Gazeta Świętojanska:Nareszcie udało wam się stworzyć płytę na miarę możliwości. Po dwóch latach ciężkiej pracy dzieło zostało wreszcie ukończone. Jak wyglądał okres przygotowań?
- Kikut :Strasznie długo pisaliśmy ten materiał, te piosenki. Zagraliśmy jedną trasę z numerami z „Kokonu” i zaczęliśmy tworzyć. Chcieliśmy, żeby wszystko było najlepsze – stąd te 2 lata. Zdarzały nam się dobre pomysły, które musieliśmy odrzucić… Ale z wersji finalnej jestem bardzo zadowolony. Tych piosenek jest mało, ale są moim zdaniem dopieszczone w każdym calu. Ciężko szło, bo pierwszy raz pisaliśmy wszyscy piosenki, a nie tylko jedna osoba. Była to nowa formuła, która się sprawdziła.
- Wasze stare płyty słuchało się różnie. Ta sprawia wrażenie świeżej, jakby był to wasz debiut, udany debiut. Na pewno nie czuć, że nagrał ją zespół mający 10 lat.
- Dlatego nazwaliśmy ją „Jeden”. Chcieliśmy zamknąć pewne rzeczy i rozpocząć nowy rozdział naszej twórczości. Nie chcemy wracać do przeszłości (oprócz oczywiście sytuacji koncertowych, gdzie wiadomo, że gramy starsze kawałki). „Jeden” to takie nasze „dzień dobry”, krzyk „mamy coś do powiedzenia”. Nieważne, co było. Ważne to, co jest.
- A czy po rotacjach w składzie nie chcieliście zacząć czegoś nowego?
- Nie. Nie było w ogóle takiego tematu. Nie chcieliśmy odcinać się zupełnie od przeszłości. Wiadomo, płyty były różne. Uważam, że „Berakha” była świetna, „Kokon” średni. „Wiatr wieje tam gdzie chce”… Tak o niej mówię: „pierwsze demo było kiepskie”. Ale nie wstydzę się przeszłości tak samo jak dorosly czlowiek nie wstydzi się, że jako pieciolatek nie umiał czytać książek. Ale teraz idzie nowe. Wiesz, Pneuma powstała jak miałem 18 lat, nie mogę zamknąć tego rozdziału i mówić „nie było”.
- Dlaczego na „Jeden” odeszliście od tematów religijnych?
- Nie bierzemy tekstów z Biblii, bo ludzie nas wpychają później do jakiegoś getta. Były sytuacje, że mimo naszego ogromnego „powera”, gdy chcieliśmy robić trasę z jakimś zespołem, słyszeliśmy odpowiedź negatywną, bo „kiedyś mieliśmy coś wspólnego z kościołem”. To jest chore, ponieważ okazuje się, że nie my mamy problem, ale kapele wokół. Chcieliśmy grać normalne koncerty, a nie tylko, że tak powiem na „parafiadach”. Zawsze byliśmy w takim zawieszeniu – za metalowi dla chrześcijan i za chrześcijańscy dla metalowców. W rezultacie byliśmy dla nikogo. A że muzyka nam wyszła jak wyszła … To nie był efekt zamierzony, że wyszedł taki ogień. W sercach naszych nic się nie zmieniło. Wciąż jesteśmy ludźmi wierzącymi, tylko nie będziemy nikomu wbijać do głów tego młotkiem, bo stwierdziliśmy, że lepiej stawiać komuś pytanie. Z drugiej strony też nie jesteśmy od stawiania pytań. Po prostu gramy i nie mamy żadnego „nawróć się, bo przepadniesz”. Śpiewamy to, co przeżywamy. Jak normalna kapela, tyle że składająca się z ludzi wierzących.
- Wystarczy spojrzeć na to z innej strony. Bóg? Tematyka jak każda inna.
- Na „Jeden” nie ma takiej tematyki. Teraz są to normalne numery, teksty są o problemach, które mają ludzie. Jeden utwór jest o moim kumplu, który się zaćpał, kolejny numer - „Monomentalność”, który otwiera tą płytę; jest o ludziach „świętojebliwych” (jak ich nazywam), którzy najchętniej wypaliliby nam trzy szóstki na czole za to, że wyglądamy tak, jak wyglądamy. Rozliczamy się z różnymi rzeczami.
- Za wami rewelacyjna trasa. Bywało różnie – raz były tłumy, a raz kilkadziesiąt osób. Jak traktujecie te małe koncerty?
- Wiesz, my zawsze dajemy ognia, gramy tak samo. Przyszło ci 7 osób, ale oni przyszli dla ciebie. Nie możesz traktować ich niepoważnie tylko dlatego, że jest ich mniej niż byś chciał. Nie ma takiego rozgraniczenia, że „dostajemy mniej siana to skręcamy gałki, gramy wolniej”.
- Praca jeśli chodzi o teledyski oraz DVD wre. Kiedy zobaczymy wasze dzieła?
- Teledyski się montują, powinny być pod koniec tego tygodnia. DVD na listopad. I tam będzie mega dużo materiału, gdyż kamery braliśmy ze sobą wszędzie przez ostatnie 2 lata. Kłótnie, żarty… naprawdę wszystko. I oczywiście koncert w Jaśle. Ale przede wszystkim ma to być DVD na 10-lecie zespołu. Koncert będzie tylko takim korzeniem, ale wokół tego cała Pneuma i nasza historia.
- Dlaczego nie gracie na większych imprezach – Hunterfest, Węgorzewo?
- Bo nas tam nie chcą! Kiedyś graliśmy w Zamościu z Hunterem, daliśmy łupnia i powiedzieli, że nas biorą na Hunterfest. Nie udało się. Ale ta płyta jest taką, która myślę, że otworzy nam pewne rzeczy. Następną chcemy przypieprzyć jeszcze mocniej, bo mamy kupę pomysłów i może w końcu otworzą się przed nami różne drzwi. I może w końcu uda nam się wejść w to środowisko, do którego chcemy iść. Bo teraz jest masa ludzi, którzy nie wiedzą, że ten zespół istnieje, a my chcielibyśmy powiedzieć, że jesteśmy. Całe szczęście na trasie tego nie było widać. Naprawdę jako zespół czujemy gorycz, że to wszystko już się kończy...
Pneuma, 18 czerwca 2007, Ucho, ul.św.Piotra 2, www.ucho.com.pl