Można już śmiać się z gejów i transwestytów. „Klatka wariatek” w Teatrze Muzycznym w Gdyni
Piotr Wyszomirski
Trochę po cichu, bez należytego rozgłosu, odbyło się w Gdyni wznowienie jednego z największych przebojów światowego musicalu. Sztuka „Klatka wariatek” Jeana Poiret miała premierę w 1973 roku i cieszyła się tak ogromnym powodzeniem (1800 wystawień), że powstały aż trzy filmy kinowe (1978, 1980, 1985) w reżyserii Eduarda Molinaro z Michelem Serrault jako Zazą/Albinem i Ugo Tognazzim jako Renato/Georgesem. Takim sukcesem oczywiście musieli zainteresować się Amerykanie: w 1983 roku na Broadwayu ma premierę musical Harveya Fiersteina i Jerry’ego Hermana, który nie dość, że za pierwszym razem dostał 6 statuetek Tony, to powrócił dwa razy na 42. ulicę i i za każdym razem zdobywał musicalowego Oscara. Piosenka „I Am What I Am” jest jednym z hymnów środowiska LGBT, na podstawie musicalu oczywiście obowiązkowo powstał film („Klatka dla ptaków” Mike’a Nicholsa z Robinem Williamsem i Gene Hackmanem).
http://www.youtube.com/watch?v=E65ZSn83pz0
Dame Shirley Bassey - I Am What I Am (2009) Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Choć za oficjalną premierę „Klatki wariatek” w Muzycznym podaje się datę 26 stycznia 2006, to szczęśliwcy mieli okazję zobaczyć pierwsze ujawnienie najsłynniejszego musicalu o transwestytach i homoseksualistach w sylwestrowy wieczór roku 2003. Historia i recepcja „Klatki wariatek” w reżyserii Macieja Korwina mogłyby stać się przyczynkiem do osobnych rozważań socjologicznych. Po prapremierze spektakl wyjechał za granicę, potem był grany w Teatrze Miejskim przez połączone siły gdyńskich scen (m.in. parę Zaza-Georges grali Bogdan Smagacki i Sławomir Lewandowski ) a po oficjalnej premierze już tylko Teatru Muzycznego w 2006 roku był wystawiony na Dużej Scenie jedynie 7 razy. Ówczesny radny Rady Miasta Gdyni z ramienia Ligi Polskich Rodzin Andrzej Czaplicki nawoływał do wstrzymania półmilionowej dotacji z budżetu Gdyni na rzecz Teatru Muzycznego za dyskusyjny moralnie spektakl. Dotacji nie cofnięto, ale tytuł nie pojawił się w repertuarze. Minęło 7 lat i „Klatka wariatek” triumfalnie i niekontrowersyjnie wróciła na afisz. Przez ten czas wiele się w Polsce zmieniło. Czy jeszcze kilka lat temu ktoś mógł się spodziewać, że posłem z Gdyni, która jest miastem seniorów i prawicy, będzie zadeklarowany gej ? Dziś już nikogo nie szokują uczuciowe dylematy transwestytów, w życiu publicznym bez przeszkód funkcjonują osoby transseksualne, oswajamy się z innością, chyba stajemy się jako naród bardziej tolerancyjni. Chyba, bo ożywiają się także ruchy społeczne, które mają zupełnie inne zdanie na ten temat.
Benefis Andrzeja Śledzia i Jacka Westera, cz. 1 i cz.2
Gdyński spektakl wstrzelił się trochę przypadkowo, ale i celnie w ogólnopolską dyskusję o związkach partnerskich. Po 40. latach od premiery historia nie wydaje się już tak fantastyczna, że niemożliwa. Związki partnerskie wychowujące dzieci zdarzają się nie tylko w Kalifornii czy Europie Zachodniej i może nie ze wszystkimi szczegółami, ale podobna sytuacja jak ta, która jest kanwą fabuły „Klatki wariatek”, mogłaby już niedługo rozgrywać się w Polsce. Wznowienie przebojowego musicalu o homoseksualistach i transwestytach nikogo już nie bulwersuje. Także setki książek, spektakli czy filmów głównego nurtu (choćby „Priscilla, królowa pustyni” czy filmy Almodovara) oraz powszechna obecność tematyki w życiu publicznym sprawiają, że odbieramy nieco zwariowaną opowieść z nocnego klubu jako… normalną.
„Normalny homoseksualista” Georges i jego partner, „normalny tranwestyta” Zaza/Albin od ponad dwudziestu lat prowadzą nocny klub w St.Tropez. Ich życie jest szalone, ale stabilne. Kapryśną gwiazdą show jest drag queen Zaza, którą każdorazowo trzeba rytualnie błagać o występ. Georges stara się uniknąć bankructwa i kontrolować niełatwy interes, w którym wszyscy są mniej lub bardziej zwariowani, ale szczęśliwi. Spokój zaburza niespodziewana wizyta przyszłych teściów Jean-Michela, biologicznego syna Georgesa, którym kierownik klubu opiekował się przez całe życie wraz z Albinem. Problem wzrasta, gdy okazuje się, że ojcem Anny jest ultrakonserwatywny poseł Edward Dindon. Wizyta przyszłych teściów w jaskini rozpusty stawia pod znakiem zapytania przyszłość pary młodej, mnożą się problemy, zderzenie dwóch światów prowadzi do… finału.
http://www.youtube.com/watch?v=CxtSMT2gJ5o
"Klatka wariatek" w Teatrze Muzycznym w Gdyni - fragment spektaklu Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Największą zasługą spektaklu reżyserowanego przez nieodżałowanego Macieja Korwina jest nie tak oczywisty umiar. Nieheteroseksualne postaci ukazane są zabawnie, ale nie są ośmieszane. Zachowanie godności, uszanowanie różnic a zarazem zaproszenie do radosnego śmiechu to rzadka sztuka. Czasami nasza „tolerancyjność” i poprawność prowadzi do absurdów: boimy się śmiać z Żydów, murzynów, gejów, lesbijek i różnych, według nas, „odmienności”, by nie być posądzonym o homofobię czy rasizm. To chyba Woody Allen w jednym z filmów powiedział, że nieopowiadanie dowcipów o Żydach jest formą antysemityzmu. Także druga strona, czyli ci, z których „nie powinniśmy się śmiać”, potrafi być bardzo przewrażliwiona. Kilka lat temu jeden z czołowych aktywistów Kampanii przeciw homofobii wytoczył proces działaczowi LPR za nazwanie go pederastą, co zadeklarowany homoseksualista uważał za obraźliwe. Młody prawicowiec stwierdził, że nie chciał obrazić geja, a sąd orzekł, że słowo pederasta jest synonimem słowa homoseksualista i skargę oddalił, opierając się na obowiązujących definicjach ze słownika języka polskiego. Sprawa delikatna, rozgrywająca się w cienkiej szczelinie, jaka dzieli normę językową od uzusu, wzbudziła wiele kontrowersji, ale przy okazji zmusiła wielu do wykonania czynności, której nie wykonywali od wielu lat, czyli sięgnięcia do słowników i refleksji semantycznej (więcej).
Foto:Piotr Manasterski
Więcej zdjęć w galerii
Spektakl aż kipi od seksualności, to radosny manifest płciowości, którym powinni się zainteresować specjaliści od genderu. Układy taneczne, scenografia, technika gry – po prostu wszystko ma wymiar seksualny. Nie rażą jednak penisy na rzeźbach i nie dlatego , że to nie Watykan, gdzie od dawna męskie członki z rzeźb przebywają w skrytych przed oczami gawiedzi sekretnych szafach czy gdański Neptun. Nie razi nawet święty Sebastian we współczesnych slipach, czy brutalny związek dominatora Hany (wyrazisty, choć często skryty za okularami Sebastian Wisłocki) z Francisem (zabawny Tomasz Fogiel) – wszystko jest na miejscu. Sukces nie byłby możliwy, gdyby nie gra aktorów, którzy tworzą niezwykle wiarygodne kreacje. Zbigniew Sikora wyciska ostatnie soki z niełatwej, bo bardzo skonwencjonalizowanej postaci Edwarda Dindona. Paweł Bernaciak momentami przypomina Tomasza Tyndyka, co jest absolutnie największym wyróżnieniem dla genderowego, nowoczesnego aktora. Klasą dla siebie są cagelles, z których na szczególne wyróżnienie zasługują Mateusz Deskiewicz (Chantal), którego/której kostium i gra przywołują „Priscillę…” i Łukasz Dziedzic, który w rewelacyjnym makijażu jest nadzwyczaj intrygujący i kobiecy. Jacek Wester unika pułapek konwencji i tanich efektów, jego Zaza/Albin jest postacią wielowymiarową, komizm miesza się w niej z tragizmem – to niezwykle rzadka w musicalu sposobność do zagrania „czegoś więcej” i Westerowi udaje się to wyśmienicie. Mistrzem ceremonii jest Andrzej Śledź – dystyngowany, dowcipny, władczy, ale zarazem autentycznie zakochany, oddany, empatyczny. Lekkość i pewność, z jaką porusza się po scenie, panowanie nad postacią i spektaklem predystynują go do roli lidera nie tylko w „Klatce…”, ale w całym teatrze.
A do tego wszystkiego: mnóstwo tańca i piosenek, ruchu i kolorów, świetne tempo, dobra muzyka – czyli wszystko to, za co widzowie kochają Teatr Muzyczny w Gdyni im. Danuty Baduszkowej.
Gdyńska „Klatka wariatek” to mądry śmiech i wspaniała rozrywka, które są najlepszym orężem w walce z nietolerancją i uprzedzeniami. To obowiązkowa pozycja dla homo i hetero, to wreszcie także piękna opowieść o wielkiej miłości. Korwinowi i reżyserowi wznowienia Bernardowi Szycowi udało się, mimo bardzo lekkiej formy, powiedzieć coś ważnego na poziomie sensów i ukazać prawdziwe, niepapierowe uczucia. Rzadkie połączenie, zaskakujący spektakl.
http://www.youtube.com/watch?v=N0SrX_O-rew
"Klatka wariatek" w Teatrze Muzycznym w Gdyni: oklaski i ukłony Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Klatka wariatek. Na podstawie: Jeana Poireta "La Cage aux Folles", Libretto: Jerry Herman, Tłumaczenie libretta: Marek Jera, Tłumaczenie tekstów piosenek: Małgorzata Ryś, Reżyseria: Maciej Korwin, Wznowienie: Bernard Szyc,Kierownictwo muzyczne: Dariusz Różankiewicz, Scenografia i kostiumy: Jerzy Rudzki,Choreografia: Joanna Semeńczuk, Igor Kryszyłowicz, asystent reżysera: Paweł Bernaciak,Przygotowanie wokalne: Agnieszka Szydłowska,Asystent scenografa: Renata Godlewska.
Obsada:
Georges Andrzej Śledź
Albin/Zaza Jacek Wester
Jean-Michel Tomasz Bacajewski
Anna Dorota Białkowska
Pan Dindon Zbigniew Sikora
Madame Dindon Ewa Gierlińska
Jacob Paweł Bernaciak
Francis Tomasz Fogiel
Jaqueline Dorota Kowalewska
Cagelles:
Hana Sebastian Wisłocki
Chantal Mateusz Deskiewicz/Marek Kaliszuk
Mercedes Łukasz Dziedzic
Fedra Paweł Czajka
oraz: Urszula Bańka, Ewelina Dańko, Renia Gosławska, Ewa Gregor, Vilde Valldal Johannessen, Karolina Merda, Mateusz Deskiewicz, Kamil Frącek, Tomasz Gregor, Jerzy Michalski, Stavros Pittas, Jarosław Rzepiak. Premiera: 26.01,2006, wznowienie: 15.03.2013. Czas trwania: 160 minut z przerwą.