jak wyobraża sobie społeczeństwo
idzie ulicą chce mu się szczać
wchodzi do pobliskiego domu
grzecznie puka otwiera mu
uśmiechnięta kobieta
i mówi: czekaliśmy na Pana
proszę wejść
pan Cogito i litera Pisma
jest wojna i do pana Cogito przychodzą Niemcy
i pytają go czy ukrywa w piwnicy Żydów
a pan Cogito ponieważ ceni prawdę
a jego orężem nigdy nie jest kłamstwo
mówi:
w mojej piwnicy przechowuję piętnastu Żydów
w tym sześcioro dzieci dwóch mężczyzn
i siedem kobiet
ze ściany spada płat tynku
na korytarzu przepala się żarówka
a czarny kot
miłośnie zawodzi
i ociera się o nogawkę
pan Cogito schodzi do piwnicy
po nową żarówkę
a następnie wkręca ją
i zapala światło
i stoi w oknie
i widzi jak Niemcy
wyprowadzają żydowską rodzinę
a potem otwiera Pismo Święte
i zakreśla ołówkiem:
a mowa wasza
niech będzie prosta
tak tak
nie nie
na wzgórzu II
przez lornetkę widzi rynek i miasto
i sklep w którym kupował pieczywo
ostatnio zobaczył Franciszka
chodzili razem do szkoły
teraz on szedł za rękę
z jego byłą żoną
niepotrzebnie podsłuchał
kierownika poczty
mówiącego o pracownikach:
tępe świnie
niepotrzebnie powiedział o tym
przy lampce wina
redaktorowi miejscowej "Prawdy"
już nie czyta gazet
tylko przychodzi na wzgórze
przy samej granicy
i przez lornetkę widzi rynek i miasto
tako rzecze
coraz częściej odwiedzają mnie
mężczyźni z oczami jak sarna
mój sutener podwyższył mi pensję
i dał dodatkowy dzień urlopu
i on też zaczyna mieć oczy jak sarna
kiedy chrapią mogłabym poderżnąć im gardła
zamiast wylizać mnie do kości
bez końca liżą sutek i mówią do mnie „mama”
któregoś dnia dzieciaki napisały na moich drzwiach „kurwa”
a jeden z nich kupił farbę i w nocy zamalował napis
wypierdalać na ulicę!
zmieniać płeć!
rozdawać obrazki z modlitwami do świętych
i jeździć do sanktuariów!
tako rzecze kurwa!
gruba kobieta
ta gruba kobieta chce miłości:
chce byś co dzień chodził do sklepu
i kupował w nim mięso
ta gruba kobieta chce abyś ją karmił
a potem w nocy w łóżku
chce byś słuchał jej pierdnięć
jakby przez to chciała ci powiedzieć:
posłuchaj jak mnie dobrze karmisz chłopcze -
posłuchaj pierdzącego szczęścia
rzeka
mieszkanie
w centrum miasta
nad samą rzeką
mówiłaś mi
że wyglądałaś przez okno
i widziałaś promy
i latarnie na mostach
dużo gadaniny za dużo gadaniny
za mało świeżego powietrza
za dużo lektur
za dużo gadaniny
za mało czułości
za mało konfrontacji z miastem
kawę można dostać również w kawiarni
chuj mnie to obchodzi że masz świetny ekspres
od jutra ekspres do kawy idzie na śmietnik
po papierosy pójdziemy do kiosku
oddalonego o pięć kilometrów
zróbmy coś
cokolwiek
męczę się
zróbmy coś
za dużo gadania
za mało powietrza
za dużo książek
ostatni raz w morzu
kąpałem się
dwa lata temu
nigdy nie widziałem gór
kiedy pada deszcz
ja od razu chowam się przed tym deszczem
ale czytam i piszę
"obmył go ciepły deszcz"
"oczyszczony przez deszcz"
i tak dalej
albo te piękne
chińskie wiersze
o rybakach i ich łodziach
kiedy ostatnio jedliśmy rybę?
pójdźmy do marketu
tysiące kolorowych dziwacznych ryb
one wołają: woda!
wykapać się w rzece
którą mamy pod oknem
wyskoczyć z okna
i wykąpać się w rzece
którą mamy pod oknem
piano forte
tempo! tempo! tempo!
krzyczał w dzieciństwie nauczyciel
potomek carskiej rodziny
z papierośnicą o której tak bardzo marzył
przyjacielu
wyciąłbym ci z palców ścięgno
wyjechał do Rosji
i grał w koncertowych salach
z oknem otwartym
na petersburski kanał
ale teraz jest cicho
nauczyciel zmarł wiele lat temu
a pianista wygląda przez okno:
na billboardzie półnaga kobieta
o długich kończynach
owiniętych czymś delikatnym
na pewno na tym wietrze
przeziębi sobie pierś
o! na chodniku przystanął plastikowy koń!
pianista ubiera szlafrok
wychodzi z kamienicy
i siada na konia
tempo! tempo! tempo!
zapomniał pieniążka
ten koń jest martwy
o! idzie jego matka
matka zabiera syna do domu
kładzie go do łóżka
i obiecuje elektryczny pociąg
tempo! tempo! tempo!
jak nie będziesz ćwiczył
pani śmierć przyjedzie na plastikowym koniku
i zabierze ciebie i twój wielki talent
mało ćwiczysz synku
tak bardzo się o Ciebie martwię
mało ćwiczysz
tempo! tempo! tempo!
jak deszcz bębniący o miedziany dach
bo nie ma piękniejszych dźwięków
tempo! tempo! tempo!
jak ciało mężczyzny uderzające o ciało kobiety
bo tylko tak potrafią wyznawać sobie miłość
tempo! tempo! tempo!
jak szpadel grabarza wyklepujący piaskową formę
bo tylko tak potrafią oddawać sobie cześć
Grzegorz Kwiatkowski - ur. 1984. Mieszka w Gdańsku. Poeta, muzyk. Laureat ogólnopolskich nagród poetyckich. Nominowany przez Gazetę Wyborczą do nagrody Sztorm Roku 2008. Wydał tom wierszy Przeprawa (Biblioteka debiutów, Zeszyty Poetyckie 2008). Publikował w wielu ogólnopolskich czasopismach, m.in. Tygodnik Powszechny, Gazeta Wyborcza, Dziennik, Odra, Topos, Portret i Studium. W przeszłości muzyk uliczny na terenie miasta Liverpool. Obecnie gitarzysta i wokalista zespołu TrupaTrupa. Pracuje zawodowo jako specjalista ds public relations w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Na przełomie września i października ukaże się jego druga poetycka książka pt. Eine Kleine Todesmusik.
Więcej na stronie http://kwiatkowski.art.pl/