Słowo wstępne wygłosiła młoda recenzentka, Edyta Antoniak, magistrantka z poezji Sławomira Matusza, zagorzała interpretatorka jego wierszy, skupiona, dokładna, delikatnie prostująca samego twórcę w jego niezdecydowanych wypowiedziach:)
Edyta Antkowiak i Sławomir Matusz. Foto: Katarzyna Wysocka
W kominku trzaskał ogień, papierosowy dym zapełniał półmroczne przestrzenie, piwo połyskiwało w szklanicach, poeta czytał…
Zbiegły
Zbiegłem z harcerstwa. Zbiegłem przed awanturą
w domu. Zbiegłem przed czołgami stanu wojennego.
Zbiegłem z wierszy Miłosza i Herberta. Zbiegłem
od Różewicza i z „Medalionów” Nałkowskiej.
Zbiegłem Nowej Fali. Zbiegłem „bruLionowi”,
nie wymieniając nazwisk. I Ginsbergowi. Zbiegłem
ze zbiegów i gett poetyckich. Z okładek magazynów
i pism literackich. Zbiegłem z wystawy
Empik Megastore, gdzie książki rozkładają
jak kurwy, a każda krzyczy: weź mnie. Zbiegłem
od Armaniego i z najnowszego wydania Penthousa.
Jestem zbiegiem z Wronek i Strzelec Opolskich -
naszego Alcatraz i San Quentin. Zbiegłem z aresztów
przy Narutowicza i Teatralnej. Zbiegłem Ewie P. -
sędzi w czerni i asesor Gibaj - feministkom, jedynym
satanistom jakich znam. Zbiegłem patrolom
policyjnym, które chcą byśmy ja i moje wiersze
byli dla nich nieustającym spotkaniem autorskim.
Zbiegłem ich sukom, bo światłami gryzą w oczy,
kiedy piję niebezpieczna wodę mineralną „Ustronianka”.
Zbiegłem z bibliotek w Jaworznie i Mysłowicach - od moich
wierszy płoną serca i regały. I sądy. I prokuratury
Rzeczypospolitej. Zbiegłem z MacDonaldsa,
płacąc rachunek w krzakach, za siatką. Zbiegłem
z kościołów, gdzie codziennie krzyżują Chrystusa,
topią w occie i żółci, opluwając się nawzajem.
Zbiegłem opluty. Zbiegłem do żywego ciała,
od symboli. Zbiegłem od prostytutek i kochanek,
z pobojowiska po małżeństwie. Zbiegłem komornikom
i sprzed kolegium, gdzie wykroczeniem
jest miłość, miłość, miłość do syna, do Barnaby.
Zbiegłem z Liceum Prusa w Sosnowcu. Zbiegłem z Kalinowej,
z Jaworzna, z cuchnącego dworca w Katowicach. Zbiegłem
od Timajosa i ze Sparty, od hedonistów. Zbiegłem z Manifestu
Komunistycznego i kółka Towiańskiego. Zbiegłem
z Manifestu Lipcowego. Zbiegłem Soso i rabbi Glempowi.
Jaruzelskiemu i nowej europejskiej demokracji - opłotkami.
Jestem zbiegiem. Zbiegłem się w ścieg. W bliznę.
Zbiegłem z miejsc, gdzie mowa trawą, a marzy się
jedynie po grzybkach i szkoleniach. Zbiegłem akwizycji
i przed poborem do wojska. Zbiegłem sprzed sklepu
z alkoholem. Zbiegłem. Jestem zbiegiem. Jestem
zbiegiem. Jestem zbiegiem. Piszę wiersze. Zbiegam
ze wzgórza - na łąkę w dolinie, gdzie kwitną krokusy
i strumień od zawsze wypłakuje agaty. Zbiegam z Czortem,
psem, który zewsząd zbiega ze mną i wybiega z moich
wierszy do Ciebie. Zbiegam z Tobą na stawy i bagry.
Przytul mnie. Przytul zbiega. Przytul. Przytul nago.
Lola!
(z tomu "Przewrotka aniołów")
Sławomir Matusz zamanifestował swoją historię – niepokorną, awanturniczą, prowokacyjną i żywą, SAMOTNĄ. Prekursor o’haryzmu w Polsce, nurtu skonfliktowanego z tradycją europejską, bo stojącego na straży potoczności, codzienności doświadczenia, skupionego na obserwacji rzeczywistości, gdzie obcesowość i „barbarzyńskość” językowa ma rację bytu.
Poeta czytał, opowiadał o sobie, o walce ze schematami, sądami, innymi poetami, o nieudanym małżeństwie, ojcowskiej miłości, szarpanej sądowymi zakazami. Opowiedział o Pauli i jej rodzicach…
Sławomir Matusz. Foto: Katarzyna Wysocka
Poezja
Kasi i Waldkowi Cichoniom
Poezja ratuje życie.
Czy dziewczynce potrąconej
przez samochód też?
- Zmarła w szpitalu.
A chłopcu - może studentowi
filozofii, początkującemu
poecie, który szedł ulicą
11 listopada i uciekł
wtedy bo ssał kotka
nasączonego kwasem i bał się,
że straci wizję? Gdyby
nie ten wiersz, nikt -
prócz zrozpaczonych rodziców,
nie pamiętałby ośmioletniej
Pauli - jak łatwo i chętnie
uczyła się wierszyków. Jak
zręcznie zatykała języczkiem
dziurę po mlecznym zębie,
recytując „białą lokomotywę”.
Białą, bo czystą. - Rezolutna,
Śliczna, ośmioletnia blondyneczka.
I chłopak - Rafał C., który nie
rozstałby się ze swoim różowym
kotkiem, by wrócić tu,
skąd uciekł. Powiedzcie,
czy poezja nie ratuje życia?
Ośmioletnia Paula umarła w szpitalu, jej rodzice doczekali się …wiersza.
Sławomir Matusz – wyalienowany i alienujący się poeta, pogodzony z rolą buntownika. Bunt dla niego to warunek rozwoju, a „wiersz to nie klips w uchu ani medalik ku czci – może być cierpki..” Matusz nie wchodzi w dyskurs z wielkimi nazwiskami i tematami, tylko odbrązawia pomniki i zadaje niepokorne pytania, kontestuje. Gotowy na przymusową, posądowną, izolację.
Foto: Katarzyna Wysocka
Poeta trochę kokietował swoim niezdecydowaniem, anegdotami, robieniem skrętów.
Latem do Auschwitz
w drodze podziwiam
przyjemny kontrast
jej opalonych ud i białych
majteczek rozmawiamy
w autobusie
ma lat dwadzieścia parę
uczy krótko źle gra
w karty i przyznaje się
że nie rozumie
współczesnej poezji
po przyjeździe
rozbawiony szkolny
tłumek z hałasem
wysypuje się na parking
wszyscy nie wiedzą
gdzie idą
moja nauczycielka
obciąga spódniczkę
ustawia dwuszereg
zmęczeni mamy
zjeść coś napić się
i odświeżyć po podróży
Matusz nazywa siebie-poetę, kaznodzieją, skazanym na samotność wobec świata. Tylko samotność może zaprotestować przeciw postępującej dewaluacji wartości. Szukanie kontaktu z niebem jest codziennością.
Naznaczony piętnem samotności poeta kocha syna i jego matkę wbrew całemu światu...
(..)5.
Teściowie poszli sobie. Ala może
wreszcie połasić się. - Staje przede mną,
unosi koszulę i drażni sutkami moje usta
i nos. Piersi ma ciepłe i nabrzmiałe.
Zaczynam ssać, naśladując Barnabę.
Teraz rozchyla się i wsuwa moją dłoń
sobie między uda. Mruczy, przytula się
i głaszcze mnie po głowie. A ja ssię
i masuję. Codzienna przyjemność
ściągania resztek pokarmu - by jutro
nie było zastoin. Rytuał, który mógłby
wiecznie trwać.
(fragment wiersza „Wspólne fotografie” ze zbioru „Serdeczna mammografia”)
Foto: Katarzyna Wysocka
Sławomir Matusz – mało wystawny poeta, skromny, zagubiony, otwarty, z tendencją do serdeczności i uniwersalnych prawd.
Więcej zdjęć w galerii:
Przystań Poetycka „Strych”, Sławomir Matusz,Cafe Strych, 18 lutego.
Patronat medialny:
Powiązane artykuły
- 12.02.2009 Na „Strychu”: Słowo Gdynia i spotkanie ze Sławomirem Matuszem