Skomlał o zwrot pieniędzy, groził, że spuści lanie!
Straszył wybiciem okien, wujkiem pirotechnikiem,
Świętej pamięci dziadkiem, od roku nieboszczykiem.
Za kark wziął go ochroniarz ze słuchawką na uchu.
Klient lądował twardo przed kasynem na bruku.
Księżyc oświetlał blaskiem jego skopany tyłek,
A on myślał o życiu, które jest tak zawiłe.
Są konie na Służewcu, jest bingo, gra w trzy karty.
A on zawsze do tyłu, a on zawsze obdarty.
Oskubany jak pisklę, w brudnych majtkach, zmęczony,
Wracał „syn marnotrawny” do ukochanej żony.
Ta czekała z kolacją: świece i białe wino.
Małżonek wszedł do mieszkania skruszony, z nietęgą miną.
Jak ty wyglądasz! – krzyknęła – Przecież mi obiecałeś!
Ty cholerny łachudro, znowu wszystko przegrałeś!
Zenek opuścił głowę, blady jak białe kartki.
Szepnął patrząc na gacie – Musisz wyprać mi majtki.
Janusz Pierzak