Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nie dla stacji benzynowej na Witominie. Urząd Miasta Gdyni poniósł porażkę

Opublikowano: 14.11.2009r.

Urząd Miasta Gdyni poniósł porażkę w sporze wokół planów budowy stacji benzynowej na Witominie. Najpierw Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, potem Wojewódzki Sąd Administracyjny, a teraz także Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie uznały, iż urzędnicy naruszyli ustawę o planowaniu przestrzennym, wydając decyzję w tej sprawie. Jest więc już pewne, iż stacja benzynowa w okolicy domków jednorodzinnych przy ul. Bursztynowej nie powstanie.

Mieszkańcy dzielnicy, którzy podobny pomysł od początku nazywali absurdalnym, nie kryją satysfakcji z takiego obrotu sprawy.

- Kolejny już sąd uprawdopodobnia niestety tezę, stawianą od początku przez mieszkańców, iż Urząd Miasta Gdyni rozpatrując temat budowy stacji benzynowej bardziej dbał o interes prywatnego inwestora, niż lokalnej społeczności - mówi Jerzy Gatz z ulicy Bursztynowej. - Nie chodzi już nawet o same błędy urzędnicze, ale także o postawę przedstawicieli magistratu. W sprawie ustalonych przez nich warunków zabudowy dla tej stacji benzynowej, jak się później okazało, wydanych z naruszeniem prawa, zamiast szybko przyznać się do błędu i przeprosić, do końca bronili absurdalnej decyzji.

Do ostrej wymiany poglądów między mieszkańcami a wiceprezydentem Gdyni Michałem Guciem, który podpisał decyzję, doszło między innymi na antenie lokalnej stacji radiowej we wrześniu 2007 r. Jej reporterzy wkrótce po tym, gdy ujawniliśmy zamiar budowy stacji w "Dzienniku Bałtyckim", postanowili zrealizować audycję na żywo na ten temat. Mieszkańcy Witomina w trakcie jej nagrywania nie przebierali w słowach, zarzucając urzędnikom złą wolę, nieznajomość przepisów, nieliczenie się z opinią lokalnej społeczności. Zwracali uwagę, iż magistrat, ustalając warunki zabudowy dla stacji, naraża ich na ciągły smród spalin, hałas oraz notoryczne zatory na i tak już często zakorkowanym skrzyżowaniu ulicy Kieleckiej z ulicą Witomińską. Michał Guć przekonywał wówczas, iż jego zdaniem decyzja jest zgodna z prawem.

Dziś wiceprezydent Gdyni podkreśla, iż miasto, analizując sprawę ustalenia warunków zabudowy dla inwestycji przy ulicy Bursztynowej, początkowo wydało decyzję odmowną, lecz inwestor odwołał się od niej do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

- SKO stwierdziło, iż wydając decyzję wyznaczyliśmy do analizy zbyt mały obszar terenów przyległych do działki przy ulicy Bursztynowej - mówi Michał Guć. - Gdy zgodnie z wytycznymi kolegium rozszerzyliśmy go, okazało się, że znajdują się tam obiekty usługowe, co z kolei pozwalało na lokalizację stacji. Stanowisko SKO podważył jednak WSA, a my już się od tej decyzji nie odwoływaliśmy, uznając ją za wiążącą.

Od werdyktu WSA kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego złożył inwestor. Sędziowie z Warszawy uznali ją jednak za bezzasadną.

Mieszkańcy zwarli szyki

Rozmowa z Bogdanem Krzyżankowskim, radnym Gdyni
Mieszkańcy Witomina triumfują. NSA ostatecznie już nie zgodził się na budowę stacji benzynowej przy ul. Bursztynowej. - To bardzo dobrze, szkoda tylko, że ta przepychanka trwała tak długo i kosztowała tyle nerwów. Urzędnicy magistratu ewidentnie popełnili błąd, niewłaściwie zinterpretowali prawo, a nie chcieli przyznać się do tego i zmienić tej niesprawiedliwej decyzji nawet wtedy, gdy uchybienia wytknęła im prokuratura. Od początku przecież było wiadomo, że pomysł budowy stacji benzynowej w okolicy domków jednorodzinnych jest, delikatnie mówiąc, niefortunny.

Urzędnicy mówią jednak, że wydanie zgody nakazało im SKO.

- Nieprawda. SKO uchyliło tylko pierwszą decyzję magistratu. Drugą urzędnicy powinni wydać ponownie zgodnie z prawem, lecz tego nie zrobili. W tej historii pozytywne jest jedynie, iż lokalna społeczność, gdy zewrze szyki, jest w stanie wygrać nawet tak trudną batalię, mając przeciwko sobie nie tylko inwestora, lecz także urząd.

Źródło: Szymon Szadurski, naszemiasto.pl