Multiplikacja wrażeń w Teatrze Muzycznym
Katarzyna Wysocka
"Piotruś Pan" to znana niemal każdemu historia o tym, że dorastanie jest procesem i niekoniecznie warto oddawać mu się bezwolnie. Czasami warto zaryzykować i nie dać się pochwycić ogólnym trendom. Janusz Józefowicz wiedział, że ta historia ma wielu zwolenników (również dzięki Jeremiemu Przyborze, autorowi libretta i piosenek), dlatego, tworząc wzmocnioną obrazem 3D opowieść o skłonnościach do wiecznej zabawy, nie ryzykował niezrozumieniem czy odrzuceniem. Dał widzom to, czym mogą bezwolnie się nasycić - rozrywkę dla oka i ucha. Czy była to prawdziwa uczta? Mimo że wystawna i spektaklularna, zabrakło przypraw i deseru.
Teatr Muzyczny dzięki ostatniej produkcji pokazał niemal wszystko, co ma najlepszego, jeżeli chodzi o możliwości techniczne, dynamikę orkiestry i nadzwyczajne możliwości sceniczne. Armia artystów zapisała nowy rozdział w musicalu, poddając tradycję zabiegom technologicznym, na jakie stać wizjonerów i bogate teatry. "Piotruś Pan" to przede wszystkim fajerwerki, splendor i radość sama w sobie. Widzowie, którzy przyszli na premierę, nie kryli swojego podekscytowania wydarzeniem, mieli ogromne oczekiwania, które chyba zostały u wielu zaspokojone. Co podobało się najbardziej? Barwy, kolorowe kostiumy, wizualizacje, częste wychodzenie ze sceny do widza, dzieci na scenie, czarowanie światłami, piosenki. Mimo iż wiele z nich, szczególnie w drugim akcie, była refleksyjna, wiele osób oceniło to pozytywnie, a przy tym mieli okazję się wzruszyć.
Atmosfera przedpremierowa w mediach była uroczyście napięta. Odliczano czas do premiery, sycono potencjalnych widzów nowościami, nawet, jeżeli miałyby one niewielkie znaczenie. Jak się okazało, wszystko po to, aby zaznaczyć wielkość i rozmach przedsięwzięcia. Najwięcej czasu na sceniczne przygotowania miały dzieci, zarówno wokalnie, jak i aktorsko, zadbano również o obycie z hałasem i przestrzenią trzech psiaków rasy golden retriver. Wyjątkowo mało czasu mieli zawodowi artyści, aby przygotować się wyśmienicie. W rozmowach z aktorami dało się słyszeć zaniepokojenie takim ograniczeniem czasowym, co niepotrzebnie wywoływało stres. Znany z niekonwencjonalnych zachowań (czytaj: apodyktyczności) Janusz Józefowicz na próbie medialnej, z rozbrajającą szczerością mówił, że jeszcze nie ma ustawionego drugiego aktu, ale przecież do premiery zostały dwa dni!... więc bardzo dużo czasu.
No i właśnie. Akt pierwszy, w którym poznajemy bohaterów, główne wątki, zawiązuje się akcja a uśmiech nie znika nam z twarzy, jest widowiskowo dopracowany. Największym szoł okazała się scena indiańska, w której postawiono na spektaklularne "zaatakowanie" widza dźwiękiem, obrazem i ruchem. Aby wyłapać niuanse, trzeba kontrolować wkładanie i zdejmowanie okularów. Przytłaczające wielkością bębny i znakomici bębniarze wprowadzają dzikość, o jaką trudno w teatrze w ogóle. Piracki statek "wpływa" bezpiecznie na widownię, dzięki czemu z bliska można przypatrzeć się korsarzom, co to przeszmuglowali szalupy i balast za rum. Bezcenne okazują się dialogi między nimi, w których np. dają do zrozumienia, że wiedzą, co to proscenium. Hitem okazały się słowa Wendy w ostatniej, morskiej scenie: "najpierw siusiu, potem śmierć".
I właśnie ta ostatnia scena wprowadziła u mnie zmieszanie, które towarzyszyło mi już do końca spektaklu. Powodem zdziwienia w ostatniej scenie aktu pierwszego było to, że Wendy i Piotruś nie przejmują się zupełnie nadchodzącą śmiercią, czekają na zalanie ich wodą i nawet pod wodą śpiewają. Kolejne niejasności pojawiają się co i rusz w akcie drugim. Nie mogłam uwierzyć, że oto na scenie pojawia się Anna Maria Urbanowska w roli pani Darling, chociaż w akcie pierwszym widzieliśmy Katarzynę Kurdej. Z taką zuchwałością reżysera, z której zresztą tłumaczył się po spektaklu, nie zetknęłam się wcześniej. Obie artystki zaprezentowały się wyśmienicie w swoich partiach wokalnych, co z przyjemnością odnotowuję przy okazji. W premierowym akcie drugim zabrakło przede wszystkim pomysłów na choreografię i zalążkową dramaturgię. Sceny po prostu następowały po sobie, aktorzy po prostu wchodzili na scenę i rozpoczynali interakcję, a potem "prywatnie" schodzili ze sceny. W wielu scenach przestrzeń była niezagospodarowana, aż "biło" to po oczach. A finał... Cóż, szkoda całego impetu, z jakim "Piotruś Pan" się "kręcił" w akcie pierwszym. Szkoda, bo może trzeba było zostawić pomysły na koniec?
Mimo bardzo ciekawych poszczególnych piosenek zabrakło prawdziwego hitu, dzięki któremu ten musical byłby z łatwością rozpoznawalny. Brawa należą się tym razem Dariuszowi Różankiewiczowi, który z impetem poprowadził orkiestrę (zastanawiające było nadmierne nagłośnienie) do muzyki Janusza Stokłosy. Słowa uznania należą się przede wszystkim młodym wykonawcom, prezentującym w większości bardzo wysokie umiejętności aktorskie i wokalne. Szczególnie wyróżnić należy premierową Wendy, czyli Julię Totoszko, grającą bardzo dojrzale, skoncentrowanie, panującą nad tekstem i znakomicie przygotowaną wokalnie (publicznośc wielokrotnie biła jej brawa). Partnerował jej niezwykle udanie Piotr Zamudio jako Piotuś. Ten kilkulatek poradził sobie w trudnych scenach wymagających sprawnosci, był przekonywujący aktorsko i wokalnie. Rafał Ostrowski w podwójnej roli: pana Darling i Kapitana Haka musiał sprostać wielu zadaniom, w tym "ogarnianiem" rodziny i opryszkowatych piratów. Z wrodzonym wdziękiem zbudował charakterystyczne postaci, ojca - pozbawionego pewności siebie i kapitana - który okazał się mieć cechy ojcowskie.
https://www.youtube.com/watch?v=dY1UixFF9MM
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Operacja teatralna zatytułowana "Janusz Józefowicz robi "Piotrusia Pna" w 3D" odbyła się, choć premierowo, na otwartym organizmie (próby z aktorami miały potrwać jeszcze przez tydzień po premierze). Rozmach wizualny (w tym ogromny ekran na scenie) był imponujący i niespotykany w polskim teatrze, podejrzewam, że koszty z tym związane również były niespotykane. Zachwyty w wielu aspektach sztuki scenicznej uzasadnione, chcoć dotyczą przede wszystkim wysiłku artystów. Dyrektor Teatru Studio Buffo postawił na teatralne efekty, co w przypadku gdyńskiego Teatru Muzycznego sprawdza się także (któż nie pamięta kiczowatej gigantomanii w "Shreku"?). U Józefowicza zabrakło magii, atakowanie obrazem w teatrze to za mało, aby pobudzić wyobraźnię. Widz czeka po prostu na kolejne efekty. A może przede wszystkim zabrakło reżyserowi zdrowego dystansu do produkcyjnej machiny, jaką funduje od wielu lat widzom karmionym efektownymi obrazami? A może najzwyczajniej w świecie talentu.
https://www.youtube.com/watch?v=_cUNveNvE2Y
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Piotruś Pan, libretto i teksty piosenek: Jeremi Przybora, muzyka: Janusz Stokłosa, inscenizacja, choreografia i reżyseria: Janusz Józefowicz, kierownictwo muzyczne: Dariusz Różankiewicz, scenografia: Andrzej Woron, kostiumy: Dorota Kołodyńska, przygotowanie wokalne: Agnieszka Szydłowska, przygotowanie wokalne dzieci: Hanna Woźniak, asystent reżysera: Jakub Józefowicz, asystent choreografa: Joanna Semeńczuk, asystent scenografa: Kalina Konieczny, asystent kostiumografa: Katarzyna Niebodajew, opieka nad dziećmi: Iwona Warszycka-Kot, inspicjent, asystent reżysera: Krzysztof Przyłuski. Obsada: Pan Darling/Kapitan Hak: Ostrowski Rafał, Pani Darling: Kurdej Katarzyna/ Urbanowska Anna, Tygrysica z Lilią w Zębach: Natalia Popek, Dorosła Wendy: Gadzińska Maja, Sznaps:Fogiel Tomasz, Wódz Olbrzymia Panter Mniejsza: Sadowski Marek, Żona Wodza Indian: Marta Smuk, Piotruś Pan: Zamudio Piotr, Wendy: Totoszko Julia, Jane Król Pola, Jaś: Kowalski Szymon, Miś: Zbigniew Trusewicz, Zagubieni chłopcy: Allen Edward, Blanik Artur, Gostumski Jan, Łuczkiewicz Franciszek, Kotarski Mikołaj, Mieczkowski Konrad, Milowicz Franciszek, Tomala Mikołaj, Piraci: Gregor Tomasz, Kowalski Krzysztof, Michalski Jerzy, Perski Aleksy, Reznikow Sasza, Richter Marek, Wojciechowski Krzysztof, Szaman: Sebastian Wisłocki, Indianie/Przechodnie: Czajka Anna, Gosławska Renia, Gregor Ewa, Kurnicka Mariola, Kroszel Paulina, Ławniczak Sara, Meller Aleksandra, Merda Karolina, Śrama Marta, Wojasińska Katarzyna, Witowska Emilia, Zacharek Julia, Zalas Agnieszka, Czajka Paweł, Dzwoniarski Krzysztof, Mbaye Karol, Pittas Stavros, Podgórzak Maciej, Rzepiak Jarosław, Badurka Jakub /ad/, Napieralski Jan /ad/, Sikora Paweł /ad/,Bob policjant: Krzysztof Dzwoniarski, Bębniarze: Konrad Rogiński /gość/, Grzegorz Świryda /gość/, Renia Gosławska, Paweł Czajka, Michał Lasota, Krzysztof Wojciechowski, Dudziarze: Częstochowa Pipes & Drums, Nana (pies) Zulka. Premiera 9.04.2016, czas trwania: 160 minut z jedną przerwą.
https://www.youtube.com/watch?v=wcAtApZF9XQ
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
https://www.youtube.com/watch?v=ix3qeQMl8e0
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
https://www.youtube.com/watch?v=O3BuQWopAH8
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
https://www.youtube.com/watch?v=x4BfTO1lX7c
Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.