Strefa agonalnego czilautu. Po "Śmierci Uniwersytetu"

Opublikowano: 11.06.2015r.

Relacja z ważnego wydarzenia społecznego.

Strefa agonalnego czilautu*

Małgorzata Bierejszyk

 

10 czerwca Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej (KKHP) ogłosił śmierć uniwersytetu i zorganizował uroczystości pogrzebowe. W gdańskim happeningu wzięli udział pracownicy naukowi, studenci, doktoranci, absolwenci oraz emerytowani pracownicy Uniwersytetu Gdańskiego. Ubrani na czarno, pod czarnymi flagami, z twarzami wymalowanymi lub zasłoniętymi maskami, spoczęli przed swoimi macierzystymi wydziałami w "strefach agonalnego czilautu". Dźwięki bębna i syren nawoływały do przyłączenia się do protestu. Po przemówieniach wygłoszonych przez profesor UG dr Ewę Graczyk, doktor Izabelę Morską, dziekana Wydziału Filologicznego profesora UG dra hab. Andrzeja Ceynowę oraz dziekana Wydziału Chemii profesora dra hab. Piotra Stepnowskiego uformowała się żałobna procesja. Prawie sto osób przeszło spod Wydziału Filologicznego i Historycznego pod Wydział Nauk Społecznych.

Protestowano przeciw wyznaczaniu uczelni „flagowych”, finansowanych na odrębnych zasadach, przeciw biurokracji i nierzetelnym kryteriom porównywania osiągnięć naukowych. Domagano się sprawiedliwego rozdzielania środków i wypracowania mechanizmów sprzyjających twórczemu prowadzeniu pracy naukowej w godnych warunkach, nie zaś sprowadzających uczelnie wyższe do roli usługodawcy świadczącego usługę nadawania tytułu magistra. Postulaty KKHP tutaj.

Playlista Śmierć Uniwersytetu - wszystkie wypowiedzi, migawki, wolny megafon

Protestujący podkreślali wagę humanistyki jako dziedziny stanowiącej podstawę kształtowania stosunków międzyludzkich. To kultura i wartości wyższe pozwalają czuć się częścią społeczeństwa, a nie jedynie elementem tworzącym rynek. Wykładowcy i doktoranci w spontanicznych, wolnych wypowiedziach apelowali o przełamywanie podziałów między praktykami a naukowcami, między przedstawicielami poszczególnych dziedzin nauki, odmiennie traktowanych przez polityków i biznes, a także podziałów między osobami będącymi na różnych etapach naukowej kariery. To w harmonijnym rozwoju nauki widzą szansę na wykorzystanie twórczego potencjału Polaków.

https://www.youtube.com/watch?v=H6WRVZivXS0

Śmierć Uniwersytetu, Uniwersytet Gdański, 10.06.2015 - mówi prof. Ewa Graczyk Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.

W poruszającym wystąpieniu doktor Izabela Morska, adiunkt na Wydziale Anglistyki i Amerykanistyki, porównała aktualną sytuację do tej z okresu strajków w latach osiemdziesiątych. „Boimy się protestować, boimy się działać w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa, boimy się ryzykować ścierania się z władzą, boimy się brać udział w działaniach pozornie z góry skazanych na przegraną”. Wskazała, że reformy szkolnictwa wyższego nie zmieniły archaicznych, promujących bierność formuł pracy, a jedynie przydały biurokracji. Jej zdaniem wydzielenie uniwersytetów flagowych pogłębi podział między uprzywilejowaną Polską centralną a niedokształconą prowincją. Doktor Morska mówiła: „Po co są w wolnym państwie intelektualiści? Są po to, żeby krytykować polityczną władzę. Są od tego, żeby władza nie czuła się komfortowo. Tylko ten brak komfortu wymusza na politycznej władzy odpowiedzialność".

https://www.youtube.com/watch?v=rKnz_uBYlu8

Śmierć Uniwersytetu, Uniwersytet Gdański, 10.06.2015 - mówi Izabela Morska Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.

Jej zdaniem styl nauczania, już od etapu podstawówki, sprzyja zahamowaniu umiejętności krytycznego myślenia, a wychowanie staje się przygotowaniem obywateli do życia we wschodnioeuropejskim państewku totalitarnym. Władza nie toleruje „silnych, niezależnych, także finansowo, zdolnych do wykazania błędów logicznych w biurokratycznym języku, krytycznie patrzących, nieustraszonych humanistów”. (całe wystąpienie na filmie i w formie spisanej poniżej - przyp. redakcja)

 

Od Redakcji

Wielki szacunek dla prof. Ewy Graczyk. To już nie lekki dyg przed publikacją, jak było 3 lata temu, ale świadome, dojrzałe działanie autorytetu, jakim Ewa Graczyk jest. Świetna była również mowa Izabeli Morskiej, szczególnie fragment zawstydzająco przypominający o powinności intelektualistów (gdzie oni są?!), ale boldować można cały tekst. Oprócz oczywistego poparcia i solidarności, bo inaczej być nie może i nie tylko dlatego, że „Uniwersytet jest nasz”, kieruję do aktywistów UG mały apel:

Zacznijcie funkcjonować w przestrzeni publicznej także poza dyskursem o przyszłości uniwersytetu. Bierzcie udział w debatach, wyrażajcie swoje opinie, nie bójcie się. Niech wasi mistrzowie zachęcają was do tego i ośmielają. Niech wreszcie uniwersytety przemówią. Niech kampusy będą miejscem spotkań, niech będzie tam miejsce na prezentacje ambitnej, nowoczesnej sztuki, która jest zagrożona poprzez zalew beznadziejnych produktów skierowanych do beznadziejnych, ale zasobnych mieszczuchów w średnim wieku i wyżej. Choć nie o wiek ostatecznie chodzi, a o mental – najwięcej emerytów jest wśród młodychJ Walczcie, upominajcie się o kulturę i sztukę prawdziwą, bo dzięki niej możemy się najlepiej komunikować. Wspierajcie działania służące podniesieniu znaczenia kultury i nauki w społeczeństwie i budżetach wszystkich szczebli.

Coś wisi w powietrzu i nie chodzi tu o wiadomości w polskich mediach. Macie szansę na przeżycie pokoleniowe – nie zepsujcie jej.

I jeszcze do licznych znajomych, absolwentów UG: może to jest moment na spotkanie po latach? Mamy chyba jakiś dług do spłacenia naszej Uczelni. Uniwersytet był, jest i będzie nasz, więc zróbmy coś dla Niego.

*super tytuł. Przypomina trochę Post Orgasmic chill :)

Śmierć Uniwersytetu. Uniwersytet Gdański, 10 czerwca 2015

 

Izabela Morska, Mowa na Śmierć Uniwersytetu

 

Nazywam się Izabela Morska. Jestem adiunktem w Instytucie Anglistyki i Amerykanistyki UG, osobą w Gdańsku anonimową, autorką kilku powieści i zbiorów opowiadań, esejów i monografii, oraz jednego zbioru wierszy, które coraz częściej pojawiają się w antologiach na całym świecie.

Jestem też jedną z nielicznych osób, które uczestniczyły w protestach studenckich w latach 1980-1982. Od razu powiem, że tłumów nie było. Na antykomunistyczne protesty przychodziła garstka osób. Raz, zdesperowani, przemaszerowaliśmy korytarzami—mnie przypadł korytarz historyków—otwierając drzwi i przerywając zajęcia. Nikt do nas nie dołączył. A był to protest na dziś bardzo popularne święto 11 listopada.

Biorąc pod uwagę kontekst (my-nieliczni, a władza taka ogromna), sytuacja nasza była w tamtym czasie beznadziejna. Nasza obecna sytuacja jest podobnie beznadziejna.

Paralelność tych dwóch sytuacji pokazuje jak bardzo się boimy—boimy się protestować, boimy się działać w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa, boimy się ryzykować ścierając się z władzą, boimy się brać udział w działaniach pozornie z góry skazanych na przegraną.

Człowiek, który jest boi, świadom tego lub nie, czuje się bardzo źle na swój temat. Jedynym wyjściem z takiego stanu jest zachowywać się tak jakby się miało odwagę. Nauczyć się odwagi.

Na okupacyjnym strajku studenckim z listopada 1981 roku, dość już licznie wspartym przez studentów —choć prawie niepopartym przez kadrę—dowiedziałam się, co to znaczy uniwersytet otwarty. To był taki uniwersytet, na którym z przyjemnością chodzi się na wykłady, bo celem studiów nie jest bycie dręczoną nie wybranym przeze mnie materiałem, bo studiowanie jest też nauką dokonywania wyborów. Taki uniwersytet poznałam dopiero później w życiu—z przykrością wymawiam to słowo—gdzie indziej, na Zachodzie.  Ale gdy wróciłam na Uniwersytet Gdański, tym razem jako wykładowca, to uderzyło mnie najpierw, że te najbardziej archaiczne formuły pracy—te wymuszające bierność u naukowców i studentów, wprowadzone bodaj w latach 1970tych, są zachowane—bo struktura pracy na uniwersytecie nie zmieniła się od tamtych lat. Ostatnia reforma z 2011 roku tego nie zmieniła. Przydała tylko biurokracji.

Reforma edukacji wciąż jest konieczna. Wciąż konieczne są zwiększone nakłady finansowe państwa na wyższe uczelnie. Wciąż konieczna jest zmiana struktury tak, aby zwiększyć komfort pracy wykładowców i doktorantów, oraz aby zwiększyć samodzielność studentów, zmiany takie, dzięki którym uniwersytet stałby się godnym miejscem pracy.

Tymczasem projekt uniwersytetów flagowych zmierza w kierunku wprost przeciwnym—zmierza do tego, aby uniwersytet stał się niegodnym miejscem pracy. Zmierza do tego, żeby pogłębił się podział między uprzywilejowaną Polską Centralną i niedokszałconą prowincją. W jego rezultacie całe Pomorze, od Szczecina do Gdańska, właściwie cała północ Polski—zostanie pozbawiona bazy intelektualnej.

Zmierza do tego, żebyśmy nigdy już tu na Pomorzu nie protestowali, bo zabraknie nam ludzi, którzy z dumą będą mogli się nazwać intelektualistami, lub będą mogli powiedzieć, że kształcili ich intelektualiści. Wystarczy nam spojrzeć na mapę. Cała Północna Polska, od Szczecina do Olsztyna, poprzez Gdańsk, zostanie pozbawiona jednego porządnego uniwersytetu z silną bazą humanistyczną. Zabraknie nam nadziei, że coś się kiedykolwiek zmieni. Nie będziemy mieli bazy i podstaw, żeby protestować.

Odpowiem teraz na ważne pytanie: Po co są w wolnym państwie intelektualiści? Są po to, żeby krytykować polityczną władzę. Są od tego, żeby władza nie czuła się komfortowo. Tylko ten brak komfortu wymusza na politycznej władzy odpowiedzialność.

Wolny uniwersytet jest w wolnym państwie gwarancją takiej myśli intelektualnej, która wymuszać będzie odpowiedzialność władzy. Jest jej bastionem.

Podział na uniwersytety flagowe i uniwersytety techniczne sprawi, że nasze środowisko się podzieli—my tu na technicznym Uniwersytecie Gdańskim będziemy zazdrościć tym, którzy się umościli —bo tak to z naszej północnej, głodnej i chłodnej perspektywy będziemy widzieli—na nielicznych uniwersytetach flagowych w centralnej Polsce, a ci z flagowych nie będą mieli czasu krytykować władzy, bo będą zajęci obroną własnych przywilejów—przed nami. Tak się sprawdzi reguła „dziel i rządź”.

Następnie zostaniemy uzależnieni od samorządów miejskich oraz ich źródeł finansowania. Tak otworzy się morze korupcji i politycznych wpływów—w zależności od tego, jaka partia będzie miała przewagę w mieście, tej będziemy słuchać. Będziemy zobowiązani działać wspólnie z uczelniami prywatnymi, a to znaczy, że bez gadania będziemy produkować dyplomy licencjackie i magisterskie dla studentów z uczelni prywatnych. Nie będzie mowy o podwyżkach, bo przecież samorządy nie będą miały pieniędzy. Będzie się od nas oczekiwało łączenia etatów, żeby powiązać koniec z końcem. Będziemy się czuli upodleni.

Rozbicie środowiska uniwersyteckiego jak dotąd jest celem władzy, a podział uczelni stanie się tego celu ukoronowaniem. Sporo się ostatnio ukazało artykułów w prasie, które faktycznie szczują młodych naukowców na starszych naukowców, doktorantów na profesorów. Tymczasem Polska wcale nie ma nadmiaru profesorów. Naszym celem powinno być raczej wymuszenie na ministerstwie takiego systemu pracy, który pozwalałby w miarę godnie opłacać doktorantów, włączając ich aktywnie w system uniwersyteckiej pracy.

Ulepszanie, usensownianie - a nie dzielenie - powinno być naszym celem.

 

Gdańsk, 10 czerwca 2015