Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Stenogramy z kokpitu tupolewa i wieży w Smoleńsku

Opublikowano: 06.09.2011r.

Nowe wypowiedzi osób przebywających w kokpicie polskiego Tu-154M i rosyjskich kontrolerów z wieży w Smoleńsku przedstawiła komisja ministra Jerzego Millera.

 

Ekspertom udało się odcyfrować większą część wymiany zdań załogi. Niektóre słowa nie były wcześniej znane, ale też nie zmieniają dotychczas przedstawianego publicznie sensu wypowiedzi osób z kokpitu.

O godz. 6:14 pojawia się zdanie przypisywane przypuszczalnie dowódcy załogi kpt. Arkadiuszowi Protasiukowi, który - na wieść o informacji meteo z wieży w Smoleńsku, że widzialność na lotnisku wynosi 400 metrów - mówi: "to nasze meteo jest naprawdę zajebiste".

O 6:15 drugi pilot (mjr Robert Grzywna) rozmawia z nawigatorem (por. Arturem Ziętkiem) lub technikiem pokładowym (chor. Andrzejem Michalakiem), "No będzie (niezr.), coś kicha jest z tego?" - mówi drugi pilot. Technik lub nawigator mówi: "Nie mamy paliwa?" i dodaje "to musi być tutaj" lub "będziemy musieli gdzieś usiąść". Do tematu pogody wraca po minucie technik pokładowy: "Bez jaj, nie. Wychodzi gdzieś mgła, a oni nie uwzględnili wcale tego" - mówi o 6:16.

Chwilę potem drugi pilot pyta o której godzinie zaczynają się uroczystości w Katyniu. "Nie wiem, ale jak nie usiądziemy, to oni nie będą mieć czasu" - odpowiada kapitan samolotu. Niecałą minutę później kapitan mówi do stewardessy Barbary Maciejczyk: "Jest nieciekawie, wyszła mgła i nie wiadomo, czy wylądujemy". "Trudno" - odpowiada stewardessa.

Kapitan pytał jeszcze załogę, czy udało się już wylądować w Smoleńsku polskiemu Jakowi-40 z dziennikarzami na pokładzie. "Nasze meteo się martwiło bardziej o Jaka niż o nas, bo mówili, że ma być lepiej. Im później tym lepiej" - mówi drugi pilot o 6:19. "Zobaczymy. Podejdziemy i zobaczymy" - mówi pół minuty później kapitan, a drugi pilot potwierdza te słowa. "Może być ładnie, a może być nie widać tej ziemi" - mówi po 15 sekundach kapitan. "Miałem tak, ale (nie) lub (my) wylądowaliśmy. Jaczkiem" - powiedział na to drugi pilot. Niezidentyfikowany głos dodaje "w Gdańsku".

"No to mamy problem"

Żadnych nowych treści nie odszyfrowano z rozmowy załogi z szefem protokołu dyplomatycznego MSZ Mariuszem Kazaną, któremu kapitan mówi o 6:26: "Panie dyrektorze - wyszła mgła w tej chwili i w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść - zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Tak że proszę (już myśleć) albo (pomyśleć) nad decyzją, co będziemy robili". "Będziemy ...?" - mówi niezidentyfikowana osoba. Kapitan dodaje "paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby ...".

"No to mamy problem" - odpowiada dyplomata, na co kapitan proponuje: "możemy pół godziny powisieć i odchodzimy na zapasowe". "(A gdzie jest) zapasowe?" - pyta dyrektor. "Mińsk albo Witebsk" - pada odpowiedź kapitana. Po czterech minutach dyrektor z MSZ wraca i informuje: "na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robimy". Nie odcyfrowano słowa, które wypowiedziała na to osoba (prawdopodobnie z załogi).

O 6:32 kapitan informuje: "... lądowania. W przypadku nieudanego podejścia odchodzimy w automacie". Zaczyna się procedura zniżania, wysuwania podwozia samolotu, uruchomienia reflektorów itp. O 6:35 ktoś z załogi przypomina: "i my musimy to lotnisko (wybrać)? W końcu na (coś) ..." - nie ma na nie odzewu i procedura zniżania trwa dalej.

Rozterki kontrolerów

W tym samym czasie na wieży w Smoleńsku rosyjscy kontrolerzy prowadzący do lądowania polski samolot spostrzegają, że jest problem z reflektorami, które polecono rozstawiać na pasie lotniska około godz. 5:00, zanim w Smoleńsku lądował polski Jak-40, rosyjski Ił-76 (który o mało nie rozbił się nad pasem). Już wtedy kontrolerzy obawiali się, czy rosyjscy żołnierze zdążą rozstawić sprzęt świetlny. "Nie wiem, mówić mu o reflektorach, czy nie" - mówi rosyjski kierownik lotów z lotniska do zastępcy dowódcy bazy w Twerze, gdy do lotniska zmierza polski Tu-154.

Gdy o godz. 6:40 i 9 sek. po raz pierwszy odzywa się system TAWS z komunikatem "TERRAIN AHEAD" drugi pilot mówi do dowódcy samolotu "tam jest obniżenie, Arek". "Wiem, zaraz będzie. Tam, to jest taki ..." - odpowiada kapitan. "Może coś się ...?" - mówi jeszcze drugi pilot.

20 sekund później, o 6:40 i 26 sek. w stenogramie po raz pierwszy odnotowano słowa przypisane dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Odczytuje on wskazanie wysokościomierza: "dwieście pięćdziesiąt metrów". "Dwieście pięćdziesiąt" - potwierdza nawigator. 18 sekund później (6:40 i 44 sek.) gen. Błasik mówi: "sto metrów", na co padają słowa "sto", które eksperci przypisują prawdopodobnie nawigatorowi. W tym samym czasie TAWS znowu mówi: "TERRAIN AHEAD". Sześć sekund później, o 6:40 i 50 sek. gen. Błasik mówi "Nic nie widać", nawigator powtarza "sto". Dwie sekundy później padają słowa kapitana "Odchodzimy na drugie (zajście)", a drugi pilot potwierdza: "odchodzimy". W tym czasie system TAWS rozpoczyna ciągłą emisję komunikatu "PULL UP", a dwie sekundy później rosyjski kontroler przez radio krzyczy: "Horyzont".

"Odejście na drugi krąg"

Stenogram z końcowych 15 sekund lotu zawiera znany już, dramatyczny przebieg wydarzeń, gdy system TAWS emituje komunikat "PULL UP", kontroler powtarza słowa "101 Horyzont", a na koniec dodaje "odejście na drugi krąg". W tym czasie nawigator odlicza wysokość od 90. do 20. metra, aż o godz. 6:41 i 2 sekundy eksperci odnotowują "odgłos przypominający stuknięcie" i "zmianę akustyki", co niezidentyfikowana osoba z kokpitu komentuje słowami "k... mać". Stenogram zakończono na godz. 6:41 i siedem i pół sekundy. Wcześniej odnotowano dramatyczny krzyk i przekleństwa, nie przypisane konkretnej osobie.

Już po tych dramatycznych zdarzeniach, gdy kontrolerzy stracili kontakt z załogą i nakazali straży pożarnej jechać na miejsce katastrofy, sprowadzający samolot rosyjski kontroler mówi: "Zaczął odchodzić na drugi krąg, potem zniknął... K...! (...) Spadł, k... Polski Samolot! (...) Ja mu powiedziałem: Sto metrów, odejście na drugi, kurde. (...) Normalnie, k..., powiedziałem... Horyzont, horyzont, k...".

Za: polskieradio.pl